Hańba

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (12/2001)

Sala Sejmu znów stała się miejscem gwałtownego sporu o najnowszą historię Polski. Parlamentarzystów podzieliła propozycja uchwały oddająca hołd organizacji WiN (Wolność i Niezawisłość) - najważniejszemu ugrupowaniu powojennego poakowskiego podziemia. Gwałtowny spór po raz kolejny pokazał, że postkomuniści wciąż nie potrafią (a i nie widzą specjalnego powodu) pogodzić się z prawdą o najnowszej historii Polski. Nie po raz pierwszy słyszymy od postkomunistów, jakoby historia miała nam przeszkadzać w rozwiązywaniu bieżących - skądinąd niezmiernie doniosłych problemów. Narodowa tradycja nie jest więc podstawą naszego myślenia o dobru wspólnym, czymś, co w istocie dotyczy każdego Polaka. Historia w tej wizji staje się przedmiotem osobistych zainteresowań - zawodowych ("zostawmy historię historykom") lub prywatnych tych, którzy mają takie hobby. Historia w tym ujęciu nie jest wspólnocie politycznej potrzebna, przeciwnie - przeszkadza, zajmując cenny czas, który można zużyć na rozwiązywanie konkretnych problemów. Wybierzmy przyszłość... Po drugie, dowiadujemy się, nie istnieje coś takiego jak "historia Polski", zwłaszcza najnowsza - wspólna, zgodna z obiektywną prawdą wizja, pod którą mogą się podpisać wszyscy Polacy. Nie chodzi tu o normalne w pluralistycznym społeczeństwie akcentowanie rozmaitych składników narodowego dziedzictwa, rozmaitych tradycji. Chodzi o coś więcej: nie ma zgody co do spraw podstawowych. Ściślej biorąc: jedna strona odmawia przyjęcia do wiadomości niewygodnej prawdy. Dlatego słyszymy, że po wojnie walczyła "prawica" z "lewicą", a nie obrońcy niepodległości ze zwolennikami narzucanego siłą uzależnienia od Związku Sowieckiego. W tej wizji niepodległościowa część PPS to, oczywiście, prawica... Nie chodzi mi o to, by skomplikowany wachlarz postaw Polaków wobec narzucanego przemocą systemu sprowadzać do dwóch biegunów. Rzecz jednak w tym, że aby uczciwie rozważać skomplikowane ludzkie wybory, trzeba przede wszystkim trzymać się prawdy - tej staromodnej, obiektywnej prawdy, która odbieranie siłą narodowi niepodległego bytu nazywa właśnie w ten sposób. W Polsce po wojnie nie było wojny domowej. Było podporządkowywanie sobie Polski przez Związek Sowiecki. Po stronie narzuconej władzy stanęła część Polaków. Czynili tak z bardzo różnych powodów, w różny też sposób się zachowywali. Nie zmienia to w niczym faktu, że bohaterowie WiN walczyli o niepodległość Polski, a tropiący ich ubecy stali po stronie obcego mocarstwa. Dopóki postkomuniści nie będą potrafili tego wprost i bez niedomówień przyznać, nie mogą oczekiwać, że istotna część opinii publicznej będzie ich uznawać za taką samą partię jak inne.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama