W służbie Jej Królewskiej Mości?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (5/2007)

Z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi współpracowało 115 dziennikarzy telewizyjnych. Na kilka dni przed oficjalnym opublikowaniem raportu z likwidacji WSI minister Macierewicz ujawnił kolejną sensację - na początku lat 90. tajne służby próbowały wpływać na telewizję, nie tylko publiczną, ale także na tworzące się właśnie stacje prywatne. Do ich kierownictwa miały przeniknąć osoby oskarżane teraz o współpracę. Jak to było do przewidzenia, były szef WSI admirał Głowacki oznajmił, iż Macierewicz opowiada bzdury, ale do różnego rodzaju zaprzeczeń ze strony osób mniej lub bardziej związanych ze służbami zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Jeżeli informacje się potwierdzą, to trzeba przyznać, że polscy „bon-dowie" wybrali precyzyjnie. Telewizja jest medium najchętniej oglądanym, a więc ma największy wpływ na kształtowanie opinii publicznej. Co prawda nie przeceniałabym telewizyjnej „siły rażenia", szczególnie w sprawach najbardziej dla Polski istotnych. Ostatecznie w tychże latach 90. III RP weszła do NATO, w wyborach parlamentarnych 1997 r. zwyciężyła prawicowa AWS, a prozachodnia polityka nie budziła specjalnych obiekcji. Oczywiście nie wiemy, jak wyglądały wewnętrzne szczegóły. Czy i na ile media brały udział w partyjnych rozgrywkach, lansowaniu jednych a kompromitowaniu innych polityków, a co najważniejsze, jaki wpływ na to wszystko miały Wojskowe Służby Informacyjne. Szczególnie w ostatnim roku nie musiał on być jednak przesadny skoro PiS ostatecznie udało się WSI rozwiązać. Chociaż z drugiej strony niewykluczone, iż właśnie owe wpływy sprawiły, że do rozwiązania doszło dopiero teraz i że odbywało się ono przy akompaniamencie protestów przynajmniej części dziennikarzy.

Wyjście z tej sytuacji widzę jedno - jak najszybszą lustrację środowiska dziennikarskiego. Przyjęta w piątek przez Sejm ustawa może w tym pomóc. Lustracja dotyczyć powinna oczywiście czasów PRL. Jasne że ludzie, którzy współpracowali z komunistycznymi specsłużbami nie mogą pełnić żadnych odpowiedzialnych funkcji ani w urzędach państwowych, ani w Kościele, ani w mediach.

Moje poważne obawy co do skutków zapowiadanego ujawnienia raportu budzą natomiast poprzedzające całą operację przecieki. Ostatnio znowu pojawiło się nazwisko osoby, która zdaniem Macierewicza „splamiła się" współpracą z WSI. Współpraca polegała na napisaniu w latach 90. dwóch ekspertyz dotyczących spraw międzynarodowych.

To już drugi taki przypadek. Pierwszy dotyczy ujawnienia podobnego „grzechu" popełnionego przez jednego z najlepszych ekspertów od spraw wschodnich, autora poświęconej KGB książki „Tarcza i Miecz" Andrzeja Grajewskiego. Andrzej także miał nieszczęście napisać ekspertyzy dla wojskowych służb, przypomnę - już niepodległej Polski. W tajemniczy sposób informacja o tym przeniknęła do mediów i została skomentowana jako czyn naganny, gdyż zdaniem niektórych „dziennikarz nie powinien mieszać funkcji - albo informuje opinię publiczną, albo specsłużby".

Przepraszam, ale jeżeli jako dziennikarz dysponuję wiedzą, która może być wykorzystana dla dobra Najjaśniejszej, to co w tym złego ? Przypominam, nie chodzi o jakieś wewnątrzpartyjne rozgrywki, ale o informacje dotyczące spraw zagranicznych.

Na polskim rynku cała awantura Andrzejowi Grajewskiemu specjalnie nie zaszkodziła, przeważyły opozycyjna przeszłość i niewątpliwy autorytet, jakim się cieszy. Co innego w Rosji. Już wiadomo, że po ostatnich rewelacjach z Grajewskim nie zechce rozmawiać żadna z liczących się postaci rosyjskiego życia politycznego, nie mówiąc o tym, że teraz już sam wyjazd do Rosji mógłby okazać się dla Andrzeja niebezpieczny.

Jeżeli tak dalej pójdzie, minister Macierewicz wyleje dziecko z kąpielą. Na miejsce rozwiązanych służb nie da się bowiem stworzyć nowych, a jeżeli nawet, to ze świecą przyjdzie szukać chętnego do napisania dla nich chociażby najmniejszej ekspertyzy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama