Żegnaj epoko! Witaj epoko!

z ks. JANEM TWARDOWSKIM rozmawia Zbigniew Ważydrąg

Pewien szlachcic z La Manczy stracił kontakt z rzeczywistością, bo przeczytał zbyt wiele powieści rycerskich. Uwierzył we wszystko, co w nich napisano, poczuł się powołany do naprawienia wszelkiego zła i na chudej szkapie, w cudaczym stroju wyruszył przywracać chwałę dawnemu rycerstwu. Świat jawił mu się jako miejsce pełne smoków i czarnoksiężników zdolnych zamieniać księżniczki w pospolite chłopki, a olbrzymy w wiatraki. Postanowił bronić słabych i pokrzywdzonych, aby ziemia znowu stała się miejscem pełnym miłości, sprawiedliwości i dobra

Można powiedzieć: Don Kichot - ofiara mediów

Pełen uroku, tragiczny i komiczny zarazem, opis człowieka, któremu zatarła się granica między tym, co realne i nierealne daje wiele do myślenia. Hiszpania przez cały wiek XVI była oczarowana powieścią rycerską sławiącą miłość, wierność, sprawiedliwość, odwagę i pragnienie przygody. Cała Europa rozczytywała się w dziele Rodriqueza de Montalvo pt. "Amadis". Do czytania tej powieści i innych historii rycerskich przyznawała się św. Teresa Wielka i św. Ignacy Loyola. Św. Teresa tak wspomina ten okres w swoim życiu:
"Powoli czytanie to stawało się dla mnie nałogiem. (...) Nie widziałam w tym nic złego, że marnowałam wiele godzin we dnie i w nocy na takim czczym zajęciu i to jeszcze po kryjomu przed ojcem. Do tego stopnia pochłaniała mnie żądza tej przyjemności, że gdy skończywszy jedną książkę, nie miałam pod ręką nowej, uspokoić się nie mogłam." *
Teresie zdarzyło się nawet napisać jedną taką książkę. Może z zamiłowania do heroicznych przygód rycerskich wzięła się jej późniejsza odwaga w przenikaniu największych tajemnic życia duchowego?
Św. Ignacy, żyjący mniej więcej w tym samym czasie, był w młodości typem szlachcica-rycerza gotowego w każdej chwili na każdą awanturę w imię wyimaginowanych wartości. Miał 30 lat, kiedy został ranny w bitwie. Strzaskana noga źle się zrosła, więc kazał ją powtórnie złamać i powtórnie złożyć. Nie wyobrażał sobie innego życia niż życie rycerza. Lecząc nogę długie miesiące musiał spędzić w łóżku, a w zamku nie było powieści rycerskich. Z nudów zaczął czytać najpierw żywoty świętych zgromadzone w "Złotej legendzie", a potem "Życie Jezusa" Ludolfa de Saksa. Te książki go odmieniły. Książki uczyniły go awanturnikiem i książki popchnęły ku świętości.
Powszechnie uważa się, że rolę literatury popularnej przejęła dziś telewizja. Znacznie mniej czyta się książek, kino zaczyna być jak teatr - sztuką nie dla każdego, obrazy i rzeźby spełniają niewielką rolę. Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że przeciętny Polak ogląda telewizję przez kilka godzin dziennie, to nie wydaje się przesadą powiedzenie, że za to, w co wierzymy, odpowiada głównie telewizja. Nie mniej ważne jest radio i popularne, wysokonakładowe gazety. Obowiązuje model bohatera wykreowany przez te media.

Jaki to jest bohater?

Z Don Kichotem łączy go jedno: życie w nierzeczywistości.
Jeszcze nasi ojcowie wychowywani byli w przekonaniu, że najważniejsza jest prawda, że jej poznawanie nadaje życiu sens. Jeszcze w pierwszych dziesięcioleciach komunizmu przemycano taką ideę. To było właśnie to, co wielu pomagało przetrwać. Komunizm - ta jedna wielka i na dodatek oficjalna nierzeczywistość - skłaniał do marzeń o normalności, czyli o prawdziwości. Oto kiedyś będzie można poznać i powiedzieć prawdę i żyć normalnie. Ale chyba już dawno przestano wierzyć, że jakaś prawda w ogóle istnieje. Przestano wierzyć, że istnieje i że jest niezależna od ludzkich poglądów. Jeśli Papież przez tak wielu ludzi jest ciągle nie zrozumiany i nie wysłuchany to dlatego, że zwykło się mylić prawdę z poglądami. On mówi o prawdzie, a ci którzy Go słuchają, mówią o swoich lub cudzych poglądach. **
Nie tak łatwo przekonać dziś ludzi, że ważniejsze od tego, co myślą jest to, jak jest rzeczywiście. Zdarza się, że w różnych audycjach czy programach pytanie o prawdę jest tylko pozorne. Bywa punktem wyjścia do dziennikarskich popisów, w najlepszym razie do pytania o różnorodność. Prawda ginie wtedy w wielości wyrażanych poglądów. Dziennikarz lubi, kiedy "ścierają się różne poglądy". Często prowokuje do ich wygłaszania. W ten sposób podnosi atrakcyjność audycji. Słowne spory stają się wtedy o wiele ważniejsze niż rzeczywistość. Na ulicy reporter spotyka ludzi, którzy bez mrugnięcia okiem powiedzą mu największe głupstwo i stają się w ten sposób przedstawicielami opinii publicznej. Do audycji radiowych na żywo dzwonią ludzie i każdy wygłaszany przez nich sąd jest tyle samo wart co inny. Głupstwo tyle samo warte co prawda, czasem nawet więcej. Na przykład jedna z najbardziej popularnych stacji radiowych Polskiego Radia zrealizowała kilka miesięcy temu audycję na żywo z udziałem słuchaczy na temat sekt. Audycja była tak przeprowadzona, że z głosów słuchaczy wynikało, że sekty to nic takiego, że każdy ma prawo wierzyć w co chce i żyć jak chce. Zdecydowana większość broniła sekt wypowiadając się z pozycji kogoś, kto nie lubi Kościoła. Zaproszeni do studia eksperci nie mieli nawet czasu na rzetelną odpowiedź. Wiadomo, że ludzie w Polsce nie akceptują sekt, w eter poszło jednak coś innego. W imię atrakcyjności i żeby każdy mógł sobie pogadać.

Śnimy sen

W najpoczytniejszym dziś, jak wykazują badania, miesięczniku dla kobiet można znaleźć takie pytanie w teście na poznanie samej siebie:
"Jakie narzędzie wybrałabyś do popełnienia zbrodni: a) szybki samochód z zepsutymi hamulcami, b) pistolet, ponieważ prawie zawsze okazuje się skuteczny, c) szpadę, bo jest bardzo teatralna, d) zimny i ostry sztylet." ***
Pytanie o zbrodnię jak pytanie o rodzaj ulubionego ciastka z kremem. Żeby na nie odpowiedzieć, trzeba choć przez chwilę wyobrazić sobie, że jesteśmy w stanie ją popełnić. Zbrodnia to widocznie codzienność, trzeba mieć "na wyposażeniu" odpowiedź na pytanie o sposób jej realizacji. Jeśli nie reagujemy gwałtownie na taki test psychologiczny, to może wszyscy dawno już nie żyjemy? Atakowani coraz mocniejszymi negatywnymi przekazami może już nic nie czujemy?
Trudno dziś spotkać w popularnych mediach ideały, od których chciałoby sie zostać błędnym rycerzem w sposób dosłowny rozumiejącym honor, uczciwość i ofiarowanie siebie w służbie drugiemu człowiekowi. Trwamy w nierzeczywistości, ale śnimy jakiś inny sen niż Don Kichot. W jego śnie świat wartości był taki, jaki jest naprawdę. Don Kichot cierpiał, bo nie umiał zobaczyć tego, w co wierzył, wokół siebie, w rzeczywistości, w której żył. Przed końcem książki umierając, obudził się jednak i pojednał z realnymi ludźmi i z realnym światem. My śnimy sen, w którym świat wartości tylko pozornie jest taki jak ten, który istnieje w świecie prawdziwym. Jeśli Pan Bóg kiedyś w swoim miłosierdziu strzaska nam nogę i będziemy się musieli wszystkiego uczyć od początku, czy znajdzie się jakaś "Złota legenda" która nam pomoże.

Ewangelizacja przez media?

Telewizja to wielkie rozproszenie. Praca tam to gonitwa, tysiące spraw, nieustanny brak czasu, wszystko jest na wczoraj. W innych mediach jest podobnie. A chrześcijaństwo to skupienie. Człowiek oddany Panu Bogu ma w oczach wieczność. Jeśli chce coś przekazać innym, to z tej wieczności musi czerpać.
Jak robić programy, produkować filmy, pisać artykuły i nie rozproszyć się? Może powinien powstać specjalny zakon np. do pracy w telewizji? 90% braci czy sióstr by się modliło, a 10 % by pracowało. Wtedy te 10% też miałoby szansę być ciągle zatopionymi w Bogu. A może wystarczyłby tylko jeden człowiek, ale za to święty?
Ponieważ jednak święci ciągle nie jesteśmy, są pewne zasady, o których warto pamiętać pracując w mediach i trudząc się nad przekazaniem innym tego, co czujemy, że powinniśmy przekazać. Ja znam trzy takie zasady, ale może ktoś zna ich więcej. Oto one:
1. Szybko i tanio można zrobić tylko źle. To znaczy, że program musi powstawać powoli. Trzeba czasu na myślenie, pytanie innych, badanie sprawy i znowu myślenie.
2. Waluta, którą się płaci za dobre programy, audycje i artykuły (szczególnie katolickie) to nie są pieniądze. Pieniądze dużo łatwiej zdobyć. Trudniej znaleźć ludzi zdolnych (chcących) unieść Kościół.
3. Konieczny jest prymat sensu przed istnieniem. Lepiej żeby przekazu nie było niż żeby miał być pusty i fałszywy.
Zgodzić się na takie zasady jest trudno, ale przyjdą kiedyś tacy ludzie, będą kiedyś takie media.

Zrób program w telewizji, po którym telewizja przestanie być ważna

Jedne rzeczy trują, inne odtruwają. Powieści rycerskie mogły czasem człowieka zaprowadzić na manowce odbierając mu zdolność do uczestniczenia w rzeczywistości, ale inne książki przywracały go światu. Ideałem jest pisać takie artykuły, które wprowadzą czytelnika w głębokie skupienie i robić takie programy w telewizji, po obejrzeniu, których człowiek nie będzie już więcej gapił się bezmyślnie w ekran, zrozumie, że czas przestać biegać z miską na głowie za dwudzuestowiecznymi smokami i czarnoksiężnikami. Obudzi się i zacznie prawdziwe życie, w którym każda chwila jest cenna.

ELA KONDERAK

* Św. Teresa od Jezusa, Księga życia, Kraków 1987 r., str. 115
**por. M.-D.Philippe, LIST nr 10/98
***"Claudia", nr 10/2000, str. 70.

STOWARZYSZENIE EWANGELIZACJI PRZEZ MEDIA LIST powstało w 1995 r. Jego głównym zadaniem jest wydawanie miesięcznika LIST. Czasem wydaje również książki. W statucie zapisana jest możliwość innej działalności w mediach. Zapraszamy do współpracy wszystkich, którzy chcieliby się podzielić swoimi uwagami, albo ma jakiś pomysł jak pomóc polskim mediom. Nasza siedziba: Kraków, ul. Dominikańska 3/12

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama