Dęby i fiołki. O przyjaźni

Z Antoniną Krzysztoń rozmawia Judyta Syrek

Dęby i fiołki. O przyjaźni

W jednej z piosenek wołasz do świętego Franciszka i mówisz, że czekasz na niego. Dlaczego akurat na świętego Franciszka?

Trudno jest analizować coś, co było wiele lat temu, bo przez ten czas przebyłam już jakąś drogę, ale pamiętam, że czułam wtedy niezmierną bliskość jego osoby. Piosenka „Lament na św. Franciszka” powstała po przeczytaniu książki „Kwiatki św. Franciszka”. Uważam, że zawiera ona przekaz, z którego wyłania się autentyczny obraz osoby świętego. Czytając, czułam sercem, że św. Franciszek był także taki, jakim opisał go autor. Franciszek był dla mnie pewną drogą do człowieka. Pokazał to, co wydaje mi się istotą spotkania z drugim człowiekiem, istotą tego, czego poszukuję w sobie, co naprawdę jest wartościowe i co jest sensem człowieczeństwa.

W św. Franciszku jest spokój, ciepło. Czy tego potrzebowałaś i poszukiwałaś w drugim człowieku?

W świętym Franciszku jest spokój, radość, ale jest też cierpienie. I na pierwszy rzut oka, te stany nie mieszczą się w sobie a nawet się wykluczają, ponieważ potocznie sądzi się, że albo człowiek jest szczęśliwy, albo cierpi. Natomiast w postaci św. Franciszka jedno współgra z drugim. Światło, które widzę w św. Franciszku - bo zawsze widzę go świetlistego i myślę, że każdy na swój sposób odbiera tego świętego, każdy może docierać do jakiejś nitki, która go z nim łączy - to światło miłości, w której trwał i całym sobą starał się żyć. Bezustannie żył w stanie miłości, przyjaźni i tym wszystkim obdarzał zarówno człowieka, jak i wszelkie stworzenie. To, jakim on jest w istocie, może będzie nam kiedyś dane zobaczyć.

Patronem od spraw miłosnych jest św. Antoni Padewski. Często zadawałam sobie pytanie, dlaczego nie św. Franciszek, bo kiedy myślę o nim, kojarzy mi się z miłością i przyjaźnią...

O św. Franciszku można powiedzieć, że jest patronem przyjaciół. On uczy nas przyjaźni, a sposób, w jaki to czyni, jest mi bliski. Ale przecież nie tylko św. Franciszek uczy nas przyjaźni.

W piosence „Inny świat” śpiewasz o spadaniu łusek z Twoich oczu. Czy „Lament do św. Franciszka” był także po to, aby zobaczyć świat inaczej?

Niektóre teksty piszę intuicyjnie. W piosence „Inny świat” śpiewam dokładnie: „niechaj spadają łuski z moich oczu”. Bo to nie człowiek może sam sobie zdjąć łuski z oczu, nie jesteśmy w mocy tego uczynić. Nowe widzenie świata jest łaską, a to, co sami możemy zrobić - to prosić Boga o nią. Niektórym ta łaska jest po prostu dana, jak św. Franciszkowi, inni muszą o nią błagać. Choć z drugiej strony pozostaje tajemnicą, czy św. Franciszek nie błagał o nią każdego dnia.
Człowiek ma w sobie pewną tęsknotę i wyobrażenia. Chciałby, żeby było tak, a nie inaczej, może pójść pewną drogą, ale może się okazać, że nie jest mu ona przeznaczona. To jest tak, jak z aktorkami, które chciałyby zagrać Ofelię, ale nikt im tego nie zaproponował, bo nie były stworzone do tej roli. Może i my będziemy chcieli żyć dokładnie tak, jak św. Franciszek i iść tą samą drogą, ale ona nie wszystkim jest dana. Droga jego świętości jest niezwykle wymagająca. Jak bardzo trzeba się na niej wypalać, żeby mogła objawić się moc Boża, ile trzeba ufności... Może się szybko okazać, że to nie mój dystans. Każdy ma inny dystans do pokonania i trzeba to zaakceptować - robić to, do czego zostaliśmy stworzeni. Są dęby i są fiołki.

A przyjaźń, czy ona jest łaską?

Przyjaźń jest przede wszystkim stworzeniem człowiekowi pewnej możliwości. Bez wątpienia jest również darem, ale co my z tym darem robimy... Obdarzeni jesteśmy wolną wolą i do nas należy to, co z nim uczynimy.
Przyjaźń to też pewien stan, w którym można trwać. Wszystko zaczyna się od przyjaźni z samym sobą i polega na rozeznaniu siebie jako osoby ludzkiej, która jest stworzona niepowtarzalnie, ma takie czy inne możliwości serca, ducha, umysłu i ciała. Jeżeli człowiek nie jest w przyjaźni z samym sobą, ma wielkie problemy z darzeniem kogoś przyjaźnią.
Dobrą ilustracją przyjaźni jest rozmowa o oswojeniu między lisem a Małym Księciem. Przyjaźń jest w pewnym sensie umiejętnością oswojenia, czyli akceptacji drugiego człowieka. Ale w tym wszystkim bardzo ważna jest odpowiedzialność. Lubimy oswajać, dlatego chętnie używamy słowa przyjaciel, natomiast zdecydowanie gorzej jest z odpowiedzialnością. Oswojenie dokonuje się samo, jakby naturalnie. Odpowiedzialność jest czymś, co trzeba podjąć, bo dopiero w tyglu zdarzeń okazuje się, jacy jesteśmy w przyjaźni.

Uważam, że przyjaźń jest drogą trudną. Są ludzie, którzy mają na tyle otwarte serca, że bezustannie trwają w stanie przyjaźni do całego świata, tak jak św. Franciszek. Ja, niestety, do takich ludzi nie należę, ale chciałabym, żeby tak ze mną było. Wszystkim tego życzę. Nie mam łatwej drogi przez życie - przynajmniej tak ją odbieram - i dla mnie droga przyjaźni jest drogą trudną. Może jest to związane z cechami, które posiadam?...


Sądzisz, że trudność w nawiązywaniu przyjaźni wypływa z naszego charakteru?

Myślę, że ona wiąże się raczej ze stanem ducha a nie z charakterem. Przyjaźń jest właściwie stanem kochania. I to dotyczy nie tylko relacji między kobietą a mężczyzną.

Ilu można mieć w życiu przyjaciół?

W człowieku jest pragnienie, aby mieć dwóch, maksymalnie trzech przyjaciół. To są wtedy moi przyjaciele. Lubimy zresztą używać zwrotu: „mój przyjaciel”, „moja przyjaciółka”. Przyjaciel to ktoś, kto został zaproszony do mojego życia. Ja podzieliłam się z nim swoim życiem. Na ogół jest to człowiek, który zna moje losy, jest blisko mnie, wie co przeżywam. Poza tym, jest to człowiek, który ma prawo powiedzieć mi bardzo przykre rzeczy, powiedziałabym nawet, że ma obowiązek poinformowania mnie, że robię coś złego, jeśli tak jest. Od przyjaciela oczekujemy wielu informacji i mamy do niego całkowite zaufanie. Jest to oczywiście relacja obustronna: ja znam jego, a on zna mnie. Akceptujemy go takim, jaki jest, bez względu na to, co się dzieje. I to jest ważne. Nie oswajamy go na krótki czas. Każdy człowiek ma w sobie coś najbardziej chronionego. Otóż przyjaciel dopuszczany jest do istoty, do zagrody człowieka. Powiedziałabym nawet, że przyjaciel jest wpuszczany za tę zagrodę. Pokazujemy siebie w swoich słabościach, w bolączkach i trudach. Przyjaciel widzi cię, ot tak. W przyjaźni bardzo ważne jest oddanie. Stąd bierze się wielka odpowiedzialność za to, że ktoś się odkrył.
Człowiek ma naturalną skłonność do mówienia: „mój”, „moja”. Ludzie, którzy mają łaskę trwania w stanie przyjaźni, to ci, którzy są oddani w pełni. To są z pewnością osoby święte i myślę, że każdy ma możliwość spotkania takich osób w swoim życiu. Oni wyzbyli się egocentryzmu i przeszli przez drogę oczyszczenia się z niego. Są to ludzie, do których przychodzisz i otwierasz się przed nimi, nie wiedząc dlaczego. Dzieje się tak dlatego, że oni trwają w stanie miłości, który nie krępuje ludzi. Przyjaźń z jednej strony ma w sobie jakąś interesowność, a z drugiej strony jest absolutnie bezinteresowna, czysta.

Co to znaczy, że przyjaźń jest absolutnie bezinteresowna?

Bezinteresowność polega na tym, że niczego nie oczekujesz. W stosunku do przyjaciela nie masz żadnych roszczeń. Jednakże nie ma bezinteresowności bez wolności, bo wolność stwarza przestrzeń dla przyjaciela.

Z przyjaźnią wiąże się zazdrość; czy denerwuje Cię, kiedy Twój przyjaciel jest dostępny również dla kogoś drugiego?

Nie, czegoś takiego nie przeżyłam, aczkolwiek przeżywałam stany zazdrości o mężczyznę.
Zazdrość jawi mi się jako coś kiepskiego, ale może się mylę, bo zazdrość może też być wartością. Zazdrość występuje w Biblii, gdzie czytamy, że Bóg jest o nas zazdrosny. Warto się teraz nad tym zastanowić. Z zazdrością może być tak, jak z żelazkiem: kiedy człowiek je włącza, to wie, że może się sparzyć, musi więc odsunąć rękę, by nie zrobić sobie krzywdy. Zazdrość może być sygnałem, może nam coś powiedzieć o nas samych bądź o innych. Czyli sama w sobie nie musi być czymś złym, ale z pewnością jest zła, kiedy narzędziem są namiętności i związania.
Jeżeli zazdrość potraktuję jako sygnał, może ona spowodować, że zacznę się sobie przyglądać, pomyślę dlaczego się oparzyłam, dlaczego czuję się zagrożona i gdzie tkwi przyczyna problemu. Bo zazdrość może wynikać z wielu powodów, np.: z ran, które człowiek w życiu odniósł, ponieważ zdradzał, a także z powodu tego, że nie jest w stanie zrozumieć, iż ktoś drugi nie zdradzał. To jest bardzo częste. Nie mówię tylko o zdradzie między mężczyzną a kobietą, mówię ogólnie. Przez to, że człowiek sam nie umiał być wierny, obwinia innych. Często sugerujemy się tym, co sami przeżyliśmy. Jest nam bardzo trudno oderwać się od swoich przeżyć i zobaczyć, że różnimy się między sobą. A naprawdę każdy z nas ma inne życie, inny bagaż doświadczeń. Każdy z nas został absolutnie inaczej stworzony.

Inna jest przyjaźń między kobietą a mężczyzną, inaczej przyjaźnią się kobiety, inaczej mężczyźni. Dlaczego?

Z pewnością, te przyjaźnie różnią się od siebie. Istnieją różnice w psychice kobiet i mężczyzn.
Pamiętam, kiedy byłam dzieckiem, najbardziej lubiłam przyjaźnić się z chłopcami i marzyłam o tym, żeby być chłopcem. Zdecydowanie bardziej podobał mi się ich sposób myślenia i to, że byli bardziej komunikatywni. Jeżeli o czymś mówili, to było to naprawdę tym, co mówili i niczym innym. Z dziewczynami było różnie, a ja potrzebowałam jasnych i prostych komunikatów. Ubierałam się więc jak chłopiec, grałam w piłkę, siłowałam się. I chyba wiem, skąd mi się to wzięło. Mój tata bardzo chciał, żebym była chłopcem. Powtarzano mi to po jego śmierci. Umarł, kiedy miałam cztery lata. Pamiętam moje wielkie szczęście, kiedy zaczepiła mnie na ulicy pewna pani i powiedziała: chłopczyku, sznurowadło ci się odwiązało. Potem znalazłam się w liceum ss. Niepokalanek, poznałam psychikę dziewczyn i z tamtych czasów wspominam wiele fajnych przyjaźni, które przetrwały do dziś.
Kobiety lubią wiedzieć wszystko, lubią sobie opowiedzieć sytuację, która miała miejsce. Są bardziej szczegółowe niż mężczyźni, lubią wielokrotnie analizować, dlaczego on czy ona postąpili tak, a nie inaczej... Mężczyzna takimi sprawami się nie zajmuje; nie drąży i nie analizuje godzinami ostatniego spotkania. Mężczyzna wyciąga wnioski i idzie dalej. Oczywiście, nie każdy mężczyzna czy kobieta tak postępują, ale tak jest najczęściej.

Czy możesz opowiedzieć o tym, jak w życiu doświadczasz przyjaźni?

Istnieją tacy przyjaciele, których spotykamy rzadko albo tylko raz w życiu, ale pozostają w naszym sercu do końca życia. Taki człowiek jest naszym przyjacielem, bo jak najbliżsi, idzie z nami w nieskończoność. Kiedy byłam małą dziewczynką, poznałam jednego z przyjaciół moich rodziców - górala, wybitnego scenografa, wielkiego artystę, pana Stopkę. Miał niezwykłe poczucie humoru. Byłam wtedy samotna, śmierć mojego taty wpłynęła mocno na moje życie. Urodziłam się w Krakowie, tato był lekarzem, a ponieważ w tamtych czasach trzeba było odrabiać studia, musieliśmy przeprowadzić się do Szczucina. Do małego miasteczka, wokół którego rozciągały się pola i gdzie żyłam w bliskim kontakcie z przyrodą. Śmierć ojca sprawiła, że nagle zmieniłam miejsce zamieszkania, z małego miasteczka musiałam przeprowadzić się do Warszawy.
Kiedy miałam osiem lat, pojechałam z moim wujostwem do Domu Literata w Oborach pod Warszawą.Tam pan Stopka zabrał mnie na spacer. To spotkanie było niesamowite. Rozmawialiśmy na łące. Nie umiem dzisiaj powtórzyć jego słów, ale w tej rozmowie otworzył mi okno na świat. Nastąpiła we mnie pewna inicjacja artystyczna, pewien przekaz, który pozostał do dziś. To był dar przyjaźni człowieka dojrzałego i artysty, dla drugiego, małego człowieka, który czuł się samotny i zagubiony. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Ten człowiek już nie żyje, ale mam nadzieję, że pamięta o mnie i że spotkamy się w niebie.
Jest to pewien rodzaj przyjaźni, które dzieją się nieskończenie. Spotkałam w swoim życiu już paru takich ludzi, chyba mam szczęście. Oni nie żyją moim życiem na co dzień, ale są w moim sercu.

A jaka jest przyjaźń człowieka z Bogiem?

Źródło przyjaźni i miłości tkwi w Bogu. Miłość i przyjaźń w Nim się spełniają. Dlatego myślę, że święci, którzy są w stanie przyjaźni, trwają w łączności z Bogiem. Oczywiście, każdy z nas chce być z Bogiem, ale jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, przyjaźnimy się na tyle, na ile starcza nam ducha, serca, zrozumienia i światła. Przyjaźń z Bogiem to intymność, to jak powrót do domu, trwanie.

W jednej z piosenek śpiewasz, że świat wygląda tak, jakby go stworzył człowiek. Co to oznacza?

Czasami w naszym życiu zdarzają się momenty - mogą to być konkretne przeżycia wewnętrzne - kiedy budzisz się i masz wrażenie, że jesteś w raju. Masz łaskę widzenia świata w danym momencie, świata harmonijnego. Ale są dni, kiedy tej łaski nie masz i widzisz nieudolności, braki harmonii. Nie ma w tobie tego światła, wszystko jest za zasłoną. I wtedy masz wrażenie, jakby nie było Boga. Świat stworzony przez człowieka często nie ma nic wspólnego z miłością.

Bardzo ważna jest przyjaźń w rodzinie. Masz troje dzieci, czy możesz o tej przyjaźni opowiedzieć?

Przyjaźń w rodzinie jest wielkim szczęściem, ale jej warunkiem jest bezustanna pamięć o tym, że każdy jest osobą niezależną, wolną i nie jest niczyją własnością. Każde dziecko jest inne i żadnego nie kocha się tak samo. Mam znajomych, którzy mieli ogromne problemy z jednym ze swoich dzieci. W końcu zaczęli odczuwać opór wobec niego. Czułam (o czym im zresztą powiedziałam), że to dziecko najbardziej ich zaskoczy - i tak się właśnie dzieje. Poradziłam, żeby dali mu święty spokój. Uczynili tak, darzyli je wielką miłością, dali mu większą swobodę niż pozostałym dzieciom. I to dziecko rozkwitło, bo miało więcej wolności. Gdyby nie stworzyli mu większej przestrzeni, mogliby je stracić.
Wychowanie dzieci jest bardzo trudne. Tego tematu nie można krótko omówić. Podstawowe założenie jest takie, że istnieje przymus kochania się, a to nie jest prawdą. Bo miłość jest albo jej nie ma. Przyjaźń w rodzinie opiera się na miłości i trzeba o nią prosić, kiedy jej nie ma.

Moje życie bardzo wyczuliło mnie na odrębność każdego człowieka. Na to, że nasze dzieci, tak naprawdę, nie są naszymi dziećmi. Że moja córka czy mój syn, to człowiek, którego urodziłam.

O tym trudno jest mówić, to trzeba przeżyć. Pamiętam, że zaraz po urodzeniu dziecka była we mnie niesamowita świadomość: urodziłam nie tylko moje dziecko, ale urodziłam człowieka, który więcej wie na temat istoty życia aniżeli ja. Miałam poczucie, że jeszcze niedawno ono było najbliżej Boga. Wsłuchiwałam się w moje dzieci. Szczególnie silnie po urodzeniu Aleksandra - może dlatego, że byłam już wtedy dojrzalsza? I nie było to na zasadzie odruchu. Było to pozawerbalne.

Czy słuchanie jest warunkiem przyjaźni?

Przyjaźń jest czymś „pomiędzy”. To nie jest tak, że ktoś stanie się słuchaczem, bo przyjaźń jest przestrzenią pomiędzy ludźmi. Między ludźmi jest słuchanie, ale jest też i cisza. I na ciszę kładłabym nacisk. Przyjaciel to człowiek, do którego przychodzisz i z którym można milczeć.

Antonina Krzysztoń - pieśniarka, od dwudziestu lat na scenie. Matka trójki dzieci: Karoliny (22 lata), Basi (21 lat) i Aleksandra (9 lat).


opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama