Początek nowego czasu

Początek nowego czasu - po wakacjach, początek nowego roku szkolnego, akademickiego, a co z początkiem życia duchowego?

Dla większości sezon ogórkowy już się skończył. Wakacje, urlopy w ciepłych czy chłodniejszych krajach, wyjazdy lub siedzenie w domu. Część przystępuje do tego nowego czasu po wakacjach ze świeżymi planami, pomysłami, ideami, a część — wchodzi w nowy kierat z rozpędu lub nawet bez tego. Także od nas zależy, czy nowy czas pracy, szkoły, uczelni będzie podobny do tego sprzed wakacji, czy też będzie to jakiś nowy etap.

Od czego zacząć? Myślę, że od postawienia pytań: „Czego oczekuję?” oraz „Co robić?”. To drugie pytanie było często stawiane przez św. Ignacego Loyolę („Quid agendum?”). A więc: z tym, co już wiem, co mam-dokąd iść? Wiadomo więc, że „coś” należy uczynić.

Nic tak nie szkodzi, jak stanie w miejscu. Jeśli niczego nie oczekujemy po danym nam nowym czasie, to niedobrze świadczy o nas — o umyśle i sercu, bo to może oznaczać, iż niczego nie oczekujemy najpierw od nas samych. Mizeria życia, brak pragnień, beznadzieja, jakieś wypalenie są chyba o wiele gorsze niż niejedne tarapaty. Trwanie w tej mizerii może świadczyć o zawiedzeniu się na życiu, a więc na bliźnich, na sobie, w końcu — na samym Panu Bogu. Ale jak ktoś ma takiemu człowiekowi pomóc (łącznie z pomocą Pana Boga) skoro ów po uszy siedzi w jakiejś dziurze, kwiczy, że jest źle, ale właściwie to nie chce stamtąd wyjść?

Myślę, że warto jednak zaplanować sobie (przynajmniej ramy) nowego czasu pracy. Życie wprowadzi poprawki, ale jeśli ma się jakieś cele — te bliższe oraz te dalsze — to wiadomo na co się zorientować i jaką drogą podążać. Skoro to życie jest zadane, to trzeba czegoś (oby dobrego!) od niego chcieć.

Ale jak to życie i zadania zrozumieć, dobrze odczytać, czy wręcz - „odkodować”? Nie trzeba szukać daleko. Myślę, że dobrym odwołaniem się oraz mottem na rozpoczynający się czas mogą stać się dobrze znane słowa modlitwy „Ojcze nasz”. Św. Teresa Benedykta od Krzyża, znana przed otrzymaniem tego karmelitańskiego imienia jako Edyta Stein, w jednym ze swoich pism zwraca szczególną uwagę na wezwanie „Bądź wola Twoja”: „Słowa Bądź wola Twoja powinny stać się dla chrześcijanina normą życia, powinny regulować bieg dnia od rana do wieczora , być ciągle główną naszą myślą. Wszystkie inne troski Bóg przejmie na siebie, nam do końca życia pozostanie ta jedna, gdyż nigdy nie możemy być pewni, że zawsze znajdujemy się na drodze, która wiedzie ku Niemu. Jak pierwsi rodzice, którzy utracili dziecięctwo Boże i od Boga się oddalili, tak każdy z nas stoi nieustannie w obliczu wyboru nicości lub pełni Boskiego życia i prędzej czy później dotkliwie się o tym przekona” (Edith Stein, Z własnej głębi, Kraków 1978, 67-69).

To samo życie nam pokaże, że należy się określić i wziąć za nie odpowiedzialność - wcześniej czy później tak się stanie. Każdy, kto choć trochę poważnie traktuje życie, będzie stawał przed różnymi wyborami i decyzjami. Może ten nowy czas rozpocząć także od uczenia się (od nowa) powierzania swojego życia Temu, który pragnie nas przez to życie przeprowadzić? Życie duchowe to nie dodatek, ale konkret i do tego ofiarowany nam w prezencie. Pan Bóg pragnie poprowadzić człowieka i On towarzyszy w każdym momencie i to On pragnie „wykuwać” w nas życie wiary.

Wspomniana święta karmelitanka pisze o życiu duchowym tak: „W początkach życia duchowego, kiedy zaczynamy się dopiero poddawać Bożemu kierownictwu, czując pewną i mocną rękę Boga, który nas prowadzi, to, co powinniśmy czynić stoi przed nami jasne jak słońce. Ale nie zawsze tak bywa. Kto należy do Chrystusa, musi przeżyć całe Jego życie. Musi dojrzewać do wieku Chrystusowego, musi z Nim wejść na drogę krzyżową, przejść przez Ogrójec i wstąpić na Golgotę. Lecz wszystkie cierpienia zewnętrzne są niczym w porównaniu z ciemną nocą duchową, gdy gaśnie Boskie światło i milknie głos Pana. Bóg jest w tym doświadczeniu blisko, lecz ukrywa się i milczy. Dlaczego? Są to Boże tajemnice, których choć do końca nigdy nie przenikniemy, to przecież możemy je nieco zrozumieć. Bóg stał się człowiekiem, aby nas uczynić uczestnikami swego życia. Ciemna noc życia rozpoczyna to uczestnictwo już tu na ziemi chce doprowadzić do jego pełni, jako ostatecznego celu, ale w środku drogi zawiera się coś jeszcze.Chrystus jest Bogiem i człowiekiem; ten więc, kto che żyć z Nim, musi uczestniczyć zarówno w Jego Boskim, jak i ludzkim życiu. Natura ludzka, którą Chrystus przyjął, dała mu możność cierpienia i śmierci. Natura Boska, którą posiadał odwiecznie, nadała temu cierpieniu i śmierci wartość nieskończoną i moc odkupieńczą...” (Tamże).

Warto w tym kontekście przywołać fragment Psalmu 23: „Chociażbym przechodził ciemną doliną, zła się nie uleknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23,4). Oznacza to ni mniej, ni więcej, iż Pan Bóg idzie tę ciemną doliną razem z człowiekiem. Tego można być pewnym. Czyli warto zaczynać nie tyle od prośby, by Pan zawsze był ze mną, bo to jest pewne, ale by zabierał z serca i z głowy tchórzostwo oraz lęk.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama