Po wyroku

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (38/2006)

Żelazna dama polskiej finansjery wyszła z gmachu sądu wściekła. Oświadczyła, że po czasach wolności i solidarności nastała era podłości. A wszystko za sprawą uzasadnienia wydanego wyroku, z którego wynika, że: sprawa nie była „ani prosta, ani jednoznaczna", dowody są niekompletne - zniszczono teczkę pracy i teczkę personalną TW „Beata" -a proces miał charakter poszlakowy. Na dodatek pani sędzina wskazała na „gadulstwo lustrowanej" i oznajmiła, że wyrok jest jaki jest, ponieważ obowiązuje domniemanie prawdziwości oświadczenia lustracyjnego. Została więc uniewinniona jedynie z braku ewidentnych dowodów. A to tworzy sytuację mało komfortową nie tylko dla niej, ale i dla premiera, który już wcześniej zaproponował p. Gilowskiej powrót na stanowisko rządowe.

Wróci do rządu albo nie wróci - na dwoje babka wróżyła. Ale darujmy sobie dywagacje, bo w końcu to nie takie ważne, skoro w świetle nowej ustawy lustracyjnej i tak będzie figurowała w spisach IPN jako osobowe źródło informacji. A poza tym warto pamiętać, że rozmaite orzeczenia sądów lustracyjnych wzbudzały kontrowersje, więc nie ma powodu, abyśmy akurat to mieli przyjąć bezkrytycznie. Chyba że ktoś podziela przeświadczenie, jakoby z werdyktami sądowymi nie należało dyskutować.

Warto jednak pamiętać, że przyjęcie nowej ustawy poprzedził nie tylko proces p. Gilowskiej, ale także ujawnienie sprawy „Delegata" czy artykuły o Andrzeju Micewskim i Zbigniewie Herbercie. Wygląda to wszystko na kolejną próbę skompromitowania idei lustracji. Miejmy nadzieję, zacni utracjusze raju, że bez powodzenia.

Jak wiadomo większość chorób zakaźnych - odrę, świnkę, ospę wietrzną czy różyczkę - najszybciej i najłagodniej przechodzi się w dzieciństwie. Przed laty podczas studniówki w jednym z warszawskich liceów rozpoznano u uczennicy różyczkę, a wtedy obecny tam lekarz zaproponował przedłużenie zabawy, aby zaraziło się nią jak najwięcej dziewcząt. Wiedział bowiem, jakim zagrożeniem bywa różyczka u dorosłej kobiety, zwłaszcza w błogosławionym stanie.

Jeśli więc nie „odchorowaliśmy" lustracji przed kilkunastu laty, u progu tzw. transformacji ustrojowej, to trudno, trzeba będzie pocierpieć teraz. Pora naprawić ów grzech zaniechania. Ale szkoda, bo gdyby uczyniono to wtedy, Polska nie miałaby dzisiaj, zapewne, wielu problemów.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama