Łupów nie oddamy

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (4/2000)

Zmiana na stanowisku prezesa Polskiego Radia oraz ogromne odprawy, jakie otrzymali dwaj odwołani członkowie zarządu, zwróciły uwagę opinii publicznej na tę instytucję. Po raz kolejny okazuje się, że mimo dziesięciu lat istnienia III Rzeczypospolitej, kwestia funkcjonowania mediów publicznych, a w szczególności ich relacji do polityków, należy do spraw wciąż nierozwiązanych.

Polskie Radio pozostaje w cieniu publicznej telewizji. Na rynku radiowym, wymagającym kapitałów nieporównanie mniejszych niż telewizja, udało się wprowadzić pluralizm znacznie szybciej i skuteczniej. Radio publiczne nie budzi też takich emocji u polityków, ponieważ nie jest tak skutecznym środkiem kreowania ich wizerunku. Wszystko to sprawia, że o ile Telewizja Polska jest wciąż obiektem politycznych bojów, o tyle wokół Polskiego Radia panuje względna cisza.

Ostatnie wydarzenia przypomniały jednak, że ono także dostarcza łupów, którymi dzielą się polityczne koalicje — te oficjalne, tworzące rządy, i te nieoficjalne, których istnieniu z udawanym oburzeniem zaprzeczają ich uczestnicy. Tym więc, którzy zamieszanie wokół PR uznają za przykład upolitycznienia mediów publicznych, warto przypomnieć losy władz TVP i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wszystkie te instytucje są nie tyle nawet upolitycznione, co po prostu w całości polityczne. Najmniejsze prawo do krytyki tego stanu rzeczy mają ci, którzy nie tylko nie ruszyli palcem, żeby coś zmienić, ale sami w tej grze uczestniczą, czerpiąc z tego niemałe polityczne korzyści.

Niestety, powodów do optymizmu nie widać znikąd. Odpolitycznienie mediów publicznych wymaga zmiany prawa, co leży w gestii polityków. Jak widać, nawet względnie mniej ważne publiczne radio też jest łupem nie do pogardzenia. PSL walczy o posady z właściwą temu ugrupowaniu niezręczną bezceremonialnością — inni czynią to bardziej subtelnie. Dlaczego zresztą mieliby tego nie robić, skoro — jak wskazuje przykład odwołanych członków zarządu PR — posady dają możliwość zabezpieczenia kolegom materialnej przyszłości na nie najgorszym poziomie?

Skoro więc ci, którzy mogliby zmienić sytuację, są zainteresowani zarówno politycznie, jak i materialnie w jej utrzymaniu — czeka nas zapewne powtarzający się rytuał nieszczerego oburzenia i hipokryzji. A przyzwoitość? Za nią nie można uzyskać ani dostępu do władzy, ani honorarium.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama