Jedzmy ziemniaki

Cotygodniowy felieton z Przewodnika Katolickiego (7/2007)

Po kolejnych roszadach personalnych w rządzie opozycja nie przestaje rozdzierać szat, użalając się nad rzekomym chaosem i wieszcząc - który to już raz? - kryzys państwa. Wydaje się jednak, że przeciętnego człowieka znacznie bardziej interesuje np. dlaczego nie maleją podatki albo kiedy wreszcie zacznie się prywatyzacja zadłużonych szpitali, niż to, czy ministrem jakiegoś resortu będzie nadal Kowalski, czy Malinowski.

Większość ludzi pochłaniają zazwyczaj bardzo przyziemne problemy, jak choćby - nomen omen - spodziewany, gdzieś na przednówku, brak ziemniaków. Zanosi się więc, że po niedawnym zejściu ze „świńskiej górki" możemy wpaść w „ziemniaczany dołek". A wszystko za sprawą ubiegłorocznego nieurodzaju tych smakowitych bulw, bez których np. my - rodowici mieszkańcy Pyrlandii - nie potrafimy sobie wyobrazić porządnego obiadu.

Ludzie, jedzcie ziemniaki, dopóki są! Choć można się spodziewać, że sprowadzą nam wtedy kartofelki z innych krajów, to niepokój pozostaje, bo jak tu w Wielkopolsce jadać na okrągło ryż, kaszę i makaron? Tymczasem Mieczysław Wachowski, słynny „kapciowy" Lecha Wałęsy - szara eminencja „pookrągłostolowej" III Rzeczypospolitej - na dobre zagościł za kratkami. Pamiętam, jak przed laty Antoni Macierewicz, pytany na okoliczność, dlaczego na jego liście nie pojawiło się nazwisko p. Mietka, odpowiedział rezolutnie, że miał przedstawić informację o zasobach archiwalnych dotyczących współpracowników peerelowskich służb, a nie tych, którzy byli zatrudnieni na etatach. Cóż, miejmy nadzieję, że w tej sytuacji planowany przez Wałęsę powrót do aktywnej polityki mocno się opóźni. Bo to właśnie p. Mietek miał zbudować swemu pryncypałowi nowe zaplecze polityczne. Niewykluczone, że uda się udowodnić Wachowskiemu rozmaite niecne sprawki, a wtedy ów przedziwny tandem rozpadnie się na dobre, i to na długo, bardzo długo... Brak już miejsca, zacni utracjusze raju, na choćby kilka zdań o przygotowywanej ustawie, która umożliwi degradację generałów Jaruzelskiego, Kiszczaka czy Siwickiego, jako twórców stanu wojennego. Za tydzień ów brak na pewno nadrobię, ale na razie podaję pytanie, tak pod rozwagę: czy nie należałoby zacząć od osądzenia systemu, który panował w tamtych czasach? Uznajmy go za zbrodniczy, a konsekwencje staną się oczywiste. i

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama