Miłość bliźniego realizowana po śmierci

Transplantacja narządów jest metodą leczenia ratującą życie i zdrowie pacjentów, największy problem stanowi jednak brak dawców


Kinga Ochnio

Miłość bliźniego realizowana po śmierci

Co 14 minut jedna osoba kwalifikowana jest do przeszczepu. Szacuje się, że codziennie umiera 15 osób, nie mogąc doczekać się zabiegu. Transplantacja narządów jest metodą leczenia ratującą życie i zdrowie pacjentów. Największy problem stanowi jednak brak dawców.

 

Transplantacje stosuje się w przypadku schyłkowej niewydolności organów, takich jak nerki, serce, wątroba, płuca, trzustka, jelita. Leczenie to umożliwi powrót do zdrowia około 1-1,5 tys. osób w Polsce w skali roku. Wykorzystywane w transplantologii narządy pochodzą głównie od zmarłych dawców. Jedynie nerki i fragmenty wątroby mogą być pobierane od dawców żywych, lecz odsetek tego rodzaju pobrań jest stosunkowo niewielki.

Polskie prawo: bez pytania

Z badań wynika, że większość Polaków (53%) gotowa byłaby oddać po śmierci swoje narządy, a jeszcze więcej (57%) nie miałoby nic przeciwko temu, by pobrać organy od ich bliskich. - Oczywiście chciałabym żyć jak najdłużej, ale jeśli bym umarła, a moje narządy nadawałyby się do transplantacji, czemu nie skrócić cierpień i nie dać szansy na normalne życie drugiemu człowiekowi? - zastanawia się 25-letnia Paulina.

Polskie prawo z 1995 r. przyjęło zasadę tzw. zgody domniemanej. Oznacza ona, że każda osoba zmarła jest uznawana za potencjalnego dawcę narządów, jeśli za życia nie wyraziła sprzeciwu. Mimo to lekarze wciąż pytają o zgodę najbliższych. Sprzeciw rodziny nadal jest najczęstszym powodem niepobrania narządów od osoby, u której komisyjnie stwierdzono śmierć pnia mózgu. - Nie wiem, jak zachowałabym się, gdybym miała wyrazić zgodę na pobranie organów od bliskiej mi osoby. Pamiętam, jeszcze kilka lat temu rozmawiałam z mamą o tym, że chciałabym, aby moje organy zostały przeszczepione innym ludziom. Ale zdałam sobie wtedy sprawę, że nie jestem do końca pewna, czy pozwoliłabym pobrać narządy od mojej mamy. Jeśli chodzi o bliskich, człowiek zawsze liczy na cud... To trudna decyzja - przyznaje 30-letnia Ewelina.

Aby zdjąć ze swoich bliskich ciężar podejmowania decyzji w tragicznych dla nich chwilach, warto nosić przy sobie własnoręcznie podpisane tzw. oświadczenie woli, w którym dana osoba wyraża zgodę na pobranie po śmierci swoich tkanek i narządów. Bardzo ważne jest również zawiadomienie bliskich o swojej decyzji. - Nie noszę takiej informacji przy sobie, ale starszy syn wie, ze gdyby coś mi się stało, to moim życzeniem jest oddać organy do przeszczepu. Syn również wyraził taką chęć. Zbyt dużo widziałam ludzkiego cierpienia, więc dlaczego nie ofiarować komuś szansy życia. Oby to nastąpiło jak najpóźniej. Mam jeszcze na ziemi obowiązki - zdradza 52-letnia Krystyna. Dawcą może zostać osoba, u której nastąpiła śmierć pnia mózgu, a narządy jeszcze pracują. Muszą to stwierdzić trzej lekarze specjaliści, niebiorący udziału w zabiegu transplantacji.

Zgodzę się - lekarz nie będzie ratował

Jeżeli ktoś nie zgadza się na pobranie organów po swojej śmierci, swój sprzeciw powinien zgłosić do Centralnego Rejestru Sprzeciwów. Do stycznia 2010 r. w CRS przyjęto ponad 25 tys. sprzeciwów na pośmiertne pobranie narządów, co stanowi 665,3 wniosków na jeden milion mieszkańców. Ponad połowę skierowały kobiety. Najliczniejszą grupę stanowiły osoby między 50 a 59 rokiem życia, a najmniejszą do 19 lat. Najbardziej niechętni przeszczepom okazują się być mieszkańcy województw: mazowieckiego, śląskiego, wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego. Niechęć do ofiarowania własnych organów powodują pokutujące od lat mylne wyobrażenia na temat transplantacji. Wielu boi się tego, że w sytuacji zagrożenia życia osoby, która zadeklarowała dawstwo swoich organów, lekarze niezbyt usilnie będą ją ratować, licząc na pobranie narządów po śmierci. Spora grupa uważa też, że dostęp do transplantacji nie jest sprawiedliwy, a narządy trafiają w pierwszej kolejności do pacjentów, którzy są w stanie za nie zapłacić. Niektórzy natomiast są przeświadczeni o sprzedawaniu pobranych organów za duże pieniądze na czarnym rynku. Te błędne przekonania skutkują tym, że transplantacja, jako metoda leczenia, przeżywa kryzys. W Polsce przeszczepia się dwa do trzech razy mniej narządów, w porównaniu do rzeczywistych potrzeb, a wielu chorych umiera w oczekiwaniu na transplantację. Od 2007 r. liczba dokonywanych zabiegów w kraju spadła o ok. 40%. W ubiegłym roku pobrano narządy od 420 dawców zmarłych (czyli 11 dawców na jeden milion mieszkańców, dla porównania w Holandii wskaźnik ten przekroczył 25) i 45 żywych. Na jednym z ostatnich miejsc pod względem liczby dawców narządów plasuje się województwo mazowieckie. Na ok. 321 potencjalnych dawców na Mazowszu narządy pobiera się jedynie od 43. Wskaźnik wyniósł dziewięć osób na jeden milion mieszkańców.

Gdzie koordynatorzy, tam więcej transplantacji

Aby poprawić niekorzystne statystyki, przełamać bariery w społeczeństwie, a także pokonać problemy organizacyjne, przedstawiciele wszystkich organów założycielskich mazowieckich szpitali i instytucji ochrony zdrowia przystąpili do programu „Partnerstwo dla transplantacji”. Projekt został zainicjowany przez Polską Unię Medycyny Transplantacyjnej w lutym 2009 r. Ma on służyć zwiększeniu liczby dokonywanych przeszczepów oraz uzyskaniu społecznego poparcia dla idei dawstwa. Jak podkreśla prof. Wojciech Rowiński, wiceprezes Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej i krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii, cele programu to zwiększenie liczby narządów pobieranych od osób zmarłych, a także zwiększenie liczby przeszczepów nerek od dawców żywych. Aby je osiągnąć, niezbędne jest zaangażowanie zarówno władz, jak i środowiska lekarskiego. Jedno z działań priorytetowych programu to przekonanie dyrekcji i organów założycielskich szpitali do tworzenia stanowisk koordynatorów transplantacyjnych. Osoby te odpowiadają za zharmonizowanie i organizację działań, zmierzających do pozyskiwania i przeszczepiania narządów. W krajach, w których stanowiska koordynatorów są powszechnie rozwijane, liczba pobieranych i wykorzystywanych narządów jest wysoka. W Hiszpanii pracuje ok. sześciu koordynatorów na jeden milion mieszkańców, w Polsce - mniej niż jeden. Odgrywają oni ważną w rolę zapewnieniu chorym dostępu do leczenia transplantologicznego. Dlatego też jednym z działań priorytetowych programu jest przekonanie dyrekcji i organów założycielskich szpitali do tworzenia stanowisk koordynatorów. Nie zapomniano również o zmianie podejścia rodziny do chorego. - W ramach programu przygotowano specjalny film „Brat dla brata”, który jest pokazywany na spotkaniach z rodzinami pacjentów dializowanych. Sam pacjent może czuć się skrępowany, prosząc kogoś z rodziny o oddanie mu jednej nerki. To bliski człowiek, który chce zostać dawcą narządu, powinien przedstawić taką propozycję choremu - mówi Ivetta Biały, rzecznik prasowy wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego, który był koordynatorem podpisanego w czerwcu listu intencyjnego.

Składaki wracają do normalnego życia

Najlepszym dowodem na słuszność przeprowadzonych zabiegów transplantacji są tysiące ludzi, którzy żyją dzięki przeszczepom. Na osoby po transplantacjach mówią „składaki”. A są często tak sprawni, że wracają nawet do uprawiania sportu. W klatce piersiowej 20-letniej Ewy bije serce człowieka z Opola, który zmarł pięć lat temu. 24-letnia Magda z Wrocławia dostała serce 16-letniej dziewczyny. Zgodnie z przepisami lekarze nie kontaktują biorców z rodzinami dawców. Najczęściej po przeszczepie pacjenci otrzymują tylko lakoniczną informację: „Daliśmy pani serce 36-letniego mężczyzny albo: „To serce 42-letniej kobiety z Wrocławia. - Dużo się za nią modlę. Ale nie będę szukała jej rodziny - mówi Magda. - Nie chcę. Uważam, że nie jest mi to potrzebne. Ale wiem, że była wspaniałą dziewczyną, a jej rodzice są niesamowici. Dzięki niej ja mogę teraz żyć. To chyba największy dar, jaki można dostać! - dodaje.

Warto pamiętać o tym, że narządy pobrane od jednego dawcy mogą uratować życie nawet 50 osobom.

3 pytania
ks. prałat Stefan Kornas

Jaki stosunek do transplantacji ma Kościół?

Kościół zawsze troszczył się o człowieka, który w naszych czasach stał się przedmiotem i podmiotem różnych ingerencji medycznych. Do nich zalicza się również transplantacje narządów. Dotyczą one człowieka, jego zdrowia i życia, dlatego Kościół w swoim nauczaniu nie pomija oceny etycznej zabiegów przeszczepiania narządów człowieka. Zostało ono nam przekazane głównie przez papieży Piusa XII i Jana Pawła II oraz zawiera się w dokumentach odpowiednich kongregacji i komisji.

Co mówią na ten temat?

Już w 1956 r. Pius XII wyjaśnił, że pobranie narządów z ludzkich zwłok do przeszczepu jest godziwe wówczas, jeśli poprzedza je zgoda samego dawcy lub jego najbliższej rodziny, ewentualnie prawnych opiekunów. Jan Paweł II nie tylko podtrzymał stanowisko swego poprzednika, ale jeszcze je rozwinął w wielu przemówieniach. Między innymi na spotkaniu w Rzymie w 1990 r. z transplantologami i nefrologami określił dawstwo organów jako „wyzwanie w stosunku do chrześcijańskiej wielkoduszności” i potwierdził sensowność działania lekarzy - transplantologów. Przemawiając zaś do uczestników I Międzynarodowego Kongresu Towarzystwa Transplantacji Narządów w 1991 r. w Rzymie wyjaśnił, że „Transplantacja zakłada uprzednią, wyraźną, wolną i świadomą decyzję ze strony dawcy lub kogoś, kto ma prawo go reprezentować, najczęściej są to najbliżsi krewni. W tej decyzji dostrzega akt miłości mówiąc: „Akt medyczny przeszczepu umożliwia akt ofiarowania siebie przez dawcę (...), który wyraża nasze istotne powołanie do miłości i komunii. Miłość, komunia, solidarność i absolutny szacunek dla godności osoby ludzkiej stanowią jedyny słuszny kontekst przeszczepiania narządów. Jest sprawą istotną, aby nie lekceważyć moralnych i duchowych wartości jednostki - przestrzegając normy etyczne, które gwarantują godność osoby ludzkiej (...) w sposób wolny i świadomy decydują się dać część siebie samych, część własnego ciała, aby ratować życie drugiego człowieka.” Jan Paweł II, w encyklice „Evangelium vitae - Ewangelii życia”, pisząc o gestach bezinteresowności, które umacniają autentyczną kulturę życia stwierdza, że „pośród tych gestów na szczególne uznanie zasługuje oddawanie organów, zgodnie z wymogami etyki, w celu ratowania zdrowia, a nawet życia chorym, pozbawionym niekiedy wszelkiej nadziei.”

A co w sprawie przeszczepów można znaleźć w Katechizmie Kościoła Katolickiego?

Znajdujemy w nim pozytywne stanowisko Kościoła do transplantacji. Zawiera się ono w słowach: „Przeszczep narządów zgodny jest z prawem moralnym, jeśli fizyczne i psychiczne niebezpieczeństwa, jakie ponosi dawca, są proporcjonalne do pożądanego dobra biorcy. Oddawanie narządów po śmierci jest czynem szlachetnym i godnym pochwały i należy do niego zachęcać, ponieważ jest przejawem wielkodusznej solidarności. Moralnie nie do przyjęcia jest pobranie narządów, jeśli dawca lub jego bliscy, mający do tego prawo, nie udzielają na to wyraźnej zgody. Jest rzeczą moralnie niedopuszczalną bezpośrednie powodowanie trwałego kalectwa lub śmierci jednej istoty ludzkiej, nawet gdyby to miało przedłużyć życie innych osób. Bezpłatne przekazywanie narządów po śmierci jest dopuszczalne i może zasługiwać na uznanie”. Hasłem europejskiego kongresu na temat transplantacji narządów, który odbył się w Barcelonie w 1992 r., stały się słowa: „Nie zabieraj narządów ze sobą do nieba, niebo wie, że potrzebujemy ich tutaj”. Niech one staną się napomnieniem dla nas wszystkich chrześcijan. Dawstwo narządów stanowi specyficzną możliwość dla każdego człowieka, aby także jeszcze po śmierci praktykować przykazanie miłości bliźniego.



Z historii przeszczepów

W 1954 r. trzem amerykańskim lekarzom z Bostonu: Murrayowi, Merillowi i Harrisowi udaje się skuteczna transplantacja nerki u 24-letnich bliźniąt jednojajowych. W 1958 r. dokonano pierwszego przeszczepu szpiku kostnego, a w 1959 r. przeszczepu płuca ze zwłok. Cztery lata później w ośrodku kardiologicznym w Jacksonville w USA zespół chirurgów, kierowany przez J.D. Hardy'ego, podejmuje dwie pierwsze nieudane próby przeszczepienia serca. W tym samym roku dokonano transplantacji wątroby, a w 1967 r. - trzustki oraz wszczepienia sztucznego serca. Pierwszy udany przeszczep serca przeprowadzono w 1967 r. w Kapsztadzie w RPA.

W Polsce pierwszy udany przeszczep nerki pobranej ze zwłok miał miejsce w styczniu 1966 r. w Warszawie. Dokonali go profesorowie Jan Nielubowicz i Tadeusz Orłowski. Natomiast pierwsze przeszczepienie serca w Polsce odbyło się w 1985 r. w Zabrzu, przeprowadził je prof. Zbigniew Religa.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama