Zawrotna kariera populizmu

Demokracja jest wtedy, gdy wygrywają nasi, a populizm, gdy wygrywają inni. Przekaz rządzących elit jest niestety właśnie tak prymitywny - czyżby nie było ich stać na rzeczową analizę przyczyn popularności ruchów antysystemowych?

Zawrotna kariera populizmu

Najpierw chciałbym zdefiniować różnicę między demokracją a populizmem. Jest ona jasna i prosta jak drut: demokracja jest wtedy kiedy wygrywają nasi, a populizm kiedy wygrywają ci źli. Nie chcę jednak rozważać dlaczego ostatnio w świecie zachodnim wygrywają ci głupsi i prymitywni, a przegrywają mądrzy i kulturalni. Tutaj mały wyjątek dała Francja i prawdopodobnie dadzą też Niemcy. Mała frekwencja nad Sekwaną świadczy oczywiście o tym, że większość Francuzów znalazła się między młotem a kowadłem: czyli między własnymi mózgami przepłukanymi przez stuletnią lewacką propagandą, które nie dają im głosować na „faszystowską i ksenofobiczną” alternatywę wobec dotychczasowych elit władzy i brakiem wiary, że „nowy” Macron jest rzeczywiście nowy. Francuzi czują, że jest on jak arbuz: po wierzchu zielony a w środku czerwony. Jeśli nie ma rzeczywistej woli zmiany dotychczasowego systemu, to zwycięstwo Macrona szybko okaże się pyrrusowym zwycięstwem.

Ale wróćmy do populizmu. Nie interesuje mnie tutaj kwestia, dlaczego ruchy antysystemowe dochodzą do głosu, co głoszą i jakie mają cele. Równie ciekawe jest to, że lewackie elity, które przez tak wiele lat dominowały na obydwu kontynentach, nie potrafią dokonać żadnej diagnozy tego co się dzieje dookoła, tylko bezustannie coś bełkoczą wtykając w swoje przemądre dywagacje co trzecie słowo „populizm”, tak jak pan pod kioskiem z piwem wtyka h... lub k... Panowanie lewactwa w kulturze, nauce i edukacji, a także w takich instytucjach jak np. UE stworzyło „postępowym elitom” iluzję, że sprawa jest już wygrana. Że trzeba tylko trochę czasy, aby ostatecznie stworzyć nowy wspaniały świat i nowego wspaniałego człowieka. Poprawnościowy bełkot na tyle wszedł w krew elitom, że przestały one myśleć, tylko powtarzały jedne za drugim te same puste frazesy. To wzajemne faszerowanie się nowomową doprowadziło do nieprawdopodobnego odmóżdżenia lewicy. Elity straciły zdolność do analizowania rzeczywistość, odnajdywania przyczyn i skutków.

Celem lewicy jest i będzie stworzenie nowego społeczeństwa i nowego człowieka. I choć ta idea jest zaczerpnięta z Ewangelii, gdzie Jezus mówi o powtórnym narodzeniu, a św. Paweł o nowym człowieku w Chrystusie, to jednak treść jest zupełnie inna. Chrześcijaństwo widzi odrodzenie człowieka jako powrót do źródła i odkrycie na nowo prawdy oraz najgłębszej istoty ludzkiego życia. Natomiast lewica widzi człowieka jako bezkształtną masę, mięso z którego można ukształtować cokolwiek „demirurgowi” (lewicowemu intelektualiście) przyjdzie do głowy. Czym dokładnie ten nowy człowiek ma być ta idea ciągle się zmienia, ale jasne jest, że ma być to zaprzeczeniem „starego człowieka”, czyli takim jakim go Pan Bóg stworzył. Tworzenie nowego człowieka i budowę nowego społeczeństwa najlepiej można było zaobserwować w bolszewickiej Rosji, narodowosocjalistycznych Niemcach lub maoistowskich Chinach, Korei Północnej lub Kambodży. Wielkie totalitaryzmy padły, ale nie padła idea „nowego człowieka”. Teraz wprowadza się ją bardziej miękkimi, ale jak się wydawało, bardziej skutecznymi metodami. W ten sposób np. tworzy się społeczeństwo gender. Lewicowi intelektualiści uważają, że człowiek pozbawiony jakichkolwiek ograniczeń w swoich życiowych wyborach, pchany swoimi popędami będzie człowiekiem szczęśliwym.

Ten cel wydawał się już bardzo bliskim  spełnienia, aż tu nagle społeczeństwa do tej pory bezwolne i posłuszne zaczęły się buntować. Mimo wygranej lewactwa w polityce, kulturze czy oświacie ludzie od dołu, instynktownie sprzeciwiają się eksperymentowi, który się nad nimi wykonuje. Ten sprzeciw jest zupełnie niezrozumiały dla lewicowych elit, szczególnie kiedy zaczyna się wyrażać poprzez demokratyczne wybory. Od pewnego czasu próbuję znaleźć w analizach lewicowych intelektualistów jakąkolwiek realistyczną ocenę i diagnozę tego co się dzieje w Europie oraz Ameryce. Niestety prawie wszyscy jednym głosem tylko powtarzają: populizm, populizm i jeszcze raz populizm. Ale dlaczego wygrywa i czym jest ten populizm? Na to odpowiedzi nie ma. Jakieś drobne błędy przy produkcji nowego człowieka, zaniedbania w propagandzie, niedocenienie ciemnoty ciemnego ludu. I kropka. Przy okazji wychodzi bezgraniczna pogarda elit w stosunku do wyborców, czyli narodu. Naród jest głupi, naród jest podły, zaściankowy i sam się rządzić nie może. Jak to już wiele lat temu zauważył profesor Geremek: Naród nie dorósł do demokracji. Jednak właśnie ten tępy naród, gdzieś w swoich ciemnych wnętrznościach znalazł w sobie kierunek powrotu do normalności, czyli prawdy. Napawa to nadzieją, że w człowieku dążenie do prawdy jest nieusuwalne, jakie by nie były zewnętrzne okoliczności. A naszym drogim elitom pozostawmy populizm. Niech sobie to słowo powtarzają aż do popadnięcia w delirium. Ciemnemu ludowi wyjdzie to tylko na zdrowie.   

 

   

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama