Wartości pierwszego świata

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (27/2000)

Wszyscy znają pojęcie drugiego i trzeciego świata. Drugi to ten za „wielką wodą”, odkryty przez Kolumba. Nazwa „trzeci świat” obejmuje kraje będące na etapie rozwoju. W latach politycznej polaryzacji świata wokół dwóch „wielkich mocarstw” — USA i ZSRR — używano też nazwy „trzeci świat” dla oznaczenia krajów nienależących do żadnego z owych dwóch bloków.

Już sama nazwa „drugi”, względnie „trzeci świat”, zakłada istnienie „pierwszego” świata”. Faktycznie jednak nie używa się określenia „pierwszy świat”, po prostu świat jest postrzegany z perspektywy europejskiej. Ilustruje to dyplom, jaki otrzymałem, kiedy zajechałem na najdalej na zachód wysunięty skrawek Europy, Cabo da Roca w Portugalii. Potwierdza się w nim mój pobyt na miejscu, z którego „owiani duchem wiary i przygód kawalerowie wyruszali szukać nowe światy dla świata”. Właśnie, nowe światy dla świata, owego pierwszego, europejskiego.

Z punktu widzenia geograficznego nie było i nie ma żadnych powodów, by Europa uważała się za pierwszy świat; na geograficznej mapie świata Europa to cypel wielkiego, azjatyckiego kontynentu. Wyznacznikiem owego pierwszego jest jej cywilizacja, zwana też zachodnią. Panuje zgoda, że jest to cywilizacja wyrosła z korzeni judeochrześcijańskich oraz z dziedzictwa klasycznego antyku, czyli starożytnej Grecji i Rzymu.

Przyjmuje się, że wyróżnikiem poszczególnych cywilizacji są „wartości” jako coś, o co — wedle przekonania ludzi — chodzi w ich życiu i co wyznacza ich zachowania. Dziś rozpowszechniony jest pogląd, że wartości charakteryzujące cywilizację europejską to wolność, sprawiedliwość i solidarność. Taki zestaw wartości świadczy o stawianiu jednostki przed grupą społeczną. Cywilizacja europejska nosi znamiona indywidualistyczne, nie kolektywistyczne, akcent kładzie się na godność i pozycję osoby ludzkiej. W myśli chrześcijańskiej uzasadnia się tę pozycję stworzeniem człowieka na obraz Boży, filozofowie greccy podkreślali w tym kontekście zdolność człowieka — i tylko człowieka — do doskonalenia się. Niezależnie od uzasadnienia, charakterystyczne dla cywilizacji europejskiej jest przekonanie, że człowiek — właśnie jako człowiek — to wartość podstawowa.

Konsekwencją tej indywidualistycznej, personalistycznej cechy stała się rola, jaką w Europie przypisywano wspólnotom dobrowolnie, świadomie nawiązywanym przez ludzi. Człowiek rodzi się i wyrasta we wspólnocie naturalnej, jaką jest rodzina. Jej znaczenia dla rozwoju osobowego człowieka nie da się przecenić. Ale w Europie życie społeczne nie zamykało się we wspólnotach naturalnych, takich jak rodzina, ród, plemię. Ceniąc i chroniąc rodzinę, utrzymując żywe więzi naturalne, Europejczycy nawiązywali inne jeszcze wspólnoty — na różnych poziomach i o różnorakim charakterze. Charakterystyczne było to, że tworzyli je dobrowolnie, ale traktowali je jako wiążące. Jako przykład niech tu posłużą pierwsze gminy chrześcijańskie, obejmujące ludzi różnego stanu i pochodzenia, wolnych, ale także niewolników. Miasta starożytnej Grecji też można tu przypomnieć.

Z tymi procesami uspołecznienia jednostek wiązały się oczekiwania wobec drugiego człowieka. Właśnie poczucie wolności rodziło postulat sprawiedliwości. Każdy chciał być traktowany przez drugiego jako równy w wolności. Skoro nawiązywano wspólnoty, spodziewano się solidarności ze strony partnerów. Zachowania ludzkie musiały być obliczalne, każdy wiedział, na co może liczyć, ale też, co winien świadczyć w zamian. To zaś oznaczało wysokie uznania dla — po pierwsze — prawa wszystkich obowiązującego, oraz — po drugie — pracy ludzkiej. „Europa” powstała wszak jako wspólnota prawna, nie przypadkiem też u jej początków znalazła się programowa wskazówka św. Benedykta: „módl się i pracuj”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama