Konserwatywny socjalista

Pożegnanie z Blairem

W znakomitym filmie „Królowa" jest taka urocza scena, jak w maju 1997 r. Tony Blair, nowo wybrany premier Wielkiej Brytanii, udaje się do Elżbiety II. Bojowy socjalista, przywódca zwycięskiej Partii Pracy wybiera się do Pałacu Buckingham w bardzo bojowym nastroju.

A potem, po odczekaniu stosownej chwili w przedpokoju, wchodzi do królewskiego apartamentu i słyszy rzucone mimochodem przez królową: „Wie pan, pamiętam, kiedy na tym miejscu siadał sir Winston Churchill...". Reszta była nieważna. Elżbieta II sprawnie i szybko spacyfikowała rewolucyjny zapał najmłodszego w nowoczesnej historii brytyjskiego premiera.

W rzeczywistości, podobnie jak w filmie, pomiędzy Blairem i królową powstała pewna nić sympatii, płynąca m.in. z tego, że premier dochodząc do władzy po 18 latach nieprzerwanych rządów Partii Konserwatywnej, porzucił socjalistyczne mrzonki o nacjonalizacji czy też charakterystyczną dla Partii Pracy w latach 60. i 70. prosowieckość. W oczach analityków politycznych Blairowi udała się w początkach jego rządów rzecz niezwykła. Został uznany za kontynuatora wielkiej Margaret Thatcher i konserwatywnej polityki społecznej, dochodząc do władzy na fali zmęczenia rządami konserwatywnymi.

Kiedy po 10 latach Blair odchodzi, wypada uznać, że rzeczywiście, pisząc o historii Wielkiej Brytanii XX wieku, będziemy pamiętali cztery osoby: Churchilla, Thatcher, Blaira, no i Elżbietę II. Ci politycy przeprowadzili swój kraj od rozpadu imperium, największego w historii świata, do stworzenia nowej Brytanii, będącej jednym z czołowych mocarstw świata XXI stulecia. Mało kto pamięta już kryzys i stagnację, w jakich pogrążona była Wielka Brytania na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Mało kto pamięta socjalistyczne eksperymenty premiera Wilsona i gigantyczną falę strajków skierowanych przeciwko młodej pani premier Thatcher.

Konserwatywna rewolucja odbudowała autorytet i dynamikę gospodarczą Brytanii. A jej inteligentna kontynuacja przez Blaira doprowadziła do tego, że Londyn stał się na powrót jedną ze stolic współczesnego świata, a Wielka Brytania państwem przodującym w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o dynamikę rozwoju ekonomicznego.

Drapanie teflonu

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego młody, ledwie po pięćdziesiątce (urodził się w 1953 roku), premier ustąpił? Powody są dwa. Pierwszy, to specyfika brytyjskiej demokracji, a być może demokracji w ogóle - odrzucanie zbyt silnych, charyzmatycznych osobowości w polityce. Po okresie kryzysu wyborcy wolą osoby słabsze i bezbarwne. To dlatego wielki Winston Churchill przegrał wybory natychmiast po zakończeniu II wojny światowej, dlatego Margaret Thatcher musiała ustąpić z premierostwa po wygranej wojnie o Falklandy i odbudowie światowego autorytetu Lon-

dynu. Dlatego również musiał odejść Blair. Po drugie, jego popularność załamała się w wyniku brytyjskiego zaangażowania w wojnę w Iraku. A może nie tyle samego zaangażowania, ile sposobu przekonywania brytyjskiej opinii publicznej do udziału w tej wojnie. A potem nadmiernego - zdaniem wyborców - podporządkowania Londynu decyzjom płynącym ze Stanów Zjednoczonych. Ulubioną formą karykatur w gazetach nie-darzących sympatią premiera było portretowanie go jako pokojowego pieska prowadzonego na smyczy przez George'a Busha. W jakiejś mierze Blair stał się więc ofiarą własnego sukcesu. Odbudował brytyjską dumę z bycia mocarstwem i ta duma kazała jego wyborcom odrzucić nierówność w sojuszu z Ameryką.

Przez całe lata nazywano Blaira „te-flonowym Tonym", bo podobnie jak nie przywiera do pokrytej teflonem patelni, tak do brytyjskiego premiera nie przyklejało się żadne oskarżenie. Nawet nadmierna samodzielność polityczna jego żony, znanej prawniczki Cherie, porównywanej wielokrotnie do Hillary Clinton, nie szkodziła Blairowi. Nie zaszkodziło im i to, że wielokrotnie przypominano wyborcom Partii Pracy, iż jej lider urodził się w Szkocji, w bardzo zamożnej i znanej rodzinie adwokackiej, że ukończył drogą prywatną szkołę i konserwatywny Oxford. Dokładnie przeciwnie niż jego rywal z 1997 r. John Major. Lider konserwatystów pochodził bowiem z autentycznej rodziny robotniczej. Nie zaszkodziła również Blairowi wojna z potężnymi związkami zawodowymi. Przed objęciem przez niego przywództwa Partii Pracy laburzyści byli w istocie polityczną emanacją potężnych związków zawodowych, chroniących zdobyczy socjalnych tradycyjnej wielkoprzemysłowej grupy robotników. Potężny aparat związkowy był ostro lewicowy, recepty na kłopoty gospodarcze upatrując w upaństwowieniu firm, skutecznie blokując drogę do modernizacji państwa i gospodarki. Pani Thatcher złamała potęgę związków w państwie. Blair twardo i konsekwentnie odsunął ich od wpływu na politykę partii.

I nagle, pomimo początkowego entuzjazmu dla interwencji w Iraku, kiedy na jaw zaczęły wychodzić krętactwa wywiadu podającego obywatelom nieprawdziwe dane na temat zagrożenia ze strony Saddama Husajna, kiedy okazało się, że Brytyjczycy nie są w irackiej wojnie stroną podmiotową, a jedynie pomocnikami Amerykanów, teflon nie wytrzymał. Światowa wojna z terroryzmem stała się dla Brytyjczyków „brudną wojną" i popularność premiera zaczęła gwałtownie spadać, grożąc Partii Pracy utratą władzy.

Nie bez znaczenia był też fakt buntu w samej partii. Od Blaira odchodzić zaczęli najbliżsi współpracownicy. Niektórzy z powodu afer obyczajowych albo finansowych, inni, jak twardy Szkot Robin Cook, z powodu sporów politycznych. Ostatni sojusznik Gordon Brown postawił warunek -w połowie kadencji ustąpisz mi miejsca na fotelu premiera. I rzeczywiście, kierujący od 10 lat gospodarką brytyjską Brown został 27 czerwca premierem.

Czerwień i amarant

Blair odchodzi jako polityk niezwykłego sukcesu. Zbudował bardzo mocną pozycję Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Nawet podczas ostatniego szczytu w Brukseli zdołał wywalczyć właściwie wszystko, co Londyn chciał zmienić w traktacie konstytucyjnym. A równocześnie utrzymał pewien dystans tradycyjnie eurosceptycznej Brytanii od Brukseli. Wzmocnił sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i wygrał swoją własną wojnę z terroryzmem. Wybuchy bomb - podkładanych przez Irlandzką Armię Republikańską - były w Londynie kilkanaście lat temu codziennością. Zręczna polityka Blaira doprowadziła do pokojowej pacyfikacji północnej Irlandii. Poradził sobie z separatyzmem walijskim i szkockim. Wreszcie oddał władzę w kraju z minimalnym bezrobociem i wysokim wzrostem ekonomicznym.

Odchodzący premier nie zamierza zostać szacownym emerytem. Mówi się coraz częściej, że jest idealnym kandydatem na pierwszego prezydenta Unii Europejskiej. Natychmiast po odejściu z urzędu został specjalnym wysłannikiem mocarstw na Bliski Wschód. Na emeryturę jest zresztą zbyt młody. Był tym lokatorem, któremu na Downing Street 10 urodziło się dziecko. Skądinąd pieluchy może pozostawić swojemu następcy, gdyż Gordon Brown wprowadził się do rezydencji premierów z rocznym synkiem.

Po pożegnalnym spotkaniu premiera Blaira z Ojcem Świętym w mediach pojawiła się plotka, że „teflonowy Tony" zamierza przejść na katolicyzm (jest anglikaninem). Zobaczymy. Jedno jest pewne - obserwatorzy świata i polityki nieraz jeszcze będą słyszeć o Tonym Blairze. Bo w galerii bezbarwnych zer dominujących w światowej polityce jest on jedną z najwybitniejszych osobowości. Człowiekiem, który zdołał znaleźć trzecią drogę pomiędzy lewicowością a dobrze pojętym konserwatyzmem.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama