Szalikowcy i kibice

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (29/2001)

Ostatnie dni przyniosły szereg wydarzeń, których konsekwencje nie tylko dotykają bieżącego życia politycznego, ale zadecydują także o kształcie polskiej polityki w ciągu najbliższych miesięcy. Postępującej erozji środowiska tworzącego niegdyś AWS nie może przesłonić nawet doraźny sukces, jakim był wybór Mirosława Sekuły na nowego szefa NIK. Jak się wydaje, jego dotychczasowa działalność gwarantuje właściwe funkcjonowanie tej instytucji kontrolnej w obliczu nieuchronnego przejęcia władzy przez postkomunistów. Tymczasem Leszek Miller - szermując retoryką zaczerpniętą z piłkarskich boisk i domu Wielkiego Brata - zapowiada "przywrócenie normalności", ale zapomina dodać, że chodzi mu o normalność w wydaniu postkomunistycznym. Jak trafnie zauważył Andrzej Olechowski, w miastach, gdzie rządzi SLD, zamiast "zapachu chleba" (co obiecuje Miller) częściej można spotkać się z zapachem korupcji, pijaństwa, nepotyzmu i niegospodarności. Scenariusz dla Polski pod rządami ekipy Millera bardziej niż "opowieść z tysiąca i jednej nocy" przypomina klasyczny film grozy: najpierw czeka nas trzęsienie ziemi, a potem napięcie będzie rosło. O tym, że te prognozy nie są wyssane z palca, świadczy fakt, że po jednym z wywiadów przyszłego premiera dla zagranicznej prasy (w którym Miller zapowiedział załamanie gospodarki) pierwsza przestraszyła się złotówka, tracąc na swojej wartości.

Jednak nawet najbardziej buńczuczne i kłamliwe wypowiedzi szefa SLD nie skłonią jej potencjalnych wyborców (a chodzi o około połowę chcących głosować) do zmiany swoich preferencji, jeśli prawica będzie dalej kompromitowała się wydarzeniami w stylu "afery Szeremietiewa" czy wewnętrznymi sporami, których liczba rośnie wprost proporcjonalnie do ilości prawicowych list wyborczych. Groźba pozostania pozaparlamentarną opozycją wisi już nie tylko nad UW, ale coraz częściej także zagląda w oczy liderom AWSP. Być może wielu z nich, grzeszących pychą i polityczną amatorszczyzną, potrzebuje doświadczenia oglądania Sejmu i wielkiej polityki jedynie w telewizji. Wbrew czarnym scenariuszom wcale nie martwię się, że zabraknie ludzi mówiących "w moim imieniu". Ostatnie deklaracje liderów Platformy, zapowiadających pozostanie w bezwzględnej opozycji do SLD, czy tworzące się nowe środowisko prawicowych działaczy, skupionych wokół cieszącego się nadal wielką popularnością byłego min. Kaczyńskiego, dają gwarancję kontroli obietnic SLD-owskich "gruszek na wierzbie".

Jednak wciąż największym problemem społecznym wydaje się być niechęć prawie połowy dorosłych Polaków do brania udziału w życiu politycznym, czego konsekwencją jest wysoka wyborcza absencja. I myślę, że właśnie to jest najpoważniejszym zadaniem czekającym naszych polityków: co zrobić, żeby wyraźniej niż krzyk "politycznych szalikowców" z drużyny Millera zabrzmiał głos prawdziwych kibiców, którzy na razie wolą pozostać w domu.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama