Klajster

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (39/2000)

Rozwijamy się szybko, poza Irlandią najszybciej w Europie. Możemy więc ufnie patrzeć w przyszłość, tak jak radzą ulubieńcy elektoratu zgrzytający zębami na wszelkie aluzje do przeszłości. A przyszłość maluje się wspaniale: poziom Grecji — jeśli Grecja nie przyśpieszy — osiągną nasze dzieci w wieku dojrzałym. Gdy Polska ewentualnie osiągnie średni zachodnioeuropejski poziom Produktu Krajowego Brutto, to dzieci naszych dzieci będą już stare. Po jedenastu latach wysiłku okupionego biedą i bezrobociem nasz PKB na głowę jest dwa razy niższy niż w Czechach, półtora raza niższy niż na Węgrzech, a przecież przy całym szacunku dla pobratymców i bratanków aspiracje mamy wyższe. Jak wyjaśnić tę zagadkę: dlaczego wciąż brak pieniędzy na wszystko, skoro tak zaciskamy pasa i zęby goniąc Zachód?

Na to pytanie ulubieńcy opinii publicznej niechętnie udzielają odpowiedzi, poza rytualnym przeklinaniem rządu. Żeby bowiem odpowiedź była pełna, trzeba jednak sięgnąć do przeszłości. Na Pałacu Kultury mają teraz zainstalować największy zegar w Europie. Gdyby on miał cztery tarcze, to przynajmniej jedna z nich mogłaby pokazywać, ile dolarów co sekundę musimy płacić naszym zagranicznym wierzycielom. Wychodzi ponad dziewięćdziesiąt, osiem milionów na dobę, trzy miliardy rocznie. Tik — minimalna pensja, tak — emerytura, tik — lekarstwa, tak — podwyżka dla nauczyciela. Co to za długi? Kto je zaciągnął? Buzek? Wałęsa? Krzaklewski? Nie, dzięki ludziom ,,Solidarności” zmniejszono je o połowę, bo taki owczy pęd do darowania zapanował wśród kapitalistów, gdy się dowiedzieli, że w Polsce skończył się komunizm. Za to dzięki długom tak tanio i dobrze się żyło w peerelu. Ale to przecież przeszłość, a przeszłość nie jest w modzie, chyba że można w ONZ-cie pochwalić się sukcesem sierpnia. W trosce o przyszłość chronią ludzi przed przejęciem mieszkań na własność, bo nie byłoby ich stać na remonty (dobrze, że reforma rolna już się dokonała, bo przy tej argumentacji żaden rolnik nic by nie dostał). Ulubieńcy opinii publicznej dowodzą, że sami lepiej znają się na remontach. Przecież terminowali u majstrów, którzy budowali osiedla nadające się do generalnego remontu jeszcze przed zasiedleniem. Ulubieńcy zaklajstrują ściany według własnego uznania, plącząc się po mieszkaniu w nieskończoność (bo „wicie — roboty huk”), no i — jak przekonują — taniej. Tak tanio, że mnie na to nie stać, bo za pół roku sytuacja będzie jeszcze gorsza.

Tymczasem naród bardzo pięknie zaprasza majstra-klajstra do rządzenia, mimo iż dotychczas głównie gadał zamiast naprawiać — zresztą nie mógł, bo w imię solidarności z przeszłością, o której nam zabrania mówić, uważa, że w zasadzie nie ma czego naprawiać. Gdy już czarna robota będzie wykonana i długi zmaleją, to położy się wałek. I tylko tę pacykarską robotę będzie widać.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama