I o co ten szum

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (45/2008)

I o co ten szum

Michał Gryczyński, publicysta „Przewodnika Katolickiego"

I o co ten szum?


Ostatnio dwukrotnie pisałem o PZPN, więc wypada mi odnotować, że głosami „leśnych dziadków" - jak nazywają piłkarski „beton", czyli starych działaczy - nowym prezesem został Grzegorz Lato. Możemy więc oczekiwać, że PZPN nadal pozostanie „państwem w państwie" i niewiele się zmieni. A to dlatego, że nowy prezes - kiedyś wybitny piłkarz - w życiu publicznym od lat związany jest z postkomuną, najpierw jako senator SLD, a potem członek komitetu wyborczego Cimoszewicza.

Kilka dni wcześniej doszło do spotkania Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim. Z doniesień medialnych można było odnieść wrażenie, że to jakieś niezwykle wydarzenie, bo spotkali się po roku i to na dwie godziny. Cóż, nie przesadzajmy. Największym osiągnięciem było to, że do spotkania w ogóle doszło.

Rozmawiali zaś o kryzysie finansów - złotówka leci ostatnio na łeb na szyję - aby nie dopuścić do zapaści w Polsce. Pogadali więc sobie, ale ich rozmowa niewiele przyniosła, bo obaj o sprawach gospodarczych mają raczej bardzo mgliste pojęcie. A potem zorganizowali osobne konferencje, z których zupełnie nic nie wynikało. Oświadczyli więc, jakbyśmy tego wcześniej nie wiedzieli, że istnieją pomiędzy nimi różnice zdań, ale coś trzeba będzie zrobić. Szkoda tylko, że nikt z nich nie powiedział co.

Rozmawiali o budżecie i o wejściu Polski w strefę euro. Podobno doszło do złagodzenia stanowisk obu stron, a premier zapowiedział konsultacje z innymi ugrupowaniami, czyli jakieś kolejne spotkania rytualne, nikomu tak naprawdę niepotrzebne. Potem odbyła się u prezydenta Rada Gabinetowa, którą rozpoczęła przepychanka o uczestnictwo w niej prezesa Narodowego Banku i doradców. Z podobnym, zapewne, skutkiem.

Zastanawiam się więc, skąd bierze się cały ten szum medialny towarzyszący takim spotkaniom? Mielibyśmy ekscytować się tylko dlatego, że nagle politycy wybudzili się z letargu, aby nam udowodnić, że są zatroskani o finanse Rzeczypospolitej? Na co te wszystkie rozmowy o wejściu w strefę euro, gdy ekonomiści wieszczą nadejście trudnych czasów, które mogą potrwać nawet całe lata? Na dobrą sprawę nikt jeszcze nie wie, jak bardzo dostaniemy w kość przez kryzys finansowy, który jest faktem, oraz gospodarczy, który będzie konsekwencją tego pierwszego. Tymczasem minister Chlebowski prezentuje dziesięciopunktowy program, który nawet lewacy sympatyzujący z PO nazywają „odgrzewanymi kotletami", bo nijak nie przystaje do rzeczywistości.

Z czego wynika, że rząd nadal buja w obłokach, a dyletanci debatują o ekonomii, jakby nie dostrzegali, że sytuacja całkiem się odmieniła. W tej sytuacji pozostaje nam, zacni utracjusze raju, tylko nadzieja, że nie będzie jak w rozprawie imć Mikołaja Reja z Nagłowic: „ksiądz pana wini, pan księdza, a nam prostym zewsząd nędza".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama