Kwaśniewski nie lubi pytań

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (12/2005)

Nie chcę wyjść na chwalipiętę, ale do samego końca byłem święcie przekonany, że Aleksander Kwaśniewski nie stawi się na przesłuchanie przed komisją śledczą w sprawie Orlenu. Okazało się, że miałem rację.

Dlaczego prezydent nie dał się przesłuchać? Wynika to przede wszystkim z cech osobowych Aleksandra Kwaśniewskiego. W sytuacjach kryzysowych reaguje on zazwyczaj złością, agresją lub ucieczką. Klasyczne dwa przykłady to sprawa kłamstw na temat wykształcenia i zachowanie Aleksandra Kwaśniewskiego w sprawie lustracji w czasie poprzedzającym jego reelekcję.

Kiedy Kwaśniewskiemu udowodniono kłamstwo w sprawie wykształcenia i kiedy z tego powodu Sąd Najwyższy debatował nad ważnością wyborów, sam Kwaśniewski zniknął ze sceny publicznej, wybierając dwutygodniowy wypoczynek w Hiszpanii i starannie unikając mediów. Pierwszego wywiadu udzielił jako prezydent wiele tygodni później i to w ściśle kontrolowanych warunkach, by mieć pewność, że nie będzie musiał odpowiadać na niewygodne pytania. Podobnie było w czasie afery z pijaństwem w Charkowie. Prezydent milczał. Milczały podlizujące mu się media, Kancelaria wydała jedynie krótki komunikat na temat chorej goleni prezydenta, co wzbudziło powszechną wesołość, a mimo to była to jedyna informacja o wydarzeniu, jaka w ogóle znalazła się w „Gazecie Wyborczej".

W przypadku lustracji, kiedy okazało się, że UOP dostarczył teczkę prezydenta do sądu lustracyjnego, Kwaśniewski wyraźnie wściekły wycedził przed kamerami przez zęby „koniec zabawy" i groził konsekwencjami wszystkim, którzy maczali palce w doprowadzeniu do procesu lustracyjnego.

Kwaśniewski lubi wywiady, ale tylko wtedy, gdy ma pewność, że pytania są przewidywalne i gdy jest w stanie zapanować nad tym, by nie posunęły się zbyt daleko.

Przez półtora roku nie przyjmował zaproszenia do „Pulsu Dnia", bo wiedział, że tam pytań nie będzie mógł cenzurować. Nie udzielił wywiadu „Życiu", kiedy miał świadomość, że pytania mogą dotyczyć jego kontaktów z Władimirem Ałganowem.

Mówiąc krótko, Kwaśniewski boi się sytuacji, w której mógłby stanąć twarzą w twarz z pytaniami, które dotyczą tak jego działalności politycznej, jak i polityczno-biznesowego zaplecza i towarzystwa. To dlatego również nie zgodził się zeznawać przed komisją do sprawy Rywina.

Słyszałem publiczne komentarze lewicowych publicystów, którzy broniąc decyzji prezydenta, wprost nawiązywali do tego, że w sytuacjach dla siebie niewygodnych Aleksander Kwaśniewski potrafi publicznie uciekać się do kłamstwa. Tłumaczyli, że lepiej dla Polski i dla prezydenta, by w ogóle nie zeznawał (choć to wygląda fatalnie i sprawia wrażenie, że prezydent ukrywa prawdę o nielegalnych machinacjach), niż miałby narazić się na zarzut krzywoprzysięstwa przed sądem.

Jeśli nawet zwolennicy prezydenta mówią w ten sposób, to daje to sporo do myślenia na temat poziomu i kwalifikacji obecnej prezydentury.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama