Moralna ślepota

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (11/2002)

List do Parlamentu Europejskiego kobiet, wyrażających zaniepokojenie rzekomym porozumieniem rządu i Episkopatu, przewidującym poparcie biskupów dla integracji w zamian za utrzymanie ograniczeń w dostępie do legalnej aborcji, jest wydarzeniem przygnębiającym. Mniejsza o to, że autorki słownie jedno zdanie wypowiedziane przez biskupa Pieronka uznały za warte poświęcenia mu ponad połowy swego listu, skierowanego, nie wiedzieć czemu, właśnie do Parlamentu Europejskiego, który w ogóle nie zajmuje się dopuszczalnością aborcji.

Chodzi jednak o coś znacznie poważniejszego. Otóż według sygnatariuszek listu aborcja jest kwestią „równego statusu kobiet i mężczyzn" oraz prawa kobiet „do samostanowienia o swoim życiu". Innymi słowy, aborcja jest prawem kobiety, czyli - dobrem. W ostatnich latach nawet zagorzali zwolennicy aborcji zwykle zaczynali swe wystąpienia od słów: „oczywiście, aborcja jest złem, ale...". W tej perspektywie aborcja rysowała się jako zło - zdaniem tych kręgów: zło konieczne. Teraz powraca przebrana za dobrodziejstwo dla kobiet.

Powiązanie aborcji i równego statusu obu płci ma niewątpliwie sens. Z powodu różnic biologicznych mężczyźnie łatwiej jest wyłgać się od odpowiedzialności za wspólne dziecko. Kobieta nie może powiedzieć: „to twoje dziecko, zrób z tym coś". Mężczyźni niejednokrotnie w nikczemny sposób wykorzystują tę swoją „przewagę". Ileż tu miejsca do działania dla zwolenniczek i zwolenników równego statusu kobiet i mężczyzn! Tyle że prawdziwe zrównanie polegałoby na tym, by świadomość tej współodpowiedzialności była powszechna i oczywista. Aby fakt porzucenia przez mężczyznę matki swojego dziecka nie spotykał się - jak to dziś często bywa - z powszechnym zrozumieniem, ale był uznawany za coś haniebnego i kompromitującego.

Zamiast zwiększenia odpowiedzialności mężczyzn, zwolenniczki „praw kobiet" proponują coś przeciwnego: ułatwienie aborcji jako środka umożliwiającego uniknięcie odpowiedzialności także kobietom. Zbyteczne dodawać, że w istocie ani mężczyzna, ani kobieta nie są w stanie pozbyć się moralnej odpowiedzialności za życie dziecka, które wspólnie powołali do istnienia. Ofiarą zaś zawsze pada dziecko. Tymczasem to słowo w ogóle w liście się nie pojawia!

Pod takim oświadczeniem podpisane są osoby (także o niekwestionowanych zasługach), których powołaniem - jako pisarek, reżyserek, artystek, aktorek, profesorów nauk humanistycznych - jest obrona człowieka i docieranie do prawdy o nim. Zamiast tego mamy tu przykład porażającej ślepoty moralnej. Wstyd.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama