Eksperyment czystego sumienia

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (3/2003)

Kanciarzy, mataczy i zwyczajnych nabieraczy nigdy nie brakowało, ale to, co się stało w ostatnich latach, zdaje się wskazywać już na istną plagę, czy jak kto woli, paradę oszustów. Skąd taki nagły wysyp szachrajstwa? Co sprawiło, że pojawiło się naraz tylu osobników, którzy chcą dla własnej korzyści okpić każdego, kto się im tylko nawinie na drodze do celu?

Jeśli ktoś z Czytelników ma wrażenie, że już to kiedyś czytał, nie myli się: tak rozpoczynał się mój felieton sprzed kilku miesięcy pt. „Parada oszustów”. Pozwoliłem sobie na maleńki eksperyment nie tylko po to, aby sprawdzić pamięć zacnych utracjuszy raju, ale również dlatego, że owa parada — z udziałem ludzi na stanowiskach — nadal trwa. Czasem pod pozorami eksperymentu.

Rzeszowska prokuratura po pięciu latach śledztwa skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw piętnastu osobom — w tym także szefowi mieleckiego WSK i Zakładu Lotniczego — podejrzanym o przywłaszczenie 16 milionów zł. Taką kwotę wypłacono spółce Grand Ltd. za rzekome pośrednictwo z kijowskimi zakładami Antonowa. Pamiętamy, że po aresztowaniach WSK Mielec upadł. Z kolei prokuratura w Katowicach zakończyła śledztwo w tak zwanej aferze paliwowej. Szefowie dwóch firm oraz piętnaście innych osób oskarża się o fikcyjne transakcje, służące zawyżaniu podatku VAT, dzięki czemu wyłudzono od Skarbu Państwa 115 milionów zł. Zaś prokuratura w Gdańsku wystąpiła z wnioskiem o aresztowanie prezesa i byłego członka zarządu gdańskiej Stoczni Cenal. Aresztowano ich pod zarzutem wyłudzenia przy pomocy fałszywych dokumentów kredytów bankowych i dokonania oszustw wobec sześciuset firm współpracujących ze stocznią, na łączną kwotę ponad 47 milionów zł.

Gdyby jednak ktoś sądził, że aresztowano ich dlatego, aby raźniej było zatrzymanym kilka miesięcy wcześniej prezesom Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA, to jest w błędzie. Dlaczego? Bo ci zdążyli już opuścić areszt za poręczeniem majątkowym. Owszem, po zbadaniu materiałów księgowych przez biegłych sądowych zarzuty prokuratury nie tylko zostały potwierdzone, ale nawet rozszerzyły się: początkowo oskarżano ich o wyprowadzenie z kasy stoczni sumy 35 milionów zł, a teraz już wiadomo, że owa „niegospodarność” sięga kwoty 70 milionów zł. Ale cóż to znaczy, skoro podejrzani są niewinni, bo — jak zapewniają — prowadzili „eksperyment ekonomiczny”, który się nie powiódł i w konsekwencji zakład upadł. Czyli co: mają czyste sumienia?

To, co sprzeniewierzono, przyniosło zyski powstałej w 1993 roku spółce z o.o., czyli Grupie Przemysłowej, założonej przez tychże prezesów holdingu — głównych udziałowców. Skupując od banków w zamian za kredyty akcje stoczni, Grupa Przemysłowa stała się w szybkim czasie większościowym udziałowcem stoczni. Były także i inne „eksperymenty ekonomiczne”, ale darujmy sobie ich wyliczanie. Bo słyszeliśmy o eksperymentach przyrodniczych, pedagogicznych, czy nawet literackich, ale nie o ekonomicznych. Chyba, że ktoś uznaje za eksperyment komunistyczne kołchozy?

Prawdziwy eksperyment jest doświadczeniem przeprowadzonym w celowo stworzonych, ściśle określonych warunkach, które można wielokrotnie powtarzać. Tylko że o takim eksperymencie wypada chyba powiadomić przed jego rozpoczęciem, a nie dopiero po zakończeniu?

Cóż, sumienie bywa niekiedy podobne do koryta, bo ma równie wielką pojemność, a czyste pozostaje tylko dlatego, że nikt go nigdy nie używał.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama