Z życia pand

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (9/2001)

„Mężczyźni są jak pandy” — powiedziała znajoma, komentując film przyrodniczy o rzadkich ssakach. Domyślnie spytałem, czy chodzi o to, że też wymagają nadzwyczajnej ochrony. „Nie — odparła bezlitośnie — oni są tak samo leniwi”. Rzeczywiście, pandy baraszkowały, przewracając się z boku na bok w swoim bambusowym raju, najwyraźniej nieświadome troski marszczącej czoła najbardziej troskliwych przedstawicieli ludzkości.

Nie były to miłe dla męskiego ucha słowa, ale codzienna obserwacja dostarcza wielu argumentów pilnie krzątającym się kobietom, których bezustanna ruchliwość jest wyrzutem sumienia dla gorszej połowy ludzkości. Mężczyźni hołubią w sobie przekonanie, że chociaż krzątanina wywiera wrażenie, to przecież lenistwo jest motorem postępu — wystarczy pomyśleć o wynalazcy ogrzewania centralnego, którego znudziło noszenie węgla w wiaderku — ale czasem wypada przyznać rację damom. Mężczyźni są oczywiście trochę bardziej inteligentni od pand, więc opanowali sztukę kamuflażu, pozwalającą ukrywać bezczynność za parawanem zajęć bezproduktywnych, bezcelowych i nikomu niepotrzebnych.

W ostatnich latach w związku z tymi obserwacjami przybiera na sile trend domagający się większego udziału kobiet w życiu publicznym w ogólności, a życiu politycznym w szczególności. Coraz to słyszymy o koncepcjach rezerwowania specjalnej puli miejsc na listach wyborczych właśnie dla pań. Podaje się nawet stosunkowo liczne przykłady, że kobiety lepiej sobie dają radę z rządzeniem, panie prawicowe i lewicowe potrafią wymienić nazwiska patronek ich politycznej emancypacji. Nawet mężczyźni, zwłaszcza ci bardziej postępowi, przychylnie patrzą na zbliżającą się zmianę warty. Być może kobieta potrafiłaby na przykład poradzić sobie z problemem bezrobocia, o którym wciąż się słyszy, natomiast nie słychać, kiedy słuch o nim zaginie. Niestety, właśnie rzecznik rządu oznajmił, że harmonogram prac nad rozwiązaniem problemu znów się opóźnił.

Ludzie, rządzie drogi — toż trzeba pracować nad rozwiązaniami rano, wieczór, we dnie i w nocy. Wiele czasu już nie ma i jeśli nie przejmują was obecni bezrobotni, to pomyślcie chociaż o swojej sytuacji za parę miesięcy! Jeśli wy czegoś nie zrobicie, to chyba nie liczycie na to, że premier Miller coś wymyśli. Wybitny (to ukłon w stronę tych czytelników, którzy twierdzą, że nie dość kochamy przew. Millera) ten polityk, po wcześniejszych ekscesach, gdy za wszelką cenę — nawet kosztem dobrego smaku — chciał udowodnić, że jest mężczyzną, przeszedł ostatnio na pozycje żeńskie. Każde włączenie telewizora upewnia nas w przekonaniu, że on się krząta. On już mówi jak kobieta, dokładniej, jak sales manager z open air marketu (czyli, po polsku, przekupka z targu). Ta sama pewność siebie, to samo operowanie ogólnikami i przekonanie o jedynej słuszności własnego zdania. W dodatku przewodniczący premier in spe zapowiada sprzątanie, w czym tak się zapamiętał, iż chce sprzątać nawet 3 Maja, goniąc nas do urn wyborczych. On nie jest pandą; to szop pracz, pszczółka 3 Maja, kobieta i mężczyzna w jednym.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama