Zmieńmy elektorat

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (43/2000)

Parafrazując słowa poety:„ Chcieliście Kwacha, no to go macie, skumbrie w tomacie, pstrąg!”. I co teraz mamy zrobić? Wynająć aktora Kryszaka, żeby małpował Kwaśniewskiego? Zmienić Krzaklewskiego? Na dnie z honorem lec? Te interesujące wyjścia ewakuacyjne niekoniecznie są wyjściem z sytuacji, co nie znaczy, że niektórych z nich (stawiam na numer dwa) nie należy zastosować dla higieny życia społecznego. Do rządu już się pcha Miller i rzesze współautorów sukcesu prezydenta elekta, którzy nie mogą doczekać się państwowych posad — przecież tak się napracowali, że ponadtrzyletni post jest dla nich nie do zniesienia. Różni mądrzy ludzie teraz się wypowiadają o zmianach na samej górze, porozmawiajmy dla odmiany o zmianach na niższych poziomach.

Zmienić trzeba elektorat, a dokładniej jego obraz w oczach większości wyborców. Tuż przed wyborami Radio Tok FM urządziło wolną trybunę: ludzie dzwonili, zachęcając do głosowania na swego kandydata. Najpierw z radością, a potem z postępującym zdziwieniem słuchałem rzesz zwolenników Krzaklewskiego, których było znacznie więcej, niż to wynikało z sondaży. Jednak wielu spośród nich używało takich argumentów przeciw Kwaśniewskiemu, których mimo wszystko nie godzi się powtórzyć. Myślę, że ci ludzie — świadomie lub nie — nastraszyli niezdecydowanych, którzy może by i głosowali przeciw reelektowi, ale odstręczyła ich ta menażeria, w której towarzystwie musieliby się znaleźć. Zresztą od lat trwa przyprawianie gęby wyborcom AWS-u i przedstawianie ich jako mało wykształconego, za to bardzo krwiożerczego i zakompleksionego „ciemnogrodu”. Bardzo to przypomina Urbanowską koncepcję walki z przeciwnikiem i nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że typowy (w oczach urobionej opinii publicznej) „wyborca” AWS-u przed telefonem do radia czyta w„ Nie”, jak się ma zachować.

Tymczasem po stronie „solidarnościowej” jest wielu uczciwych i kompetentnych ludzi, znakomicie równoważących medialność aktora Pazury albo fachowość wicemarszałka Borowskiego, który w wieczór wyborczy nie rozumiał najprostszych wykresów z poparciem dla poszczególnych kandydatów. Ci ludzie nie powinni się bać mówić o wizji Polski, powinni mieć jednak wsparcie „techników”, którzy dotychczas zrobili bardzo wiele, aby przekaz tej wizji odbywał się z zakłóceniami. „Technicy” to różne indywidua, które się ulokowały pomiędzy rządem a elektoratem. Tak jak za komuny Jaruzelski był na co dzień mniej dokuczliwy od zakładowego sekretarza partii, tak teraz na kiepski wizerunek rządu pracują rzesze facetów kompromitujących chrześcijaństwo, „Solidarność” i demokrację. Trzeba się ich pozbyć i to jak najszybciej, najlepiej jeszcze przed 11 listopada. Skoro nie mają nawet tyle rozumu, żeby chronić własne stołki i zamiast wychodzić ze skóry gorszą ludzi w województwach, powiatach i gminach — muszą odejść. Trzeba zerwać z nową nomenklaturą, energicznie szukać poza partyjnymi kuluarami takich jak Lech Kaczyński, którym biurko nie zasłania widoku na Polskę. Bez intensywnego „wietrzenia” środka, góra z dołem będą się rozchodziły coraz bardziej.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama