Wakacje na wszystkich kanałach

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (33/2000)

Gdy człowiek od rana widzi góry, które mimo pstrykania pilotem nie znikają, to znaczy, że jest na wakacjach, czyli w samym środku tego filmu przyrodniczego, który właśnie chciał zmienić na kryminał albo tercet pana Dziewiątkowskiego. Pilot nie wystarczy, chciałeś człowieku wczasów, to rusz się trochę. Kryminał też możesz zobaczyć, wystarczy, że w okolicy odbywa się jeden z festiwali sponsorowanych przez producentów piwa, he, he, bezalkoholowego. W Mrągowie piknik z muzyką country zapełnił areszty, a, niestety, zdarzyła się też ofiara śmiertelna. O mniejszych występkach nawet nie warto wspominać. Melomani nie mogą narzekać, bo obok chrzęstu łamanych kości czasem jednak można posłuchać dźwięków jako tako harmonicznych. Najczęściej zresztą mimo woli. Po turnusie w atrakcyjnej miejscowości z ulgą się wraca do miejskiej kamienicy, którą syn sąsiadów próbuje zniszczyć za pomocą głośników - ale tylko wtedy, gdy nie ma rodziców, a ponadto czynsz jest niższy od ceny pokoju w kurorcie. Miłośnikom sportu powodzi się na urlopie lepiej niż przed telewizorem - mają czas i mogą się wybrać na mecz ligowy. W zwykłej telewizji tego nie zobaczą, bo zwykła telewizja, jak zwykły proszek, do starych plam dorzuca nowe. Najnowsza polega na tym, że kibice za swój abonament nie mogą nawet zobaczyć goli. W końcu dosyć już golono, teraz będą tylko strzygli - podobno bardziej skutecznie, bo w końcu odprawy dla członków zarządu kosztowały swoje - 88 tysięcy dostał pan Andrzej Kwiatkowski, żeby nie poszedł do konkurencji. Trzeba przyznać, że ładnie się zachował i nie poszedł. Że odprawa należy się tym, którzy odchodzą? A cóż to za przesądy! Może tak dawniej bywało, a przecież nie można bez przerwy żyć historią. Najlepiej w ogóle o niej zapomnieć, jak przekonują postępowi kandydaci do prezydenckiej godności oraz ,,Gazeta Wyborcza". Podczas wakacji można też spotkać jakiegoś kandydata, bowiem uprawiają oni turystykę objazdową i nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Być może ,,na żywo" takie spotkanie jest ciekawe, bo ze sprawozdań telewizyjnych to nie wynika. Wielu z nich wypowiada zdania głęboko słuszne, tyle że chyba posługują się inną konstytucją niż ta, którą mam w domu. Według mojego egzemplarza ich obietnice graniczą z zamachem stanu, bo prezydent nie ma takich uprawnień, które byłyby im potrzebne. Liczni kandydaci prowadzą w istocie kampanię wyborczą do parlamentu, pewnie dlatego, że nie wierzą, iż lokator pałacu się wyprowadzi. Gdyby nie sąd lustracyjny, to już chyba nikt nie ośmieliłby się nawet pomyśleć, że p. A. Kwaśniewski nie wykupił abonamentu. ,,Swój chłop w pałacu", jak go określił pan Graczyk w ,,Gazecie Wyborczej", nasz polski kandydat na miejsce świeckiego świętego, osierocone przez księżną Dianę. Żeby wygrać, musiał się zniżyć do walki wyborczej, ale nie wolno z nim walczyć, bo przecież jest głową państwa. Co twoje, to moje, a co moje, to nie rusz, jak żartobliwie wykładano zasady socjalizmu. Socjalizm, jak te góry za oknem, nie chce zniknąć z ekranu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama