Nie wierzę w Rosję

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (17/2005)

Prawdziwe polsko-rosyjskie pojednanie jest konieczne, ale nie może odbyć się kosztem historycznej prawdy - te niewątpliwie słuszne słowa wygłosił podczas sobotnich katyńskich uroczystości prezydent Kwaśniewski. Nie wiem, czy taki był cel znanego ze swego pragmatyzmu polityka, ale w praktyce stwierdzenie to oznacza jedno: o jakimkolwiek rychłym polsko-rosyjskim pojednaniu nie ma co marzyć. Prawda historyczna, czyli przyznanie się do wzięcia udziału w 19 3 9 r. w czwartym rozbiorze Polski, do zamordowania ponad 20 tysięcy polskich oficerów, do zniewolenia po roku 1945 całej środkowo-wschodniej Europy, to według obecnej kremlowskiej propagandy manipulacje mające na celu uszczuplenie zasług ZSRR w walce z faszyzmem. Te właśnie zasługi będzie czcił cały świat zachodni, przybywając 9 maja do Moskwy. Nie chcę w tej chwili wdawać się w dywagacje, czy polski prezydent powinien, czy też nie uczestniczyć w obchodach. Odmowę trzeba było przygotować w sposób przemyślany wcześniej, tak jak to uczynili prezydenci Litwy, Łotwy czy Ukrainy. Teraz na wykręcanie się jest chyba za późno. Trzeba więc jechać i być może narażać się na kolejne afronty. Istotne jest jednak co innego - zdanie sobie sprawy z obecnie prowadzonej przez Rosję polityki.

Chodzi nie tylko o historyczne rocznice. W zeszłym tygodniu odbyło się w Krynicy Górskiej bardzo interesujące spotkanie - Forum polityczne Rosja-Unia Europejska. Dotyczyło ono różnych aspektów współpracy pomiędzy Moskwą a Brukselą. Konferencja, mimo że zorganizowana przez Polski Instytut Studiów Wschodnich, zgromadziła ekspertów głównie z Unii i Rosji. Przy czym w tym ostatnim wypadku chodziło o postaci naprawdę pierwszoplanowe, m.in. dwóch doradców Putina. Obserwacja zachowań rosyjskiej delegacji była więcej niż pouczająca. Rosja, owszem, z Unią współpracować chce, tyle że na własnych zasadach. Surowce energetyczne oczywiście dostarczać będzie, ale tak, by przy okazji załatwiać własne interesy, np. wymuszając budowę gazociągu pod dnem morza. Co prawda drożej, ale za to omija się takie niesympatyczne kraje jak Polskę, Litwę czy Ukrainę. Gdy interes się udaje, czyli Niemcy wyrażają zgodę i płacą, wszystko w porządku. Gdy tylko Europa zaczyna „brykać", Rosja się obraża. Bardzo to ładnie wyszło w czasie panelu poświęconego walce z terroryzmem. Po zadanym przez francuskiego eksperta pytaniu o zabicie Maschadowa, Rosjanie demonstracyjnie opuścili salę. „ Umom Rosji nie paniat, arszynom jejo nie izmierit (...) W Rassiju można tolko wierit" Rozumem Rosji nie pojmiesz, arszynami nie zmierzysz (...) W Rosję można tylko wierzyć.

Znany wiersz XIX-wiecznego poety słowianofila Tiutczewa znowu wydaje się być naczelnym hasłem rosyjskiej polityki. Zachód nie powinien traktować Rosji chłodno i racjonalnie. Powinien ją kochać, bo jest taka inna i wspaniała. Duch (imperialny) przeważa tam nad materią, wartości nad zepsutym zachodnim konsumpcjonizmem. Stąd polityka bierze górę nad ekonomią, stąd w imię „wyższych" celów, nieliczenie się z własnymi obywatelami. Stąd wreszcie śmiertelna obraza na każdego, kto tej wielkości Rosji i jej specjalnej misji dziejowej nie uznaje. Problem w tym, że jeżeli Zachód rzeczywiście chce, aby Rosja stała się normalnym demokratycznym państwem, powinien kierować się raczej nowelizacją poemaciku Tiutczewa, -„Pryszła paraj... twoja mat, umom Rassiju panimat". Z wszystkimi tego konsekwencjami.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama