Przydałaby się współpraca

O polskiej polityce zagranicznej i współpracy między różnymi stronami sceny politycznej

Przydałaby się współpraca

Maria Przełomiec, publicysta niezależny

Przydałaby się współpraca


Bardzo lubię czytać pamiętniki. Szczególnie te kresowe z końca XIX i początku XX wieku. Po trosze dlatego, że z tamtych stron wywodzi się moja rodzina i opisywane miejsca oraz osoby często są mi znane z opowiadań Babuni czy Matki. Jednak główny powód tej lektury, to przyjemność chociażby pośredniego obcowania z ludźmi, dla których spełnianie postawionych przed nimi zadań było naczelną życiową dewizą.

Oczywiście nie należy uogólniać. Kresowe ziemiaństwo do aniołów nie należało, niemniej, jak mi się wydaje, odsetek ludzi poczuwających się do obowiązku wobec kraju i współobywateli był nieco wyższy niż obecna średnia krajowa.

W krótkim posłaniu napisanym dla dzieci i wnuków w 1941 roku po śmierci swojej żony Jadwigi z Dzieduszyckich Witold Czartoryski poleca im modlitwę za Dobrą Polskę. Nie wielką, silną, potężną - ale Dobrą. Polecenie nieco zaskakujące, zważywszy na czas - rok '41, czyli apogeum II wojny światowej. Ale być może właśnie fakt, iż Polska znalazła się wówczas pod rządami dwóch totalitaryzmów, będących ucieleśnionym złem, uzmysławiał konieczność modlenia się o dobro.

Wojna minęła, skończył się okres komunizmu, a mnie się wydaje, że modlitwa o Dobrą Polskę dalej pozostaje jak najbardziej aktualna. Dobrą, czyli także mądrą i odpowiedzialną.

Przy czym modlitwa to nie tylko słowa, ale także działanie. Nie byłoby źle, gdyby każdy z nas, uważających się za chrześcijan, spróbował właśnie w imię tej Dobrej Polski jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki -wobec rodziny, sąsiadów, społeczności, w której żyje, kraju.

Nie utyskiwać, że rząd okropny, a urzędnicy kradną, ale robić jak najlepiej to, co do nas należy.

Jeden z zachodnich socjologów stwierdził kiedyś, że nie powinno się narzekać na państwowe instytucje, bo te są takie jak naród, który reprezentują. Być może to uproszczenie, ale nie pozbawione sensu.

Stare pamiętniki potwierdzają też biblijną mądrość: komu więcej dano, od tego więcej się wymaga. Tę złotą myśl powinni sobie dobrze zakonotować polscy politycy. I może jeszcze jedną: polityk od męża stanu różni się tym, że ten pierwszy myśli o następnych wyborach, podczas gdy ten drugi o następnym pokoleniu.

W dzisiejszych czasach trudno o mężów stanu. Polska nie jest tu wyjątkiem. Z niepokojem patrzę na to, co się ostatnio dzieje. Wygląda, jakby głównym celem nowego rządu było odwrócenie wszelkich zmian, które zostały wprowadzone podczas ostatnich dwóch lat i zanegowanie absolutnie wszystkiego, co zrobili bracia Kaczyńscy. Oczywiście, że PiS popełniał błędy (i na pewno popełniać je jeszcze będzie), ale przecież nie wyłącznie. To, co dobre, trzeba kontynuować i ulepszać, podobnie jak trzeba korzystać z doświadczeń ludzi, nawet jeżeli należą oni do partii opozycyjnej.

Zupełnie np. nie rozumiem, dlaczego marszałek Sejmu nie zgodził się na wyjazd jako obserwatora na gruzińskie wybory prezydenckie byłego wiceministra spraw zagranicznych Pawła Kowala. Argument o oszczędnościach nie przekonuje. Można było zrezygnować z wysyłania do Tbilisi innych polskich parlamentarzystów, najdelikatniej mówiąc nieodznaczających się ani intelektem, ani znajomością problemu.

Gruzja jest, a przynajmniej być powinna jednym z głównych polskich partnerów m.in. dlatego, że przez jej terytorium biegną szlaki transportowe z regionu Morza Kaspijskiego (ropa, gaz) na Zachód. Rozumie to litewski prezydent Valdas Adamkus, który w przeddzień wyborów udał się do Tbilisi. Paweł Kowal, który niejednokrotnie przebywał tam jako wiceminister i mógł nie tylko obserwować wybory, ale także spotkać się z gruzińskimi politykami, z przyczyn oszczędnościowych nie pojechał... Szkoda, gdyż moim zdaniem byłoby to z pożytkiem nie tylko dla PiS czy prezydenta, ale także dla obecnie rządzącego ugrupowania.

Niedobrze się dzieje, bo polityka zagraniczna powinna być tym, co łączy rząd z opozycją, przynajmniej ta o wspólnym solidarnościowym rodowodzie. Powinna, tym bardziej że z PiS-em bardzo silnie związany jest obecny prezydent. Brak współdziałania na międzynarodowej arenie nic więc dobrego Najjaśniejszej Rzeczypospolitej nie wróży.

Niestety, ochoty do współpracy nie wykazuje żadna ze stron. Pałac Prezydencki upiera się np. przy kontrowersyjnych dyplomatycznych nominacjach, na posadę ambasadora przy jednej z międzynarodowych instytucji forsując człowieka, który jako rzecznik prasowy MSZ wsławił się tym, że udało mu się zrazić niemal wszystkich akredytowanych w Polsce korespondentów zagranicznych. Rząd protestuje tym razem słusznie, a w świat idzie sygnał - polskie władze znowu się kłócą.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama