Na podpałkę już tylko Czarnogóra

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (40/2000)

Trudno jest wróżyć, co stanie się z Jugosławią po wyborach prezydenckich. W większości krajów świata w podobnych wypadkach można się oprzeć na wynikach przedwyborczych sondaży. Tutaj jest to ryzykowne. Choć prognozy ośrodków badania opinii publicznej przewidują wyraźne zwycięstwo kandydata opozycji, Vojislava Kośtunicy, rzeczona opinia uważa jednocześnie, że prezydentem pozostanie Slobodan Milosević. Na rozwiązanie tego paradoksu wskazuje stan ducha większości Serbów. Mają oni dość dziesięcioletnich rządów dyktatora, podczas których Jugosławia - wplątując się w kolejne przegrane wojny spadła z wyżyn względnego dobrobytu do poziomu kraju Trzeciego Świata. Nie wierzą w uczciwość Milosevicia, który w lipcu przykroił konstytucję, tak by móc kandydować ponownie w wyborach; którego sztab przygotował po swojemu głosowanie w Kosowie i Czarnogórze, praktycznie poza kontrolą organizacji niezależnych. Ale, co gorsza, nie wierzą też samym sobie. Nie znają własnej siły, choć jeśli wierzyć sondażom - jest ona niemała.

Ten pesymizm w dużej mierze spowodował zawód postawą Zachodu, popierającego, nawet zbrojnie, siły odśrodkowe w Federacji Jugosłowiańskiej. Większość Serbów jest teraz przekonana, że nikt, ani w kraju, ani poza jego granicami, nie chce lub nie jest w stanie im pomóc.

Fatalizm i determinacja nie są dobrym fundamentem przemian politycznych. Wie o tym "Slobo", który w obawie przed czekającym go trybunałem w Hadze zrobi wszystko, by utrzymać się przy władzy. Jeśli nie uda mu się dostatecznie sfałszować wyborów, może nawet rzucić na ofiarę Czarnogórę, tak jak rzucał już Chorwację, Bośnię i Kosowo. Bo chociaż rząd tej republiki, podobnie jak większość jej mieszkańców, bojkotuje wybory, zapowiadając secesję z Federacji, w Czarnogórze pozostaje jugosłowiańska (czytaj: serbska) armia - zresztą to w jej koszarach, podobnie jak w proserbskich domach prywatnych, pootwierano wyborcze lokale. Dla Milosevicia jest to sytuacja wprost idealna do rozpętania kolejnej zbrojnej zawieruchy, ponownego ogłoszenia się jedynym zbawcą narodu... i unieważnienia wyniku wyborów.

Kośtunica ma znacznie trudniejsze zadanie: musi nie tylko wygrać te wybory, ale udowodnić, że je wygrał. Musi umieć nie tylko nie dać się sprowokować, ale też przekonać Serbów, że w ich kraju może być inaczej oraz że to "inaczej" - może oznaczać "lepiej".

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama