Przymusowy Sakrament?

Czy atmosfera przyjmowania Pierwszej Komunii i Bierzmowania przez dzieci jest właściwa?

Przymusowy Sakrament?

Tytuł może nieco bulwersujący, ale chyba jak najbardziej na miejscu. Zbliża się maj, a więc miesiąc Pierwszych Komunii Świętych czy Konfirmacji (w kościołach ewangelickich). Na ile, ta Pierwsza Komunia Święta czy Konfirmacja jest rzeczywistym pragnieniem serca do przyjęcia tego chyba Najważniejszego Sakramentu jakim jest pamiątka Wieczerzy Pańskiej czyli przyjęcie wiarą - Ciała i Krwi Zbawiciela Jezusa Chrystusa? A na ile jest to przeżycie materialne związane z prezentami — nowym rowerem, komputerem dla dziecka, a dla rodziców — uroczystym przyjęciem i strojami komunijnymi, a to wszystko nieraz tylko dla podniesienia prestiżu rodziny? Taka, pełna splendoru uroczystość ma świadczyć o zamożności rodziny, oczywiście zamożności materialnej, która zupełnie nie idzie w parze z zamożnością duchową.

Pierwsza Komunia Święta w kościele katolickim. Do niej przystępują dzieci wieku 8 lat (chyba, że przystępują do tzw wczesnej Komunii). W kościele ewangelickim dzieci przystępują do konfirmacji ( od łac. confirmo- potwierdzać) co stanowi potwierdzenie wiary złożonej przy Chrzcie Świętym przez rodziców i rodziców chrzestnych. Jest to odpowiednik katolickiej Pierwszej Komunii Świętej. W tym dniu dzieci ewangelickie po raz pierwszy w życiu przystępują do Eucharystii.

Jedno co łączy te dwie uroczystości to; po raz pierwszy w swoim życiu dziecko przyjmuje Najświętszy Sakrament. Druga kwestia już materialna - dzieci konfirmowane czy pierwszo-komunijne otrzymują podobnie bogate prezenty (zależnie od stopnia pokrewieństwa wujostwa, chrzestnych czy kuzynostwa), mają również takie same wystawne przyjęcia.

W innych kościołach ewangelicznych

nie jest praktykowana ani konfirmacji ani Pierwsza Komunia Św. W tych kościołach jest praktykowany chrzest wiary- czyli człowiek, który dojrzał duchowo, przyjął Pana Jezusa za swego osobistego Zbawiciela, przyjmuje wówczas chrzest. W zależności od kościoła jest to chrzest przez całkowite zanurzenie lub przez wejście do wody i polanie głowy wodą przez pastora. W tym wypadku taki człowiek staje się dopiero pełnoprawnym członkiem swojego kościoła. W kościołach tych, nie ma Eucharystii lecz pamiątka Wieczerzy Pańskiej obchodzona raz-dwa razy w roku. Wierni podają sobie chleb i sok gronowy z rąk do rąk. Przyjęcie chrztu nie wiąże się z żadnymi przyjęciami okolicznościowymi czy prezentami. Co najwyżej nowo ochrzczony otrzymuje Pismo Święte z pamiątkową dedykacją.

Patrząc czasami na dzieci przystępujące do sakramentu w swoich kościołach (katolickim czy ewangelickim), trudno oprzeć się wrażeniu, że sacrum tego sakramentu zostało zdominowane przez materialne błyskotki. Po pierwsze trudno uwierzyć, że wszystkie dzieci w wieku 8 lat lub 14 lat są jednakowo dojrzałe duchowo. Jedne rzeczywiście autentycznie duchowo przeżywają przyjęcie tego sakramentu. Wierzą w Jezusa Chrystusa, wiedzą Kogo przyjmują w Eucharystii, znają podstawy wiary, codziennie praktykują ze swoimi rodzicami modlitwę, co niedzielę z potrzeby serca uczestniczą w Mszy św czy nabożeństwie.

Ale ile jest dzieci i ich rodziców, którzy narzekają na księży, katechetów, że tak dużo wymagają od dziecka, że musi się tyle uczyć, że znów muszą iść z dzieckiem do kościoła, że muszą iść do spowiedzi itd. Cały wysiłek rodziny jest skierowany na wynajęcie sali, zamówienie odpowiedniego menu, dobór odpowiedniego garnituru czy sukienki, zamówienie fotografa, operatora wideo, wreszcie własne stroje, umyty błyszczący samochód , prezenty dla dziecka. W przypadku mniej zamożnych rodziców dochodzi kwestia skredytowania całej imprezy. W końcu ani oni ani dziecko nie może być gorsze od tych bogatszych sąsiadów. A sprawy duchowe? Niech ksiądz się martwi ( byle nie do przesady).

Efekt? Dziecko jest doskonałym obserwatorem i analitykiem. Skoro dla rodziców wiara jest płytka, a najważniejsze są materialne rekwizyty konfirmacji czy Pierwszej Komunii ? To skąd dziecko ma mieć wrażliwość duchową i doceniać znaczenie przyjmowanego sakramentu?

Poza tym — kolejna rzecz. Wiary nie można się nauczyć. Wiara jest darem Ducha Świętego. Jedni ten dar posiadają w wieku dziecięcym , inni dorastają do wiary później, inni dopiero w wieku sędziwym. Najlepszy charyzmatyczny ksiądz nie spowoduje, że dziecko się na nowo narodzi- czyli przyjmie Pana Jezusa do swego serca. Do tego potrzebny jest Dar Ducha Świętego. W przeciwnym razie całe zauroczenie kościołem i Bogiem minie wraz z przyzwyczajeniem się do nowych prezentów. A życie?

Pobiegnie własnym torem. O sakramencie przypomnimy sobie przy okazji wesela, pogrzebu czy zagrożenia śmiercią. Kościół — pozostanie zabytkiem architektury. Nabożeństwo i Mszę Świętą z autentyczną radością zastąpimy serialem brazylijskim czy jakimś programem typu reality show.

Wydawać by się mogło, że w kościołach ewangelicznych gdzie praktykowany jest chrzest dorosłych, jest lepiej. Fakt, nie ma wystawnych przyjęć i chrzest nie wiąże się z żadnymi gratyfikacjami materialnymi. Ale, czy zawsze jest taki autentyczny? Otóż, można powiedzieć, że tak, ale w przypadku neofitów pochodzących z innego kościoła. Natomiast jeżeli ktoś wyrósł w rodzinie tradycyjnie tkwiącej w swoim kościele typu ewangelicznego, sytuacja bywa mniej klarowna. Mianowicie, jeżeli syn-córka mają 20 lat lub więcej i nie przystępują do chrztu, wówczas zaczynają się wśród zborowników domysły i plotki. Prawdziwą „tragedią” byłoby przystąpienie takiego młodzieńca do kościoła katolickiego. No ale powiedzmy, że tylko ociąga się z przyjęciem chrztu; wówczas i tak zaczyna się swego rodzaju presja na rodziców- dopytywanie o przyczyny, doszukiwanie się u rodziców błędów itp. Efekt — „dla świętego spokoju” przyjmuje chrzest.

A więc nie ma „złotego środka”. Tyle, że wyznawców tych ostatnich opisanych kościołów nie ma dużo. A więc i skala zjawiska jest marginalna. Gorzej z katolikami czy ewangelikami. Wszystko chyba zależy od wrażliwości rodziców, ich wiary i ... stanowczości księży. Czy warto dopuszczać do Pierwszej Komunii — Konformacji-Bierzmowania, kogoś dla kogo Kościół, Bóg — to są obiekty chamskich żartów, a codzienne normy postępowania nijak mają się do biblijnych nakazów ? Może lepiej kupić dziecku drogi prezent, który jednak nie będzie związany z sakramentem? Czy nie lepiej zapytać wprost dziecko jaki chce prezent- adekwatny do naszej zasobności i nie wiązać tego z koniecznością przystępowania do sakramentu? A sakrament niechaj pozostanie sakramentem ?

Czy przyjęcie Jezusa Chrystusa w Eucharystii ma mieć dla nas i dla naszych dzieci - równowartość komputera Pentium4 lub roweru górskiego?

Zastanówmy się czy jest to godne przyjęcie Zbawiciela i czemu ma służyć.

Uwaga. Zamieszczony tekst ma charakter felietonu o tematyce religijnej. Jako taki odzwierciedla własne poglądy autora, nie oficjalne stanowisko jakiegokolwiek Kościoła

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama