Cisza w (dolnym) eterze

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (2/2000)

Mało kto pamięta, że wśród licznych pamiątek odziedziczonych po komunizmie są także tzw. niskie częstotliwości, czyli taki zakres fal UKF, na których można słuchać programów radiowych emitowanych wyłącznie na obszarach byłego bloku wschodniego. Podobnie było z telewizją - zamiast standardowego systemu PAL w krajach socjalistycznych funkcjonował wyłącznie system SECAM. Wraz ze zmianą systemu społeczno-politycznego szybko rozpoczął się demontaż pozostałości komunizmu w eterze. Niemal błyskawicznie z naszych telewizorów zniknął system wschodni, zaś setki tysięcy (jeśli nie miliony) sztuk importowanych z Dalekiego Wschodu telewizorów odbierało filmy i programy telewizyjne równie dobrze nad Wisłą, jak i nad Renem. Do zmian zachęcił nas sam nadawca, rezygnując parę lat temu z emitowania sygnału w systemie SECAM.

Podobnie miało być z radiem - nowe, szersze (a więc przez to bardziej pojemne) pasmo między 87,5 a 108 MHz miało stać się standardem. Wzorem Niemiec czy Czech już w połowie lat dziewięćdziesiątych w Polsce wszystkie stacje radiowe miały nadawać na nowych, tzw. wysokich częstotliwościach. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji „zniechęcała” nadawców do emisji programu w niskim paśmie przekonując, że to tylko zbędny wydatek, bo za parę lat nikt o tym paśmie nie będzie już pamiętał. Niestety, bez powodzenia, ponieważ zabrakło konkretnych aktów wykonawczych i rozporządzeń. W tym samym czasie, kiedy resort łączności zastanawiał się, kiedy ostatecznie powinniśmy się rozstać z niskimi, wschodnimi częstotliwościami, KRRiT hojną ręką rozdawała kolejne koncesje z prawem nadawania programu radiowego na niskich częstotliwościach. Działo się tak nawet wówczas, gdy już było powszechnie wiadomo, że 1 stycznia 2000 w dolnym paśmie powinniśmy słyszeć co najwyżej brzęczenie muchy.

Doszło do sytuacji, w której wszyscy czują się trochę oszukani. Wielcy nadawcy komercyjni powinni zamknąć stacje nadające w niskim paśmie, co spowoduje zachwianie w tzw. słuchalności (zwłaszcza jeśli dla kogoś zrobiony zostanie wyjątek). Prywatni właściciele rozgłośni (w tym m.in. nadawcy katoliccy) kilka lat temu zapłacili za prawo nadawania najczęściej na dwóch równoległych pasmach (chodzi o spore sumy), a dziś są zmuszeni do rezygnacji z obsługi niskich częstotliwości, choć często koncesja daje im takie prawo jeszcze przez dwa lata. Stracą także słuchacze, zwłaszcza ci starsi, którzy z różnych względów nie kupili nowych odbiorników, a dziś zostają często bez kontaktu ze światem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama