Pomóż wygrać z ciemnością

Caritas Diecezji Siedleckiej zbiera fundusze na operację oczu pani Moniki Celińskiej-Mysław

Pani Monika od ósmego roku życia cierpi na pogłębiającą się wadę wzroku. Jeśli w najbliższym czasie nie podda się operacji, ta niespełna 32-latka kobieta najprawdopodobniej straci wzrok. Niestety opłacenie specjalistycznego zabiegu, który nie jest refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia, znacznie przewyższa możliwości finansowe kobiety.

W progu niewielkiego domu w podsiedleckim Stoku Lackim wita mnie drobna, smutna brunetka. Zza niej wybiega dwójka roześmianych dzieci - 10-letnia Klaudia i 9-letni Konrad. Chłopczyk poszedł do szkoły jako 5-latek, więc rodzeństwo uczy się w tej samej klasie.

Mąż, jak codziennie rano, wyjechał do oddalonych o 25 km od Siedlec Celin, gdzie jest zatrudniony. Pani Monika wychodzi do pracy po południu. Spokojnie więc pijemy pachnącą kawę, której łagodny aromat rozchodzi się po skromnym, ale przytulnym mieszkaniu. Kiedy dzieci wracają do wakacyjnych zabaw, 32-latka zaczyna opowiadać swoją historię.

 źródło: echokatolickie.pl

Niepełnosprawna od dziecka

- Poważną wadę wzroku wykryto u mnie, gdy miałam zaledwie osiem lat. Od dziecka byłam pod stałą opieką lekarza - okulisty w Siedlcach. W 2007 r. pani doktor zauważyła niepokojące zmiany i zleciła badania specjalistyczne w Warszawie. Okazało się wówczas, że mam powiększone stożki rogówki obu oczu - opowiada, nieudolnie ukrywając cisnące się do oczu łzy. W stosie dokumentacji medycznej, gromadzonej przez lata, zauważam również orzeczenie o niepełnosprawności, wydane ponad 20 lat temu. - W trakcie leczenia zastosowano u mnie soczewki kontaktowe twarde, od tego czasu musiałam regularnie co trzy miesiące jeździć do Warszawy do lekarza. Jednak mogły to być tylko wizyty prywatne. Co dwa lata wymieniano mi soczewki, których zakup tylko w części dofinansowuje NFZ, resztę trzeba pokryć z własnej kieszeni - kontynuuje swoją opowieść. Przez kolejnych pięć lat leczenie było na tyle skuteczne, że powstrzymywało schorzenie. Jednak ostatnio choroba o sobie przypomniała. Znowu postępuje.

- Podczas niedawnej wizyty lekarz zauważył, że stożki rogówek znacznie się powiększyły. Po przeprowadzeniu badań długo ze mną rozmawiał i wyjaśnił, iż niezbędne jest wykonanie zabiegu operacyjnego obu oczu, który może powstrzymać chorobę - podsumowuje drżącym głosem, świadoma, że jeśli wada obejmie środek oka, straci wzrok.

Cuda medycy, ludzie i realia

Pani Monika jak najszybciej powinna zastać poddana dwukrotnemu zabiegowi cross-linkingu, stosowanemu właśnie w leczeniu stożka rogówki. Po raz pierwszy operację tą metodą wykonano w niemieckim Technical Uniwersity w Dreźnie. Było to w połowie lat 90 ubiegłego stulecia. Zabieg polega na nasączeniu tkanki rogówki ryboflawiną i poddaniu jej działaniu światła ultrafioletowego A. Dzięki temu dochodzi do procesów fotopolimeryzacji. Powodują one, iż między włóknami kolagenu, występującymi normalnie w zrębie rogówki, tworzą się nowe połączenia - tzw. wiązadła krzyżowe Sprawiają one, iż rogówka staje się coraz sztywniejsza i odporna.

Dzięki temu zabiegowi stożek rogówki stabilizuje się, a z czasem może nawet ulec zmniejszeniu, co wpływa na poprawę ostrości wzroku. Ostateczny efekt jest widoczny po kilku miesiącach od zabiegu. Skuteczność i bezpieczeństwo cross - linkingu została potwierdzona w wielu badaniach klinicznych na całym świecie. Niestety zabieg nie jest refundowany przez NFZ. Tymczasem sytuacja materialna pani Moniki jest na tyle trudna, że kobieta nie jest w stanie sama sfinansować operacji, której w dodatku musi poddać się dwukrotnie.

Żyjemy skromnie, ale uczciwie

- Wychowujemy z mężem dwójkę dzieci. Choć oboje pracujemy, nasze dochody są bardzo niskie. Ja mam pensję równą najniższej krajowej, a pod koniec sierpnia kończy mi się umowa o pracę. Dziś nie wiem jeszcze czy zostanie przedłużona - podkreśla ze smutkiem.

Mąż pani Moniki jest zatrudniony jako konserwator w Szkole Podstawowej w Celinach, gdzie codziennie dojeżdża, pokonując w obie strony 50 km. Zabiera ze sobą dzieci, które uczą się w tamtejszej szkole, dzięki czemu mogą być pod opieką ojca. - Cieszymy się, że mąż ma umowę o pracę na czas nieokreślony, ale jego dochody są niewiele większe od moich - mówi 32-latka. - Nie mieliśmy gdzie mieszkać, dlatego musieliśmy zaciągnąć nieduży kredyt na wykończenie niewielkiego domku. Żyjemy w dwóch pokojach, jest też kuchnia i łazienka. Spłacamy raty, a to, co zostaje musi wystarczyć na skromne utrzymanie - zaznacza.

O konieczności operacji rodzina dowiedziała się, kiedy skończył się remont domku. - Gdybym wiedziała wcześniej na pewno nie zdecydowalibyśmy się na odnowienie mieszkania, ale tego nie da się już odwrócić. Na 19 września wyznaczono zabieg operacyjny lewego oka. W dwa miesiące po nim powinna odbyć się kolejna operacja. Nie mamy pieniędzy, dlatego pozostaje mi tylko prosić o pomoc - dodaje ze smutkiem.

Wyścig trwa

Dzięki Caritas Diecezji Siedleckiej zostało udostępnione specjalne konto, na które można przekazywać pieniądze na leczenie pani Moniki. Koszt wykonania zabiegu cross - linkingu jednego oka wynosi 2 tys. 100 zł. By powstrzymać rozwój choroby, która może skończyć się ślepotą młodej kobiety, potrzebna jest kwota 4 tys. 200 zł. Dzięki niej możliwe będzie wykonanie zabiegu obu oczu. Każdy, kto chciałby pomóc pani Monice, może to zrobić, wpłacając nawet niewielką kwotę na konto:

Caritas Diecezji Siedleckiej

Nr konta bankowego
78 9194 0007 0027 9318 2000 0010

KRS 0000223111

z dopiskiem
„operacja Moniki Celińskiej-Mysław”

Małgorzata Kołodziejczyk
Echo Katolickie 31/2012

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama