Abp Dzięga o in vitro

List jest ostrzeżeniem, pokazującym, na jakie konsekwencje naraża się osoba działająca na rzecz in vitro

Wreszcie! - chciałoby się powiedzieć. Wreszcie profesjonalny głos dotyczący zachowań katolików w sferze publicznej, głos zgodny z prawem kościelnym, jednoznaczny i nie wprowadzający zamieszania.

O tym, co grozi katolikom opowiadającym się za in vitro słyszeliśmy już różne rzeczy. Najgłośniejsze było chyba mówienie o ekskomunice, pociągające może niektórych swoją radykalnością - tyle że nieprawdziwe. Takie były (i są) wypowiedzi rozmaitych publicystów, taka wypowiedź zdarzyła się przed kilkoma laty jednemu z biskupów, co potem musiała prostować w swoim komunikacie Konferencja Episkopatu (siłą rzeczy dość oględnie).

Wypowiedzi, które wskazują na nieprawdziwe sankcje, mimo całego radykalizmu, są przeciwskuteczne - wprowadzają więcej zamieszania niż pożytku. Wywołują dyskusje, sprostowania (słuszne sprostowania!), w efekcie szum jest duży, ale przekaz bardzo niejednoznaczny.

Rzecz bardzo mocno dotyka prawa kościelnego, należało więc oczekiać, że kto jak kto ale przewodniczący Rady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski wyłoży rzecz prawidłowo. I tak rzeczywiście jest. Słowo arcybiskupa Andrzeja Dzięgi w moim odczuciu powinno być wzorem postępowania dla innych ordynariuszy.

Słowo abpa Dzięgi jest chyba pierwszym takim bardzo konkretnym wezwaniem polskiego biskupa do katolików zaangażowanych w sferze publicznej o wierność zasadom wyznawanej wiary. Oczywiście biskupi nie raz wyrażali swoje poglądy w kazaniach czy w wywiadach, ale właśnie list - skierowany przecież do wszystkich diecezjan - ma walor konkretnego wezwania.

Abp Dzięga pisze: "Gdyby jednak ktoś z katolików świadomie podpisał się lub głosował za dopuszczalnością in vitro, także poprzez pokrętną formułę jego dofinansowania wbrew obowiązującym w Polsce zasadom prawa, niech pamięta, że występuje przeciwko godności osoby ludzkiej i przeciwko prawu Bożemu. Sam się wtedy odłącza od pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim, póki następnie sprawy nie przemyśli, nie przemodli i nie zmieni publicznie swojego stanowiska. Do tego czasu niech pamięta, by nie prosił też Kościoła o dar Komunii świętej".

List na razie stanowi ogólne wezwanie. Warto przypomnieć w tym kontekście zdanie z komunikatu Konferencji Episkopatu z 19 VI 2010 r. "Osoby stosujące procedurę in vitro i z niej korzystające są zagrożone popełnieniem ciężkiego grzechu zrywającego więź z Bogiem i osłabiającego jedność z Kościołem Chrystusowym. Taki zaś grzech sprawia samowykluczenie z Komunii eucharystycznej aż do czasu otrzymania przebaczenia w sakramencie pokuty i pojednania". Podobnie publiczne działanie na rzecz in vitro w oczywisty sposób sprawia zagrożenie popełnieniem grzechu ciężkiego. No a człowiek, który popełnił grzech ciężki, nie może przystępować do Komunii św.

List abpa Dzięgi w tym momencie jest więc konstatacją faktu, który powinien być oczywisty dla wszystkich katolików. Ale być może nie tylko.

Można przypuszczać, że abp Dzięga kieruje swoje napomnienie/ostrzeżenie mając przed oczami drogę postępowania wyznaczoną przez kanon 915 kodeksu prawa kanonicznego. Zgodnie z tym kanonem „do Komunii świętej nie należy dopuszczać (...) osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim". W Stanach Zjednoczonych zdarza się, że biskupi wzywają do nieprzyjmowania Komunii św. polityków deklarujących się jako katolicy, którzy wypowiadają się za aborcją.

Jan Paweł II w encyklice „Ecclesia de Eucharistia" wzywał do stosowania tego kanonu: "W przypadkach zachowania, które na forum zewnętrznym, w sposób poważny, oczywisty i stały jest przeciwne normom moralnym, Kościół, w duszpasterskiej trosce o prawidłowy porządek we wspólnocie oraz o szacunek dla sakramentu, nie może wzbraniać się przed podejmowaniem odpowiednich kroków. W sytuacji jawnego braku dyspozycji moralnej winien stosować normę Kodeksu Prawa Kanonicznego, mówiącą o możliwości niedopuszczenia do Komunii eucharystycznej tych, którzy trwają z uporem w jawnym grzechu ciężkim" (n. 37).

Oczywiście abp Dzięga na razie tego kanonu jeszcze nie stosuje. List jest ostrzeżeniem, pokazującym, na jakie konsekwencje naraża się osoba działająca na rzecz in vitro.

Bardzo ważne jest następujące zdanie listu abpa Dzięgi: "Proszę szafarzy Komunii świętej, by o to nie pytali i nie pomijali nikogo przy rozdzielaniu Najświętszego Sakramentu". Po pierwsze bowiem tylko w przypadku zastosowania kanonu 915 można Komunii św. odmówić - a w tym momencie nie jest jeszcze stosowany. Po drugie zaś stosowanie kanonu 915 nie jest kwestią decyzji konkretnego szafarza udzielającego Komunii św.

Wezwanie do nieprzyjmowania Komunii św. powinno być po pierwsze skierowane przez biskupa, jako osobę która może działać w imieniu Kościoła, po drugie zaś zawsze musi być skierowane do konkretnego człowieka – nigdy do wszystkich osób popełniających jakiś grzech. Kanon 915 wskazuje bowiem na dwa warunki – upór i jawność. Upór w trwaniu w grzechu jest cechą postępowania konkretnej osoby. Podobnie jest z jawnością – ten sam grzech przecież przez jednego człowieka popełniany jest jawnie, drugi natomiast będzie starał się go ukrywać. Warto przy tym zauważyć, iż polskie tłumaczenie kanonu 915 nie oddaje w pełni łacińskiego peccatum manifestum – chodzi bowiem o grzech nie tylko jawny, co wręcz manifestowany.

Jeśli rzeczywiście abp Dzięga pisze swój list myśląc o zastosowaniu kanonu 915, można przypuszczać, że następnym krokiem będzie wezwanie do nieprzyjmowania Komunii św. skierowane już do konkretnej osoby - jeśli oczywiście taka potrzeba zajdzie (lepiej żeby nie zaszła).

Warto zauważyć, że na gruncie lokalnym sprawa jest jednoznaczna - wprowadzenie refundacji in vitro (a taki projekt stał się przyczyną listu arcybiskupa) jest jednoznacznym opowiedzeniem się za tą praktyką sprzeczną z etyką katolicką. Inaczej rzecz wygląda na szczeblu sejmowym. W tej chwili nie ma żadnych regulacji. Praktycznie każdy projekt ustawy dotykającej in vitro (no, prawie każdy) będzie więc krokiem w dobrym kierunku. Posłowie katoliccy powinni oczywiście dążyć do uchwalenia najlepszego projektu, w sytuacji jednak, w której nie będzie możliwe zebranie głosów za projektem optymalnym, również poparcie projektu gorszego nie musi być działaniem na rzecz in vitro. Może zdarzyć się wręcz przeciwnie - w pewnych okolicznościach poparcie projektu gorszego będzie działaniem na obrony życia. Tu więc sytuacja jest bardziej skomplikowana, trudno z góry przesądzać co się wydarzy.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama