Dopóki ktoś kocha ten kawałek ziemi...

Wieś Kostomłoty liczy sobie 600 lat. O historii i teraźniejszości tej neounickiej parafii

Kostomłoty - mała wieś przy trasie Kodeń-Terespol, tuż nad Bugiem, obchodzi 600-lecie swego istnienia. To wyjątkowe miejsce, w którym od wieków spotykają się cywilizacje łacińska i bizantyjska. Każdy, kto choć raz odwiedził tę nadbużańską wieś, mówi, iż to miejsce szczególne, m.in. dlatego, że - jak powiedział Jan Paweł II - można poznać „drugie płuco Kościoła katolickiego”.

W historię Kostomłotów wpisuje się jedyna na świecie katolicka parafia neounicka obrządku bizantyjsko-słowiańskiego. Kiedy turyści wchodzą do XVII-wiecznej cerkwi pw. św. Nikity, zwykle kiełkuje im w głowach wykuta w szkole na pamięć data: 1596 r. i hasło: unia brzeska. Ale wątłym kiełkom wiedzy historycznej ciężko się przebić przez chwasty stereotypów. Toteż widząc kostomłockie staruszki z gromnicami w rękach i słysząc harmonijnie rozdzielony na głosy śpiew, ludzie mówią: ruskie jakieś. Jednak o ile liturgicznie neounitom bliżej do prawosławnych, o tyle oni sami są katolikami. Liczącej 141 wiernych kostomłockiej wspólnocie przewodniczy ks. Zbigniew Nikoniuk, kapłan rzymskokatolicki, który, pukającym do drzwi plebanii niemal każdego dnia turystom i przybyszom, niestrudzenie objaśnia dlaczego w cerkwi, obok ikony 13 męczenników z Pratulina, wisi zdjęcie papieża Benedykta XVI.

Historyczne komplikacje

- Parafię stanowią chrześcijanie przyznający się do korzeni rusińskich, ukraińskich i polskich. Początki wspólnoty sięgają XVI w., kiedy to w oddalonym o kilkanaście kilometrów Brześciu litewskim zawarto unię między funkcjonującym w granicach państwa polsko-litewskiego Kościołem prawosławnym a Stolicą Apostolską. Tak powstał obrządek greckokatolicki, a wraz z nim w 1627 r. nasza parafia. Jednak zaborcy zlikwidowali greckokatolicką diecezję chełmsko-bełską. Podobny los spotkał kostomłocką świątynię, a wiernych zmuszano do przejścia na prawosławie - opowiada ks. Nikoniuk. - W 1918 r. reaktywowano łacińską diecezję janowską. Jej pierwszy biskup, ks. Henryk Przeździecki, człowiek wielkiego serca i szerokich horyzontów, przejął się losem pozostawionych bez duszpasterskiej opieki dawnych unitów, siłą wcielonych do prawosławia. Za zgodą Stolicy Apostolskiej podjął starania o odrodzenie Kościoła greckokatolickiego w ramach tzw. neounii. W rezultacie pod koniec 1927 r. funkcjonowało już 14 neounickich parafii. Kostomłocką reaktywowano 31 stycznia 1927 r. Według dokumentów archiwalnych kurii siedleckiej, parafię powołano na wniosek 12 gospodarzy, którzy wystąpili do biskupa siedleckiego o katolickiego kapłana, biegłego w obrządku cerkiewnym. O ile pod prośbą podpisało się 12 osób, to pod podziękowaniem było ich już 80 - podkreśla kapłan, dodając, że początki odrodzonej parafii nie należały do najłatwiejszych. Dlaczego? Nowy proboszcz katolicki nie mógł zamieszkać na plebanii, gdyż przez długi czas okupował ją duchowny prawosławny. Dopiero wyrok prawomocnego sądu, nakazujący opuszczenie bezprawnie zagarniętych w czasach carskich dóbr parafialnych, pozwolił na normalne funkcjonowanie i rozwój parafii. W przededniu II wojny światowej liczyła ona 239 osób. Od 1927 r. do 1939 posługę proboszczowską w Kostomłotach pełnili księża: Eugeniusz Różycki, Teodor Czystowski, Sergiusz Spytecki, Leon Tychowski, Aleksander Nikolski oraz Jan Czornak - jezuita. W 1940 r. urząd proboszcza objął, pochodzący z Dokudowa ks. Aleksander Przyłucki. Przetrwał on w Kostomłotach najtrudniejszy okres w historii odrodzonej parafii greckokatolickiej. - Inspirowana ideologią stalinowską akcja „Wisła” rzuciła w 1947 r. mieszkańców Kostomłotów na daleką i obcą ziemię olsztyńską. Na miejscu został jedynie ks. Przyłucki, który, wegetując w ekstremalnych warunkach, czekał na powrót parafian. Nie zawiódł się. Większość z nich powróciła pod koniec lat 60 i na początku 70 - zaznacza ks. Zbigniew.

Po ks. Przyłuckim gospodarzem parafii został marianin o. Roman Piętka, który duszpasterzował w Kostomłotach w latach 1967-2007. Za jego czasów parafia podlegała jurysdykcji prymasów Polski. W 2007 r. proboszczostwo objął ks. Z. Nikoniuk. Od tego też roku, z woli Stolicy Apostolskiej, parafia podlega jurysdykcji biskupa siedleckiego.

Zwyczajny ksiądz z brodą

 źródło: echokatolickie.pl

Zanim ks. Zbigniew trafił do Kostomłotów, był zwyczajnym księdzem, który posługiwał w parafiach rzymskokatolickich m.in. w Leopoldowie, Huszlewie, Łosicach i Łomazach. - Pierwszy rok tutaj był dla mnie trudny - przyznaje dzisiaj. I choć ducha wschodu rozumiał bardzo dobrze - bo urodził się w Woroblinie, miejscowości należącej do parafii Pratulin, o Błogosławionych Męczennikach Podlaskich słyszał niemal od kołyski, a tematem pracy magisterskiej, którą obronił w siedleckim seminarium duchownym, była monografia parafii Kostomłoty - to, kiedy usłyszał od swojego biskupa, że obejmie proboszczostwo w neounickich Kostomłotach, najzwyczajniej się przeraził. - Przyjąłem propozycję w imię posłuszeństwa biskupowi - mówi. - To było wyzwanie: kompletnie inna liturgia, inne nabożeństwa, podczas których nie wiedziałem, gdzie stanąć - wyznaje ks. Nikoniuk. Szybko musiał nauczyć się nowego obrządku, języka, unickich pieśni, zapuścił też brodę. Został unitą. Ale cały czas pomaga również w świątyniach łacińskich - uczy religii, spowiada, głosi rekolekcje.

Dzisiaj parafia, której przewodniczy, liczy 141 wiernych. Większość z nich dawno przekroczyła 50 lat. Jednak zdarzają się śluby, a nawet chrzty. Nie wszyscy parafianie mieszkają w Kostomłotach, ale w każdą niedzielę jadą, by być tu „ze swoimi” - jak mówią - i ze „swoim” księdzem. Zresztą ks. Nikoniuk „swój” stał się dość szybko. - Ilekroć wracam pamięcią do tego wydarzenia, wzruszenie ściska mi gardło. Kiedy przyszedłem na parafię, zacząłem generalny remont. Mieszkałem w jednym pokoju. Wieczorem usłyszałem pukanie do drzwi. Kiedy otworzyłem, zobaczyłem trzy parafianki. Przyniosły jajka, boczek, bo pomyślały, że może nie mam co jeść - opowiada. Od tamtej pory przestał być „tym nowym po o. Piętce”. - Moi parafianie, choć w większości mają skromne emerytury, są bardzo ofiarni. Nie trzeba ogłaszać, że np. potrzebna składka na remont, każdy daje ile może. Doceniam to bardzo - mówi ze wzruszeniem w głosie kapłan, dodając, że w utrzymaniu parafii bardzo pomagają mu duchowni z diecezji siedleckiej, np. zapraszając na rekolekcje.

W ramach wdzięczności ks. Zbigniew organizuje dla mieszkańców pielgrzymki autokarowe m.in. do Lwowa. Chce w ten sposób pokazać swoim parafianom, że nie są „katolikami drugiej kategorii”, a obecność wschodniego obrządku w ramach Kościoła katolickiego jest jednym z przejawów jego powszechności. - Nasza parafia w jest żywym dowodem powszechności Kościoła. Katolikami są nie tylko ci, którzy modląc się, mówią: „Pan z wami” czy „Dominus vobiscum”, lecz także „Hospodi pomiłuj”, że chrześcijanin, który modli się w unickiej cerkwi, wcale nie jest mniej katolikiem niż ten, którego świątynią jest kościół obrządku łacińskiego - tłumaczy ks. Nikoniuk.

Szukać tego, co łączy

- Uważam, że to najlepszy człowiek, jaki mógł trafić do Kostomłotów - mówi o ks. Zbigniewie pochodząca z Łosic Małgorzata Waszkiewicz, ikonograf, która w Kostomłotach ma swoją pracownię. - Doskonale czuje klimat podlaskiej wsi. Przy tym to niesamowity gawędziarz. Bardzo lubię słuchać, kiedy opowiada o swoich wiernych, przejmując się ich losem. Poza tym zależy mu, aby ludzie odwiedzali Kostomłoty - dodaje artystka, podkreślając, że dla niej to najładniejsze miejsce na ziemi, które urzeka spokojem i niesamowitą atmosferą. - Bywam tam kilka razy w roku, wstępując obowiązkowo do przepięknej neounickiej cerkwi, gdzie zachwyca mnie bizantyjska liturgia. Uczestnicząc w niej, ma się poczucie wielkiej wspólnoty. Bo i ludzie w Kostomłotach są niezwykle serdeczni - zapewnia. Potwierdza to Iwona Gryszko, autorka powstałej na 600-lecie miejscowości publikacji pt. „Kostomłoty nad Bugiem”. - Przygotowując ją, miałam okazję, by porozmawiać z mieszkańcami, wysłuchać wielu historii. Człowiek zawsze jest źródłem informacji. Tym razem mogłam skonfrontować je z emocjami, a tych jest mnóstwo. Ci ludzie wiele przeszli - oni sami i ich rodziny zostali wysiedleni w 1947 r. na obce tereny. Wielu już nie wróciło. Dlatego mieszkańcy czy ich potomkowie, którym się to udało, są wdzięczni, że mogą żyć w Kostomłotach, w miejscu, do którego ich przodkowie tęsknili - wyjaśnia autorka. I. Gryszko nie ukrywa, że wśród miejscowych wciąż żywe są dawne animozje. Podkreśla jednak, iż trzeba szukać tego, co łączy, a nie tego, co dzieli. A mieszkańców Kostomłotów łączy niezwykłe miejsce z ustawionym z okazji 600-lecia w centrum wsi kamiennym obeliskiem, na którym wyryto napis: „Tak długo żyje wieś, dopóki jest ktoś, kto kocha ten kawałek ziemi, człowieka i swoją wiarę. 1412-2012 Mieszkańcy Kostomłot”.

JOLANTA KRASNOWSKA-DYŃKA
Echo Katolickie 41/2012

MOIM ZDANIEM

Dr Witold Bobryk,
zastępca dyrektora Instytutu Historii Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach

W Kostomłotach byłem wielokrotnie. Kilka miesięcy pracowałem przy remoncie zabytkowej unickiej cerkwi. Poznałem tam wschodnią liturgię, bez której nie mógłbym prowadzić badań nad dziejami Kościołów wschodnich. Poznałem również parafian, ludzi niezwykle życzliwych i ciężko doświadczonych przez historię. Katolicy obrządku bizantyjsko-słowiańskiego z terenów diecezji siedleckiej, którzy uniknęli powojennych przesiedleń do ZSRR, zostali w czasie akcji „Wisła” wysiedleni na Ziemie Odzyskane. Po październiku 1956 r. większość wróciła do rodzinnej wioski. Parafia neounicka w Kostomłotach jest świadectwem wielokulturowej przeszłości nie tylko diecezji siedleckiej, ale również Polski. Na terenie województwa lubelskiego funkcjonują dzisiaj zaledwie trzy wschodnie parafie katolickie, które w przeszłości znajdowały się w granicach unickiej diecezji chełmskiej. Oprócz Kostomłotów czynne są jeszcze dwie greckokatolickie cerkwie: w Lublinie i w Hrebennem. Jest to skutek polityki rosyjskiej z czasów zaborów oraz rządów komunistycznych w okresie Polski Ludowej. Współcześnie Kostomłotów nie ominęły zjawiska społeczne typowe dla całej ściany wschodniej. Brak pracy zmusza młodych ludzi do migracji. Dzisiaj, tak jak przez ostatnie kilkadziesiąt lat, katolicy obrządku zachodniego w cerkwi kostomłockiej mogą poznawać wschodnią tradycję chrześcijańską. Miejmy nadzieję, że parafia neounicka i tym razem przetrwa trudne lata. Aby tak się stało, wspomóżmy tamtejszą wspólnotę katolicką. Z braku wsparcia Kostomłoty niedawno opuściły Małe Siostry Jezusa.

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama