Odkurzyć Plutarcha!

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (4/2002)

Nadeszły ferie zimowe, których ja w życiu nie miałem, więc może bym się oburzył i wystąpił o odszkodowanie. Ale nie wystąpię, bo chociaż ferii w lutym nie miałem, to jednak szkoła czasem organizowała tzw. kursy narciarskie. Tyle że zamiast „po nartach” łazić w tę i z powrotem po miejscowym deptaku, mieliśmy lekcje polskiego, biologii albo matematyki, w zależności od specjalności nauczyciela-opiekuna. Narty były przeważnie drewniane, pamiętam zwłaszcza zagięte w górę czubki desek jednego z dzisiejszych rektorów — złamały się podczas którejś krystianii. Ponieważ wyciągi należały wtedy do rzadkości, z otwartymi ustami słuchaliśmy opowieści starych narciarzy o foczym futrze, które przymocowane od spodu, ułatwiało podchodzenie w górę. Krzykiem mody były „plastiki” z Szaflar. Swoją drogą ciekawe, jak to się dzieje, że Słoweńcy potrafią dziś produkować supernowoczesne elany, zaś u nas produkcja nart chyba w ogóle zanikła. Pewnie wpadła do tej samej dziury, na której dnie leżą telefony: choć potencjał elektroniczny był wystarczający na potrzeby Układu Warszawskiego, to nie udało się go przekuć na taki sukces, jaki odnosi fińska Nokia, zasypująca świat swoimi komórkami.

Wróćmy jednak do ferii, z którymi wiążą się wyjazdy tych młodych ludzi, których rodziców na nie stać. Różne są opinie na temat młodzieżowych wyjazdów. Czasem szkolne eskapady wydają się nazbyt ekstrawaganckie. Mój wuj, który do szkół uczęszczał w Poznaniu, marszczy brwi, słysząc o zagranicznych, a nawet transkontynentalnych wyprawach dzieci — w czasach jego młodości ekscytująca była wycieczka do Puszczykowa. Nie zrozumiałaby tych migracji również jedna z moich ciotek, którą zawsze bolała głowa, gdy opuszczała rodzinny Śląsk w poszukiwaniu świeżego powietrza. Ale są i inne argumenty. Przerwijmy wypoczynek na krótką lekcję łaciny: Navigare necesse est, vivere non est necesse. „Żeglowanie jest koniecznością, życie nią nie jest” — twierdził Plutarch, który raczej nie należał do mojej rodziny, ale przemawia do mej wyobraźni. W wyjazdach nie chodzi bowiem tylko o zdrowie fizyczne, zresztą na temat wpływu „zielonych szkół” na zdrowotność młodego organizmu zdania też są podzielone. Podróże są konieczne, bo mają korzystny wpływ na zdrowie umysłowe. Błogosławię szczęśliwy splot okoliczności, który pozwolił mi podróżować po Zachodzie jeszcze przed rokiem 1989. Mijając z pięcioma dolarami w kieszeni wystawy pełne towarów, których w kraju nigdy nie widziałem, zostałem impregnowany na szok wolnego rynku, polegający na tym, że wszystko jest, tylko pieniędzy nie ma. Najważniejsze jednak, że podróże niszczą stereotypy i pozwalają się przejrzeć w czarodziejskim zwierciadle oczu ludzi, których nigdy nie spotkalibyśmy w naszej dzielnicy. Dlatego, choć już na nic nas nie stać, podróże młodych powinniśmy popierać. Dlatego tak bolą oszczędności na zniżkach komunikacyjnych dla młodzieży — ułatwienie im wypraw, nie tylko do i ze szkoły, to nie łaska, to konieczność. A poza tym chrześcijanie zawsze byli w drodze.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama