Byle do jesieni (2005)

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (40/2001)

Sądząc po wesołości panującej w sztabach wyborczych ugrupowań, którym elektorat wręczył mandat w pierwszym dniu jesieni, najbliższa kadencja upłynie radośnie, choć może nie wszystkim będzie do śmiechu. Przekrój nowego parlamentu jest wielce zróżnicowany, więc zapewne odpowiada zróżnicowaniu naszego społeczeństwa. Abstrahując (przepraszam za to inteligenckie słowo, ale będę, proszę elektoratu, pracował nad sobą, by w przyszłości rzecz wyrazić prościej), a więc abstrahując od przynależności partyjnej posłów, na ławach sejmowych zobaczymy szeroką panoramę polskiego społeczeństwa. Nie tylko większość ma tu swoich przedstawicieli, nie tylko mniejszości narodowe, ale nawet telewizja TVN zdołała umieścić na sejmowej ławie jednego z bohaterów programu "Big Brother", dla niepoznaki startującego w barwach SLD-UP (6 mln wyborców - jak niewielu trzeba ich zdobyć, by rządzić niepodzielnie!).

Ma Austria swojego Haidera, mamy teraz my Leppera. Tamten jest, co prawda, doktorem prawa, ale ten za to taki swojski. Poza tym mówi nie gorzej od prawnika, ponieważ odbył solidny staż w instytucjach wymiaru sprawiedliwości. Przy takiej praktyce żadne austriackie gadanie nie wpędzi go w kompleksy. Wiwat Miller, wiwat Lepper, wiwat wszystkie Stany, jak zawołał jeden z mych przyjaciół, który rozładował syndrom napięcia powyborczego, nawiązując kontakt z konsulatem amerykańskim w sprawie uzyskania wizy pobytowej. O Lidze Polskich Rodzin nie będę pisał, bo wierzę, że to przeważnie katolicy, zaś Pismo Święte nakazuje najpierw pomówić z bratem, potem zaprowadzić go do kościoła, a nie od razu opisywać w gazecie.

Do kościoła warto będzie zaglądać częściej niż dotychczas. Trzeba się będzie dużo modlić. I to nie o sprawny rząd, bo ten na pewno powstanie. Nawet gdyby zwycięzcy zdobyli mniej niż połowę głosów, to mam pełne do nich zaufanie, że uzyskają poparcie dla gabinetu - a cóż to za problem w naszej rzeczywistości wyłuskać paru posłów z ugrupowań nominalnie opozycyjnych? Trzeba się będzie modlić, żeby Polski nic złego nie spotkało. A po wyjściu z kościoła, trzeba iść do szkoły. Bo dużo jeszcze musimy się nauczyć. Przynajmniej ci, którzy dostrzegą, że uczyć się trzeba, bo jeśli ktoś uważa, że zjadł wszystkie rozumy, to oczywiście do szkoły nie pójdzie. Przede wszystkim trzeba się nauczyć, jak uczyć, że nie ma prostych rozwiązań, że tak jak w przyrodzie działa prawo grawitacji, tak w ekonomii obowiązuje zasada "nie ma darmowych obiadów" - za wszystko trzeba na tym łez padole zapłacić.

Na razie największą cenę zapłacił rząd i premier Buzek osobiście. Na szczęście zdążyli wykonać mnóstwo czarnej roboty dla Ojczyzny. Obudziliśmy się w Polsce innej, ale nie będzie łatwo w niej popsuć tak wiele, jak dwie kadencje temu. To tylko w mitach Herkules wychodzi zwycięsko z ciężkich prób. W Polsce Opatrzność interweniowała nieraz, teraz uznała, że Jerzy Buzek powinien odpocząć po swym trudzie. Panie Premierze, wiem, że Pan ten wyrok przyjmie z chrześcijańską pokorą. Za Pańskie poświęcenie - serdeczne Bóg zapłać.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama