Wojna bez końca?

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (43/2000)

Ten konflikt zaskoczył niemal wszystkich, a jego rozmiar i bezwzględność przekreśliły miesiące trudnych rozmów i na dłuższy czas zamknęły zarówno Żydom, jak i Palestyńczykom drogę do kompromisu i pokoju. Chociaż w Izraelu oficjalnie nie przedstawia się żadnych danych na temat liczby ofiar trwających od dwóch tygodni zajść, zdaniem miejscowych źródeł liczba zabitych przekroczyła już sto, a rannych jest ponad trzy tysiące. Wśród ofiar zdecydowaną większość stanowią Palestyńczycy. Kolejne ofiary przyniosły naloty izraelskich śmigłowców bojowych, będące odwetem za lincz na izraelskich żołnierzach.

Niemal cały świat obejrzał w telewizji wstrząsające zdjęcia egzekucji wykonanej na 12-letnim arabskim chłopcu, Mohamedzie Adirze, którego nie obronił nawet ojciec, błagający po hebrajsku żołnierzy, aby nie strzelali. W ostatni czwartek zmarł inny chłopiec, który został na oczach dziennikarzy postrzelony przez izraelskich żołnierzy, gdy we wtorek wraz z grupą swych rówieśników obrzucał kamieniami i butelkami z benzyną posterunek wojskowy w Strefie Gazy. Nie zapominając, że ofiary są po obu stronach konfliktu, trzeba przypomnieć, że iskrą, która wywołała wybuch, była wrześniowa wizyta przywódcy izraelskiej prawicy Ariela Szarona na jerozolimskim Wzgórzu Świątynnym, gdzie mieszczą się Kopuła Skały i meczet Al-Aksa. Przez arabskich mieszkańców miasta została ona odebrana jako próba potwierdzenia wyłącznych praw żydowskich do całej Jerozolimy.

W Izraelu od razu pojawili się, mocno zaniepokojeni rozwojem sytuacji, amerykańscy dyplomaci, ale — jak uważa część obserwatorów — skuteczność tych mediacji jest odwrotnie proporcjonalna do liczby przybywających do Jerozolimy czy Ramallah polityków. Obok Amerykanów dużą aktywność wykazują także państwa arabskie. Liga Arabska potępiła izraelskie ataki na koszary i posterunki palestyńskich sił policyjnych i inne obiekty w Ramallah i Gazie, podkreślając, że „niszczą one proces pokojowy”, a samą sytuację określiła jako „bardzo poważną i niepokojącą”. Sekretarz stanu USA Madeleine Albright ogłosiła oficjalną deklarację, w której zwraca się do przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata i premiera Izraela Ehuda Baraka, aby uczynili wszystko dla przerwania rozlewu krwi. Ojciec Święty zaapelował o położenie kresu przemocy i o ustanowienie pokoju na Bliskim Wschodzie. Dzień wcześniej w Watykanie gościł były premier Izraela i laureat Pokojowej Nagrody Nobla Szimon Peres. Jednak kluczowym pytaniem pozostaje kwestia, czy obie strony konfliktu chcą jeszcze dialogu i pokoju, czy też są już na prostej drodze do wojny?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama