Społeczeństwo odwetu?

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (6/2001)

Po wstrząsającej zbrodni dokonanej na czteroletnim Michałku znów natężyły się glosy domagające się kary śmierci. Padło też przerażające zdanie:

„W niektórych przypadkach kara śmierci to jedyna sprawiedliwa kara”. Pan, który to powiedział, nie jest - niestety - odosobniony w swych poglądach. Co więcej, powołuje się - i to zasadnie - na opinię większości naszego społeczeństwa.

Powiem otwarcie: przeraża mnie ta żądza odwetu. Reakcja osób bezpośrednio dotkniętych, które wskutek bandyckiej zbrodni utraciły kogoś z najbliższych, jest zrozumiała. Należy się im respekt, współczucie, pomoc w cierpieniu. Trudno mi jednak pochwalać na-głośnienie i eksponowanie ich przeżyć oraz stów dyktowanych głęboką boleścią serca. Nie chodzi tylko o prawo do intymności, chodzi o fatalne oddziaływanie tego epatowania widzów opiniami wyrażonymi pod wpływem ciężkiego, osobistego doświadczenia. W ten sposób utrwala się bowiem przekonanie o słuszności odwetu. Tworzy się groźny klimat spo-łeczny, klimat odwetu, a nie skruchy. Miejmy odwagę przyznać: nie jest nam obce pragnienie zemsty, potęgowane przez nagłaśnianie reakcji zrozumiałych wprawdzie, ale jakże emocjonalnych!

Tego samego dnia, gdy podano wiadomość o zbrodni dokonanej na Michałku, dowiedzieliśmy się, że nastolatkowie, poszukiwani od sylwestra przez setki policjantów i GOPR, przez prawie trzy tygodnie żyli sobie w Czechach, aż wpadli wskutek bandyckiego napadu w sklepie z obuwiem w Pradze. Matka dziewczyny jest - co zrozumiałe - szczęśliwa, że córka żyje, ale chce mieć „święty spokój”. Inne spostrzeżenie: kolega, który chodził z kolędą, poczynił taką deprymującą obserwację: otóż, inaczej niż to było dawniej, rodzice bardzo często bagatelizują i wręcz usprawiedliwiają różnego rodzaju wyczyny ich dzieci, nie odczuwają żadnego skrępowania wobec księdza; to co dawniej było wstydliwe, uchodzi za normalne.

Różnica między zbrodnią a - tylko - przestępstwem jest oczywista. Ale równie oczywiste jest, że we wszystkich takich i podobnych przypadkach mamy do czynienia ze złem. Ono gdzieś się zaczyna. Trzeba mieć odwagę powiedzieć sobie, iż to my jesteśmy, to nasze społeczeństwo. Bandziory i zbrodniarze to nasi współwyznawcy, wyrośli i wychowywali się wśród nas. Nie uciekajmy od pytania o naszą własną moralność, o nasz stosunek do kaprysów naszych pociech, o nasze poczucie wstydu. Jak my żyjemy? - to pytanie, od którego trzeba zacząć.

Nawoływanie do zaostrzenia kar i do odwetu wywołuje reakcję łańcuchową. Bo skoro odwet, to nie tylko życie za życie, lecz też oko za oko, ząb za ząb... Oszustwo za oszustwo, pomówienie za pomówienie, krzywda za krzywdę... Ale poczucie krzywdy jest subiektywne. Może przeto ktoś zemścić się na nas za krzywdę, którą wyrządził mu ktoś inny, ale mocniejszy odeń. Może wziąć odwet na nas, bo nasłuchał się o konieczności odwetu, o wrogach, o „niszczeniu Polski od dziesięciu lat”, „wyprzedaży”, „grabieży”, „rozwalaniu”... A jest tak, że ci sami, którzy tak domagają się odwetu, mawiają też, że (na przykład) „wszyscy kradną” - czyli: wszyscy na wszystkich będą brać odwet? I dlatego oblatują mnie ciarki, gdy słyszę „ząb za ząb”. Była to zasada czasów przedchrześcijańskich, mająca złagodzić barbarzyńskie obyczaje (za jeden ząb tylko jeden, nie całą szczękę!). W chrześcijańskim narodzie musi dziwić takie manifestacyjne lekceważenie Ewangelii (p.Mt 5,38).

Naprawa społeczeństwa nie dokonuje się przez odwet, lecz przez skruchę.

opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama