Słaba płeć trzyma się mocno

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 10 (714)


Kinga Ochnio

Słaba płeć trzyma się mocno

Są wykształcone, ambitne i wiedzą, czego chcą. Łączą pracę zawodową z obowiązkami domowymi, w porównaniu z którymi wyczyszczenie stajni Augiasza byłoby pestką. Często zastanawiają się, czy nadal chcą być całowane w rękę. Tylko czy wtedy są jeszcze płcią piękną, czy już pierwszą? I co na to mężczyźni?

Od lat obserwujemy wzrost znaczenia kobiet. Przedstawicielki płci pięknej nie boją się realizować swoich pasji i potrzeb. Tym samym coraz częściej stawiają na swój rozwój zawodowy. Chcą mieć coraz większy wpływ na otaczający je świat. Z przyjemnością obserwują, jak mężczyźni ustępują im miejsca.

Moja żona jest z zawodu dyrektorem

Kulturowy podział obowiązków, w którym to kobiety zajmowały się wyłącznie domem, a mężczyźni pracą zawodową, dawno już odszedł do lamusa. Równouprawnienie doprowadziło do tego, że kobiety pracują na dwóch etatach. Jednocześnie zmotywowały swoich mężów do pomocy w domu. - Nie ma już podziału na prace męskie i żeńskie. Panowie coraz częściej muszą włączać się w obowiązki domowe - zauważa socjolog Cezary Kalita. Dodaje też, że kiedy mężczyzna zabiera się za porządki, w domach pojawiają się wszelkiego rodzaju udogodnienia. - Gdy na rękach zrobiło mi się uczulenie, przez kilka dnia nie mogłam zmywać. Poprosiłam wtedy męża o pomoc - wspomina Julita. - Następnego dnia poinformował mnie o zakupie zmywarki i problem się rozwiązał - uśmiecha się. Kalitę to nie dziwi. - Mężczyźni są wygodni - podsumowuje. Zdaniem socjologa, takie wynalazki jak odkurzacze czy pralki, to właśnie odpowiedź mężczyzn na strach przed zaangażowaniem ich do prac domowych. Jednak, jak przyznają same kobiety, mężczyźni wcale nie tak chętnie garną się do nowych zadań. - Przez 5 lat małżeństwa nauczyłam się wbijać gwoździe, składać meble, a w telefonie mam zapisany telefon do hydraulika - wylicza Magdalena.

Mężczyźni wpadają często w panikę również wtedy, kiedy muszą zostać w domu sami z dziećmi. Zrobienie śniadania, ubranie czy odrobienie lekcji to często zadania, przy których panowie rozkładają ręce. Zdaniem Iwony, która małżeństwo ma jeszcze przed sobą, to często wina samych kobiet. - Odwiedzam znajomą parę i co widzę? Matka nie pozwala, żeby ojciec zmienił dziecku pieluchę, twierdząc, że zrobi to źle, więc nie ma sensu próbować. Tym samym robi z męża kalekę. Nie powinna się dziwić, że kiedy on zostanie sam z dzieckiem, będzie bezradny - podsumowuje.

Chociaż dopiero w takich sytuacjach mężczyźni doceniają pracę swoich żon, kobieta prowadząca jedynie dom nie cieszy się takim prestiżem jak aktywna zawodowo. - Społeczeństwo szanuje kogoś, kogo praca służy większej liczbie osób niż tylko rodzinie. Gospodyni domowa przegrywa zatem z nauczycielką czy lekarką - wyjaśnia Kalita. Jednocześnie wzrasta też jej status rodzinny. Zdaniem socjologa, kobieta, która więcej zarabia, ma też więcej do powiedzenia w domu. Znikło również dziedziczenie statusu po mężu, który pozwalał poświęcić się jedynie roli matki. - Jak kobieta wychodziła za profesora, to zostawała panią profesorową, a za dyrektora - dyrektorową. Dziś nie jesteśmy językowo przygotowani do sytuacji, że to kobiety robią karierę. No bo jak nazwiemy męża pani prezes? Prezesowy? - zastanawia się Kalita.

Aktywne zawodowo przedstawicielki płci pięknej przestały mieć również wyrzuty sumienia w związku z tym, że zostawiają w domu dzieci. Badania pokazują bowiem, że kobiety, które pracują, wcale nie są gorszymi matkami. - Aktywna zawodowo pani ma większe poczucie winy, więc bardziej stara się nadrabiać zaległości. Stać ją na bardziej atrakcyjne spędzanie czasu ze swoim dzieckiem, choćby wspólny wyjazd na wakacje - wyjaśnia Kalita.

Zespoły napięć

Współczesne kobiety są skazane na pracę i chyba już same nie wyobrażają sobie, żeby było inaczej. Pomaga im w tym coraz lepsze wykształcenie. Już na studiach radzą sobie sprawniej od mężczyzn. Kalita przyznaje, że nie widział załamanej kobiety, za to mężczyznę i owszem. - Spotkałem studentkę, która miała 17 dwój w ciągu trzech semestrów i dalej chciała studiować, oraz gościa, który dostał jedną i zamierzał zrezygnować z nauki - uśmiecha się.

Chociaż coraz rzadziej panie muszą walczyć o równouprawnienie pod względem zarobków, to i tak w większości ich przełożonymi nadal są panowie. Co ciekawe, to same kobiety dyskryminują inne przedstawicielki swojej płci. - Często zadaję studentkom pytanie, kogo chciałyby mieć za szefa: mężczyznę czy kobietę? Odpowiadają, że mężczyznę - mówi Kalita.

Jego zdaniem wynika to z tego, że kobiety nie potrafią zbudować solidarności i zbyt mocno ze sobą konkurują. Panie nie chcą kobiet za szefów również dlatego, że te nie idą tak łatwo na kompromisy, są bardziej pedantyczne i mają bez porównania lepszą od mężczyzn zdolność manipulacji ludźmi. Zdaniem socjologa ta ostatnia cecha jest bardzo pożądana na rynku usług, na którym panie świetnie się sprawdzają. - Pracowałam pod rządami mężczyzny i kobiety. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o kobiety, to ich reakcje są nieprzewidywalne - zaznacza Magda. Potwierdza to też socjolog. - Kiedy do budynku wchodzą służby specjalne, to zasada jest taka, że najpierw strzela się do kobiet. Bo jak mężczyźni się poddają, to się poddają, a z kobietami nigdy do końca nie wiadomo - dodaje Kalita.

Gdy już panie dojdą do władzy, często pokazują swoją dominację nad mężczyznami, chcąc być często płcią nie tyle piękną, co pierwszą. Ma na to wpływ długoletnia dyskryminacja kobiet na rynku pracy, a także ich ambicja. - Kiedy porównamy samotnych 30-latków, to kobieta najczęściej jest dobrze wykształcona, robi karierę i ma dobrą sytuację zawodową, a jej równolatek idzie w patologię - stwierdza socjolog.

Panie w zarządzaniu kierują się indywidualistycznym podejściem i jasnymi regułami, podczas gdy mężczyźni są bardziej otwarci na kompromisy. Kalita korzeni takiego zachowania każe szukać już w dzieciństwie. - Kiedy spojrzymy na dzieci bawiące się na podwórku, to widzimy dziewczynki grające w gumę, czyli grę o jasno określonych regułach, niewymagającą współpracy. Tymczasem chłopcy wybierają piłkę nożną. A więc grę zespołową, w której są ciągłe kłótnie o to, czy był spalony, czy nie, a to wyrabia w nich umiejętność dochodzenia do kompromisów - tłumaczy. Kobiety za to bardzo dobrze radzą sobie z łagodzeniem napięć w męskich zespołach. Nie udało im się jednak zdetronizować mężczyzn, jeśli chodzi o nauki ścisłe. Według badań kobieta, co prawda, może być genialną matematyczką, ale przypada na nią aż 10 facetów. Nie najlepiej za to mężczyźni wypadają na samym początku edukacyjnej drogi. Dziewczynek mających w szkole trudności w czytaniu i pisaniu jest cztery razy mniej niż chłopców.

Złota rybka też była kobietą

Na co dzień panowie również nie mają łatwego życia. Muszą mieć się na baczności, bowiem są nieustannie poddawani testom przez kobiety. Zwłaszcza wtedy, gdy któraś z nich poszukuje partnera na całe życie. - Opiekuńczy, zaradny, musi zarabiać, za to nie musi całować w rękę - wymienia jednym tchem walory przyszłego męża Iwona. - Kiedy poznałam nowego znajomego i po pierwszej randce pochwaliłam się siostrze, zapytała od razu: a gdzie pracuje? - przypomina sobie. Kobiety coraz częściej patrzą na zasoby ekonomiczne partnera oraz to, czy zapewni przyszłe życie rodziny na określonym poziomie. - Panie mają większe wymagania co do mężczyzn, bo nie myślą tylko o sobie, ale też o dzieciach. Panowie nie czują się aż tak odpowiedzialni w tym względzie - wyjaśnia Kalita.

Mężczyźni wobec kobiet mają zdecydowanie mniejsze wymagania. Jak wynika z badań, panu najczęściej wystarczy to, by wybranka była ładna, potrafiła uprać, ugotować i posprzątać. - To kobietom się wydaje, że są mocno zindywidualizowane. Z męskiego punktu widzenia już tak niekoniecznie. Mówiąc żartobliwie, sukcesem kobiety jest, jeśli uda się jej nauczyć mężczyznę swojego imienia. I to chyba tyle, co można osiągnąć, zmieniając mężczyzn - podsumowuje socjolog. Jego zdaniem panowie mają małe potrzeby emocjonalne i chcą jedynie świętego spokoju. A jeśli już działają, to najczęściej popychani przez kobiety. Dla potwierdzenia swojej tezy Kalita przypomina bajkę o rybaku i złotej rybce, w której zachłanność żony góruje nad zachciankami męża. Dlatego nazywanie dziś kobiet słabą płcią jest jego zdaniem nieporozumieniem.

Rozmowa z ks. Mirosławem Malińskim, duszpasterzem akademickim

Walka o kobiecość

Czasami słyszy się, że kobieta stoi w chrześcijaństwie na straconej pozycji. Czy rzeczywiście wyznajemy „antykobiecą” religię?

W czasach Biblii oczywiście pozycja mężczyzny była trochę inna, ale w samym Piśmie św. nie ma mowy o żadnej dyskryminacji. Jak się uważnie przyjrzymy tekstom oryginalnym, widać równość pomiędzy kobietą a mężczyzną nawet w momencie stworzenia. Tylko jedna księga jest bez udziału kobiet - proroka Jonasza. A poza tym Pismo św. roi się od niesłychanych kobiet, które są prawdziwymi bohaterkami. Wśród nich znajdują się panie waleczne, silne i niesłychanie wpływowe. Wystarczy wymienić Esterę czy Judyt. Zawsze jednak kobietom i mężczyznom przypisywano inne role. Za wyjątkiem nielicznych kobiet, walka była domeną mężczyzn. Z antropologii wynika, że ta, która rodzi, nie powinna zabijać. Rolą kobiety jest za to wskazanie dziecku ojca. Mężczyzna musi zawsze zdobywać swoje ojcostwo, podczas gdy macierzyństwo jest dane z natury. Mężczyzna jest zależny od kobiety, jeśli ona nie wskaże dziecku ojca, jego szanse są dużo mniejsze.

Czego kobiety uczy Maryja? Czy tylko bycia dobrą matką?

Niesamowita jest scena w świątyni. Gdy Józef z Maryją odnajdują Jezusa, są więcej niż podenerwowani, są wściekli. Maryja próbuje jednak rozmawiać z Jezusem i słowa, które wypowiada, pokazują niesłychaną inteligencję tej kobiety. Dialog, który z Nim prowadzi, jest zgodny z najnowszymi osiągnięciami psychologii. Maryja zachowuje się tak, jakby była po wielu warsztatach psychologicznych. Pierwsze słowo, jakie mówi, to: „synu”. Dokładnie więc nazywa więź, jaka jest między nimi. Następnie pyta: „czegoś nam to uczynił”, czyli otwarcie mówi o niezrozumieniu. Kolejno otwiera dialog: „wytłumacz, dlaczego tak robisz”, by zaraz powiedzieć: „oto ojciec twój i ja”. Ona nawet taki moment zdenerwowania wykorzystuje, żeby wskazać ojca. I znowu mówi o uczuciach: „boli nas to, co robisz”, następnie pokazuje działania, jakie podjęli: „szukaliśmy ciebie”. Na końcu więc daje do zrozumienia - zależy nam na tobie. Chrystus odpowiada: „czy nie wiedzieliście, że jestem w domu Ojca mego?”. I co oni na to? Oni nie rozumieli tego, czyli była to rodzina, w której miało miejsce niezrozumienie. To nie była lukrowana święta rodzina, to była zwykła rodzina, jaką widzimy na co dzień. Taka, w której rodzice nie rozumieją swoich dzieci, a dzieci czują się niezrozumiane przez swoich rodziców. Maryja pokazuje, że można również kochać w sytuacjach niezrozumienia.

Jakie wyzwania stoją przed współczesną kobietą katolicką?

Kobieta katolicka czy niekatolicka to cały czas ta sama kobieta. Największym wyzwaniem kobiet jest ich walka o kobiecość. A z drugiej strony kobieta powinna walczyć o to, aby przy niej mężczyzna mógł zaistnieć jako mężczyzna. Obserwuję związki, które młodzi zawierają w duszpasterstwie. I kiedy widzę, że ona staje się bardziej kobieca, a on bardziej męski, wtedy wiem, że ten związek jest dobry. W takiej sytuacji mężczyzna staje się bardziej odpowiedzialny, szarmancki, dzielny, odważny, a kobieta - bardziej wrażliwa, delikatna. I jak mężczyzna przepuszcza kobietę w drzwiach, to ona ma przejść, jak ustępuje miejsca w tramwaju, to ma usiąść - to jest zadanie kobiety. Powinna pokazać swoje słabości, właśnie po to, by mężczyzna mógł przy niej stanąć jako mężczyzna. Panom potrzeba kobiet, którym mogą zaimponować, wobec których mogą zachować się jak rycerze. Natomiast współczesny feminizm często polega na tym, że niektóre kobiety zamiast walczyć o równouprawnienie swojej płci, walczą o to, żeby mogły być „jak mężczyźni”.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama