Rok w zawieszeniu

Felieton - podsumowanie roku 2003

W polskiej polityce rok 2003 przechodzi do historii jako rok afer. Wkroczyliśmy weń z Rywinem, potem sypnęły się sprawa starachowicka, lekowa (z podskandalem w postaci pobicia przez działaczy SLD fotoreportera) i wiele innych, aż do grudniowej afery "leworęcznych bandytów". W pewnym momencie niemal każdy tydzień przynosił "newsa" o kolejnej sprzedaży publicznego majątku za zaniżoną cenę, kolejnym członku rządu łączącym w sposób niezgodny z prawem stanowiska, lokalnej partyjno-gangsterskiej sitwie etc. Szeroko omawiane, bulwersujące, sprawy te zdominowały wszelkie inne wydarzenia, nawet tak historyczne, jak przesądzenie polskiej akcesji do UE.

Jak jednak będą one oceniane z perspektywy kilku następnych lat, tego przewidzieć nie możemy. W roku 2003 ujawniono wiele afer bądź - jak w wypadku sprawy Rywina - mieliśmy do czynienia z przełomowymi i bezprecedensowymi odkryciami, obnażającymi patologię polskiego systemu politycznego. Ale żadna afera nie doczekała się w tym roku satysfakcjonującego finału. Rywinowi prokuratura postawiła marginalne zarzuty, Czarzasty nadal rozdaje karty w KRRiTV, a jego ludzie z "Ordynackiej" nadal kontrolują rady nadzorcze mediów publicznych; Kwiatkowski wciąż rządzi państwową telewizją, a konkurs na jego następcę zaczyna już nabierać cech farsy, ustawionej tak, aby następcą owym został człowiek z tego samego "układu". Z MSW, jak wszystko wskazuje, zamiast ludzi skłonnych współpracować z bandytami, powyrzucano raczej tych, którzy informowali o nieprawidłowościach prasę. Łapiński i Naumann, choć pozbawieni stanowisk, wciąż trzymają rękę na tworzonym według ich pomysłu państwowym monopolu lekowym, ba - nawet na kieleckiej prowincji nie zdołano niczego konkretnego zmienić, i wciąż rządzą tam przez swoich ludzi Długosz i Jagiełło. Rok 2003 obnażył brutalnie mechanizmy "kartoflanej republiki", w jaką zmieniła się Polska, ale mechanizmy te funkcjonują nadal i nie bardzo widać, kto może je zmienić, skoro opozycja jest słaba i skłonna mówić raczej o zmianach kosmetycznych, niż o radykalnym uderzeniu w przegniły system.

Słowem - jeśli pójdzie dobrze, rok 2003 będzie wspominany jako początek stopniowego oczyszczania i uzdrawiania polskiej polityki. Jeśli źle, sprawę Rywina i inne afery tego roku ustawią historycy obok głośnego procesu Adama Ponińskiego, który u schyłku dawnej Rzeczpospolitej dobitnie obnażył zgniliznę dogorywającego państwa - przypomnijmy, że skazany zdrajca i złodziej gromko uśmiał się wtedy z wyroku i zaraz wydał wielką ucztę, na którą przybyli niemal wszyscy ówcześni dygnitarze. Wciąż nie mamy pewności, czy takiej samej uczty nie wyprawi jeszcze Rywin.

Nie ulegajmy jednak łatwym analogiom. Choć trapiona rozlicznymi patologiami, Polska staje się częścią Unii Europejskiej. Od dawna stanowi część NATO. Wiele wskazuje, że będzie miejscem stacjonowania amerykańskich wojsk. Choć rosyjskie wybory można uznać za symbol dokonanego już powrotu Rosji w koleiny imperialnej polityki, sytuacja geopolityczna wciąż sprzyja nam, jak nigdy w naszej historii. Do Unii Europejskiej można mieć wiele zastrzeżeń, ale narzuca nam ona prawa i zasady likwidujące wiele patologii postkomunizmu. Ujawnienie przez amerykański wywiad rosyjskich powiązań prezydenta Litwy dowodzi, że na obszarach dla siebie ważnych sojusznicy nasi są zdolni do zdecydowanych posunięć. Polacy, pragnący naprawy swego państwa, mają prawo do nadziei.

Dopóki jednak nie wiemy, jak się to skończy, ocena roku 2003 musi pozostać w zawieszeniu.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama