Odmarsz na z góry upatrzone pozycje

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (18/2001)

Sport śledzę z przeciętnym zaangażowaniem. Dotarto do mnie jednak, że polscy hokeiści osiągnęli pewien sukces, wygrywając w grupie A pierwszej dywizji. Stalin pytał, ile dywizji ma rzymski papież, a ja spytałem sam siebie, ile dywizji ma światowy związek hokejowy. Bardzo lubię język angielski, ale zachęcałbym do umiarkowania w nieokiełznanej żądzy adaptowania każdego anglicyzmu. Dawniej nie było żadnych "dywizji", tylko grupa A, w której nie mieliśmy szans na zwycięstwo, tym bardziej że na ogół graliśmy w grupie B. Teraz wygrywamy grupę A, ale to jest tylko część I dywizji. Czy przegrywając, trafilibyśmy do I Brygady? Nawet nie śmiem domyślać się, dokąd teraz awansowaliśmy. Do I Armii? A może do Frontu Białoruskiego?

Gdy Polacy triumfowali w kolejnej dyscyplinie zimowej, w zimnej Nysie odbyły się tzw. prawybory, które potwierdziły, iż front jest u nas jeden - nazywa się Sojusz (dawniej Front Jedności Narodu), armia jest też jedna - nazywa się Platforma, zaś reszta to mnóstwo dywizji i pułków, czyli kupa pospolitego ruszenia. Słowo "dywizja" pasuje tu nadzwyczajnie, bo źródłosłów ma ten sam, co podział i dzielenie. Wynikiem dzielenia jest iloraz, przy czym w obecnej sytuacji szczególnie ważna jest druga połowa: raz — to ilość mandatów poselskich, na jakie można liczyć wskutek podziałów. Ja tu sobie żartuję, a tymczasem jeden z przywódców przyszłej opozycji najprawdopodobniej pozaparlamentarnej -już nie pamiętam który, tylu ich jest - skomentował wyniki prawyborów słowami: "musimy się wziąć do pracy". Rzeczywiście, ja bym na jego miejscu już się zaczął rozglądać za jakimś zajęciem, bo jesienią może być trudno wobec szalejącego bezrobocia. Ci, którzy mimo wszystko pozostaną w polityce, będą na pewno zahartowani — tyle zimnych pryszniców albo wpędza w reumatyzm, albo służy zdrowiu. Tylko czy to zdrowie jeszcze się do czegoś przyda?

Przemawia przeze mnie gorycz. Jestem przekonany, że wśród zwycięzców sprzed czterech lat niejeden by się znalazł o niebo lepszy od lansowanych tu i ówdzie kandydatów do przyszłego rządu. Może sytuacja jest taka, że na nią nie ma mądrych. Może oprócz pracowitych i zdolnych za dużo się znalazło słabych i tracących poczucie realizmu w politycznych labiryntach. Może za mało było uczciwej rozmowy o sprawach trudnych - wbrew tradycji "pierwszej" Solidarności, kiedy to rozprawiano czasem bardzo długo, ale dostatecznie długo, żeby nikt nie czuł się zignorowany. Może skarżąc się na nieprzychylność mediów, nie potrafiono dać im szansy w postaci celnych argumentów. Może...

Jakoś nie wyszło. Mieliśmy aksamitną rewolucję, będziemy mieli aksamitną restaurację (to też z obcego języka, ale w przeciwieństwie do "dywizji hokejowej" już się przyjęło). Skończy się rozbicie i nastąpi eskalacja jedności społeczeństwa. Będzie więcej kobiet u władzy. Lud twierdzi, że urzędniczki przychylniej traktują mężczyzn. Mężczyznom będzie więc lepiej. Podejrzewam, że feminizm to wynalazek jakiegoś męskiego szowinisty.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama