Nie bij mnie...

Dlaczego bijemy dzieci; czy nawet ten przysłowiowy klaps jest skutecznym środkiem wychowawczym?

Bite dziecko inaczej patrzy na świat, a przemoc rodzi przemoc. Każda kara rani i wywołuje określone konsekwencje. Dlatego zanim podniesiesz rękę, zastanów się.

Od kilku lat w naszym kraju prowadzone są kampanie mające uświadamiać rodzicom i opiekunom, że bicie dzieci nie przynosi nic dobrego. Mimo to problem nadal nie został rozwiązany. I nie chodzi tylko o przysłowiowego klapsa. Bicie często prowadzi nawet do tragedii. Kilka tygodni temu do szpitala trafił chłopiec, którego pobił ojciec, bo maluch płakał i przeszkadzał mu w graniu na komputerze. Niemożliwe? A jednak. To tylko jeden z wielu przykładów, jakie można przywołać.

Karząc, ranisz

Czym są kary cielesne? To działania polegające na użyciu siły fizycznej powodującej ból lub dyskomfort. Ich celem jest zdyscyplinowanie dziecka lub ochrona go przed niebezpieczeństwem. Jednak ból lub dyskomfort fizyczny, który pojawia się w konsekwencji skarcenia, najczęściej łączy się z cierpieniem psychicznym i emocjonalnym. Wymierzając klapsa, naruszamy bezpieczeństwo dziecka.

Każdy rodzaj kar fizycznych - klapsy, uderzanie ręką lub pasem, ciągnięcie za włosy, ucho, szarpanie, potrząsanie, uderzanie w twarz, bicie pięściami lub kopanie, niszczenie przedmiotów należących do dziecka - ma negatywne konsekwencje. Jakie?

- Przede wszystkim przynosi zranienie. A oprócz bólu fizycznego wyrządza szkody w psychice dziecka - mówi Ewa Zyska-Łęczycka, pedagog w Publicznym Gimnazjum nr 3 w Siedlcach. - Mówiąc o problemie bicia, zawsze mam przed oczami rysunek, na którym ojciec bije swojego syna pasem i mówi: „pamiętaj, tyle razy ci mówiłem, że słabszego się nie bije”. To doskonały komentarz do kwestii bicia: intencja, jaką ojciec chce przekazać dziecku, jest zupełnie sprzeczna z tym, co robi - podkreśla.

Postaw granice

Nie bij mnie...

 źródło: Photogenica.pl

W wychowaniu dziecka konieczne jest stawianie mu granic. Nie da się uchronić młodego człowieka przed popełnianiem błędów, bo powiedzenie, że na nich się uczymy, ma swój sens. Każdy, także dziecko, powinno doświadczać konsekwencji swoich zachowań i w praktyce uczyć się odróżniania dobra od zła. - Badania pokazują, że najskuteczniejsza wychowawczo jest postawa rodzica „kochaj i wymagaj” - zaznacza E. Zyska-Łęczycka. - Natomiast bicie jest zaprzeczeniem miłości dziecka. Jeśli się kogoś kocha, nie sprawia mu się bólu i nie krzywdzi go. W wychowaniu potrzebna jest kochająca kontrola, która daje poczucie bezpieczeństwa, porządkuje świat, i kochająca swoboda, by dziecko mogło się rozwijać, doświadczać i czasami też popełniać błędy.

Ryzyko rutyny

Jak zaznacza moja rozmówczyni, bicie nie pozwala dziecku na spokojne analizowanie swojego zachowania. - Czasami dzieci wolą dostać lanie, bo „poboli i przestanie”. A to w jakiś sposób „rozgrzesza” je: dostałem karę, bolało i już. Taka nauka nie idzie do wewnątrz i nie zmusza do przemyślenia - podkreśla E. Zyska-Łęczycka i dodaje: - Trzeba pamiętać, że relacja rodzic - dziecko jest oparta na bardzo silnych emocjach. Tym bardziej trudno kontrolować zachowanie. Bo inaczej przeżywa się sytuację, kiedy zobaczymy, że pali syn sąsiada, a inaczej, gdy własny. Dobrze jest wówczas ochłonąć, a nie podejmować decyzje natychmiast, na gorąco. Pośpiech często jest złym doradcą, być stanowczym rodzicem nie znaczy agresywnym.

Otwarta furtka

Pojawiają się opinie, że przysłowiowy klaps nie krzywdzi dziecka. E. Zyska-Łęczycka, która na co dzień pracuje z młodzieżą, uważa, że nie do końca tak jest, i nawet w przypadku klapsów pojawia się ryzyko. - Wydaje mi się, że jeśli dorosły pozwala sobie na klapsa, to otwiera się droga na kolejny krok - tłumaczy. - I klapsów robi się coraz więcej.

Czasami łatwiej dać klapsa, niż zatrzymać się, poświęcić chwilę na rozmowę, wytłumaczyć, zastosować konsekwencje. - Na to wszystko jest potrzebny czas, a nie zawsze mają go dorośli - przyznaje E. Zyska-Łęczycka. -  Troskliwi i wymagający rodzice, z którymi wielokrotnie rozmawiałam, są przekonani, że można wychować nawet bez klapsów. Gdyby wszyscy tak robili, świat byłby na pewno lepszy. JAG

Echo Katolickie 18/2012

Nauczyć się rodzicielstwa

Wychowywanie dzieci nie jest łatwe. Jeśli sami się go nie nauczymy, nikt nie zrobi tego za nas.

Eksperci alarmują, że zbyt rzadko zastanawiamy się, jakimi rodzicami jesteśmy. Dlatego warto korzystać z porad fachowców, specjalistycznej literatury i szkoleń, których jest coraz więcej. Każda szkoła zatrudnia pedagoga - osobę wykwalifikowana, świadomą problemów i służącą pomocą.

- Należy uświadamiać rodziców, pomagać im w radzeniu sobie z trudnościami, a przede wszystkim w stawianiu granic dzieciom - podkreśla E. Zyska-Łęczycka. - Bo młodym ludziom najbardziej potrzebne są jasno i stanowczo wytyczone granice, to one dają poczucie bezpieczeństwa. Natomiast bicie krzywdzi dzieci, rani i ma niekorzystny wpływ na zdrowie fizyczne dziecka, jego rozwój umysłowy, stan psychiczny i umiejętności współżycia z innymi ludźmi.

W siedleckich poradniach są prowadzone zajęcia dla rodziców według książki Adele Faber i Elaine Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”. - I dobrze, bo umiejętności wychowawczych musimy się nauczyć - podkreśla E. Zyska-Łęczycka. - Kiedy prowadziłam takie zajęcia, rodzice podkreślali, że czują się bardziej kompetentni, stosowali konstruktywne metody wyrażania uczuć, zachęcania dzieci do współpracy, stosowania konsekwencji czy rozwiązywania konfliktów - zauważa i dodaje, że potrafili wzmacniać pozytywne zachowania dzieci. Rodzice sami dochodzili do przekonania, że kary cielesne nie spełniają funkcji wychowawczych; uczą raczej unikania kary, wywołują bunt i poczucie krzywdy. - Nie wiem, czy wyrządzając krzywdę, można nauczyć dziecko, co jest dobre - zastanawia się pani Ewa. - Dziecku potrzebny jest czas i uwaga, wtedy uczy się szacunku do siebie i innych ludzi. To wcale nie jest łatwe, ale wykonalne. Ważne, aby rodzice mieli wspólne cele i konsekwentnie działali razem, wspierali się, będą wtedy skuteczniejsi bez agresji. JAG

Echo Katolickie 18/2012

Dlaczego bijesz?

Od 1 sierpnia 2010 r. w Polsce obowiązuje zakaz stosowania kar cielesnych. A jak jest w praktyce?

Ustawodawca zaznaczył, że przemoc w rodzinie narusza podstawowe prawa człowieka. Rodzice i opiekunowie małoletnich mają bezwzględny zakaz stosowania kar fizycznych wobec dzieci. Art. 961 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego mówi, że nie ma możliwości powołania się na wykonywanie władzy rodzicielskiej lub sprawowanie opieki na innej podstawie jako uzasadnienia dla naruszenia nietykalności cielesnej dziecka. Przyjmując ten zapis, Polska stała się 22 krajem europejskim, w którym nakładanie kar cielesnych na dzieci jest zabronione. Ofiara przemocy domowej ma prawo do ogólnego wsparcia (kryzysowego, psychologicznego, prawnego itd.) oraz do bezpłatnej obdukcji lekarskiej. Może także zażądać opuszczenia przez sprawcę przemocy wspólnego miejsca zamieszkania. Ponadto nowe przepisy potwierdzają możliwość niezwłocznego interweniowania w przypadkach przemocy wobec dzieci.

Dlaczego rodzice biją swoje dzieci? Najczęściej są to: stres, niskie poczucie kompetencji wychowawczych, poczucie bezradności, nieznajomość lub nieumiejętność stosowania alternatywnych form wychowania. Często winowajcą jest tradycja: ojciec mnie wychował za pomocą pasa, to ja też tak będę. Przyzwolenie społeczne na stosowanie kar cielesnych wciąż jest spore. Badania przeprowadzone na potrzeby kampanii „Bicie dzieci. Postawy i doświadczenia dorosłych Polaków” pokazują, że 31% dorosłych Polaków sądzi, iż kary fizyczne są doświadczeniem więcej niż połowy dzieci w Polsce. 16% badanych uważa, że kary takie są dopuszczalne, a decyzję o ich stosowaniu pozostawia rodzicom. 45% twierdzi, iż nie powinno się bić dzieci, ale pewne sytuacje usprawiedliwiają takie zachowanie rodziców. Zdecydowani przeciwnicy bicia dzieci to jedna trzecia Polaków (32%). JAG

Echo Katolickie 18/2012

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama