Anegdoty niepoświęcone. Z górnych pięter kościelnych

Anegdoty ludzi Kościoła

Anegdoty niepoświęcone. Z górnych pięter kościelnych

Ks. Jan Kracik

Anegdoty niepoświęcone

Wydawnictwo M
ISBN: 978-83-7595-516-3


fragment książki:

I. Z górnych pięter kościelnych

Święty Albert Wielki, dominikanin i biskup Ratyzbony żyjący w XIII w., był filozofem i teologiem. Pewnemu księciu, który chełpił się, że ufundował wiele klasztorów i kościołów, powiedział, że nawet gdyby ktoś między Kolonią a Rzymem przy każdym słupie milowym zbudował katedrę ze złota, a z każdej z tych świątyń płynęły śpiewy i modlitwy aż do dnia Sądu Ostatecznego, to więcej od takiego fundatora czyni ten, kto pomaga bliźniemu w jego niedoli.

Tak przypomniał ewangeliczną logikę celów, priorytetów i motywów chrześcijańskiej hojności odczytanych według miary, jakiej Chrystus obiecał użyć w końcowym rozliczeniu ludzkich biografii – „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25,40). A wszystkim przyszłym ofiarodawcom na cele religijne zostawił pod rozwagę swą pochwałę ubogiej wdowy, której grosz wrzucony do świątynnej skarbony ma w Jego oczach większą wartość moralną niż wielkie sumy wkładane tam przez bogatych z tego, co im zbywało (Mk 12,43).

Uśmiech tej wdowy niechże nam towarzyszy w dalszej lekturze.

***

Św. Bernard z Clairvaux, wpływowy opat cystersów zwany przez współczesnych mu (XII w.) kolumną Kościoła, był zwolennikiem ograniczania kościelnych okazałości. Pisał: „Kapłanie, co w sanktuarium robi złoto? Sam bowiem widok tych kosztownych próżności pobudza ludzi bardziej do dawania datków niż do modlitwy. I tak bogactwa pociągają za sobą bogactwa, i tak pieniądz przynosi pieniądz. Nie wiem bowiem, jak to się dzieje, że gdziekolwiek widzi się więcej skarbów, tam szczodrzej płyną ofiary. Oczy poją się relikwiami oprawnymi w złoto, a sakiewki otwierają się. Wystawia się na pokaz bardzo piękny obraz jakiegoś świętego; biegną ludzie i całują, wzywa się ich do składania darów. I bardziej podziwiają piękno, niż czczą świętość. Ściany kościoła błyszczą złotem, a biedacy w nim gołym ciałem. Kościół kamienie przyobleka złotem, a synów swych porzuca nagich. Bogacza oko syci się tym, co biedakom zabrane”.

A gdzież w tych ironicznych pouczeniach Alberta czy Bernarda jaśniejsza nuta humoru towarzysząca zwykle anegdocie? Znaleźć ją można choćby w łatwej do przewidzenia reakcji nieproszonych obrońców eklezjalnej wystawności, sakralizowanych precjozów, niepohamowanej pomnikomanii. Otóż gdyby przytoczone opinie świętych mężów powtórzył jako własne współczesny śmiertelnik, zostałby przez wspomnianych rzeczników zasiedziałości posiekany w plasterki i ugotowany we wrzątku ich oburzenia. Przed takim samym losem chroni Doktorów Kościoła aureola, a ich wypowiedzi są wyrazem wielkich cnót. Słuszność uzależniona nie od racji, lecz od statusu i rangi tego, kto ją głosi!

***

W otoczeniu papieża Eugeniusza IV (1431– 1447) pojawił się dziesięciolatek Anelotto, który na rozmaite pytania jednego z kardynałów dawał całkiem mądre odpowiedzi. Gdy purpurat rzekł do współobecnych, że tak bystre dzieci zwykle tracą z wiekiem swe umiejętności i stają się w starości głupcami, malec odpowiedział: – Zatem wasza dostojność musiał być kiedyś najmądrzejszym dzieckiem.

***

Gdy Michał Anioł malował Sąd Ostateczny, jeden z kardynałów stwierdził, że artysta umieścił go wśród potępionych. Prosił więc Leona X o interwencję u malarza. Na co papież, zgodnie z teologią, powiedział: – Gdyby Michelangelo przedstawił cię w czyśćcu, mógłbym coś dla ciebie zrobić. Ale do piekła władza moja już nie sięga.

***

Pius IV, który w 1563 r. zakończył sobór trydencki trwający 18 lat (z tego trzy czwarte to dwie wielkie przerwy w obradach toczących się w sumie tylko cztery i pół roku), miał rzec w rozmowie z arcybiskupem Pragi, przechwalając się stanem posiadania Stolicy Apostolskiej: – Minęły czasy, kiedy pierwszy papież musiał powiedzieć: ,,Nie mam srebra ani złota”. Arcybiskup, pomnąc na dalszy ciąg odezwania się św. Piotra do chromego żebraka (Dz 3,6), dodał: – Ale też nie jest w stanie dziś skutecznie powiedzieć: ,,Wstań i chodź”.

***

Pius V, papież w latach 1566–1572, powtarzał, że gdy był prostym dominikaninem, był pewny swego zbawienia, ale zaczął tracić tę pewność, gdy został kardynałem, a jako papież jest niemal pewny, że do nieba się nie dostanie.

Wyraz poczucia rosnącej wraz z awansami odpowiedzialności u człowieka, który całe życie pozostał surowym ascetą? Jako zakonnik był wykładowcą, jako kardynał szefem inkwizycji, jako papież zatwierdzał chętnie jej wyroki. Realizował trydenckie reformy, wspierał krwawe prześladowania heretyków we Francji i Niderlandach, bezwzględnie traktował Żydów. A oskarżał siebie ciągle o nadmiar łagodności. Kościół uznał jego zbawienie, kanonizując go w 1712 r.

***

Ugo Boncampagni, bolończyk, był doktorem prawa przez osiem lat. Licząc około 40 lat, został księdzem, a gdy miał lat 70 – papieżem (1572) jako Grzegorz XIII. Jeden z kardynałów powiedział mu później, że gdyby podczas konklawe wiedział o jego swobodnej młodości, głosowałby na innego kandydata. Na to papież odradził mu martwienie się oddanym kiedyś nań głosem: – Duch Święty znał dokładnie dawne życie przyszłego papieża, a przecież natchnął Waszą Eminencję do takiego głosowania.

W XVI w. czterech poprzedników Sykstusa V, czyli Paweł IV, Pius IV, Pius V i Grzegorz XIII, zostało papieżami w wieku 79, 60, 62 i 70 lat. Nic więc dziwnego, że powtarzano, iż kardynałowie dlatego głosują na tak dojrzałych kandydatów, by inni mogli doczekać następnego konklawe. Średnia długość życia była wszak wówczas mniejsza niż obecnie.

Wybranemu w 1585 r. Sykstusowi V przypisano więc taką oto autopromocję. Przed konklawe, słabowity i zgarbiony, mówił o swej bliskiej śmierci. Zostawszy papieżem, wyprostował się i wyzdrowiał, rządząc energicznie Kościołem przez pięć lat. Zdziwionym taką metamorfozą tłumaczył: – Przed objęciem papieskiego tronu chodziliśmy pochyleni, ponieważ szukaliśmy na ziemi Piotrowych kluczy. Znalazłszy je, trzymamy się prosto jak należy.

***

Sykstus V, ongiś franciszkanin, kazał sprowadzić z Mediolanu do Rzymu pewnego rzemieślnika. Ten zdziwił się mocno, gdy papież zaczął mu czynić wyrzuty, że przed piętnastu laty pożyczył pewnemu franciszkaninowi pieniądze i nigdy się o nie nie upomniał. – Rzeczywiście, pożyczyłem mu. Ale ten oszust zniknął i tyle go widziałem. Na to pontifex: – Oddaję ci te pieniądze wraz z odsetkami. A na przyszłość strzeż się pożyczania ich franciszkanom.

***

Aż pół roku trwało konklawe po śmierci Klemensa XII i niemal do ostatniej chwili nic nie wskazywało, że papieżem zostanie kardynał Prosper Lambertini, arcybiskup Bolonii, autor ważnego do dziś dzieła o beatyfikacji i kanonizacji. Kompromisowy ów kandydat, obruszony przeciągającą się elekcją, miał tak oto zarekomendować siebie kardynałom: – Jeżeli papieżem ma być święty, wybierzcie Gottiego, jeśli dyplomata – Aldrovandiego, a jeżeli starczy wam tylko dobry człowiek, głosujcie na mnie.

I tak wybrano Benedykta XIV, który przez 18 lat (1740–1758) miał kierować Kościołem, zyskując szacunek i uznanie nie tylko u katolików.

***

Święty Franciszek Salezy, dyskutując publicznie z niekatolickim duchownym, został przez niego zapytany, co by uczynił, gdyby go ktoś spoliczkował. Genewski biskup nie dał się sprowokować i odrzekł: – Dobrze wiem, co powinienem wtedy uczynić, ale co bym zrobił, tego nie wiem.

***

Tenże święty na pytanie pobożnej damy, czy wolno używać szminki, odparł: – Niektórzy święci mężowie są temu przeciwni, inni zaś nie widzą tu czegoś niestosownego. Proponuję coś pośredniego: umalowanie jednego policzka.

***

Leon XII, papież w latach 1823–1829, odwiedzając więzienie na Kapitolu i rozmawiając z osadzonymi, pytał, za co ich skazano. Każdy twierdził, że jest niewinny, a tylko jeden wyznał, że jako złodziej i zabójca zasłużył na tę karę. Papież polecił natychmiast go uwolnić, gdyż byłoby źle, gdyby obecność takiego winowajcy miała szkodzić uczciwości reszty więźniów.

***

Leona XIII, który został papieżem w 1878 r. w wieku 68 lat, odwiedził leciwy były ogrodnik jego rodziców. Nie omieszkał dołączyć do gratulacji i życzeń także spóźnionej rady: – Cieszę się, mały, że dostałeś tak wysokie stanowisko. Staraj się teraz nie popełniać jakichś gaf, bo mogliby cię zwolnić.

***

Leon XIII, gdy był jeszcze nuncjuszem w Brukseli, znalazł się na przyjęciu wraz z innymi dyplomatami. Ci, pragnąc się zabawić jego konsternacją, sprezentowali mu tabakierkę, ozdobioną malunkiem skąpo odzianej damy w wyzywającej pozie. Nuncjusz spojrzał na wizerunek i zwrócił tabakierkę ofiarodawcy, pytając: – To zapewne portret pańskiej żony?

***

Młody poeta francuski został wraz z żoną przyjęty na audiencji przez Leona XIII. Papież, popatrzywszy na urodziwą kobietę, szepnął z uśmiechem do jej małżonka: – Zapewne przestrzeganie dziewiątego przykazania nie będzie panu sprawiać trudności.

***

Gdy podczas audiencji przystąpił do całowania papieskiej stopy korpulentny sędzia, jego spodnie nie wytrzymały napięcia i pękły z tyłu, co u zgromadzonych wywołało głośną wesołość. Wzmocnił ją jeszcze sam Leon XIII, cytując wers z sekwencji Dies irae: – „Kiedy sędzia więc zasiędzie, wszystko tajne jawnym będzie”.

***

Klara Booth, amerykańska dyplomatka, która niedawno przeszła na katolicyzm, została przyjęta na prywatnej audiencji przez Piusa XII. Przemówiła wtedy do papieża z taką żarliwością o prawdziwości katolickiej wiary, że ten, przerywając z uśmiechem potok jej argumentów, powiedział: – Proszę pamiętać, że ja już jestem katolikiem.

***

I Sobór Watykański (1869–1870) został przerwany wskutek zajęcia Rzymu przez wojska zjednoczonych Włoch. Pius IX obłożył ekskomuniką króla Wiktora Emanuela II i jego rząd.

Powstała więc opowieść, że papież zakazał w Bazylice św. Piotra śpiewania przed Bożym Narodzeniem niejednoznacznej w zaistniałej sytuacji chrystocentrycznej antyfony „O Emmanuelu, królu i prawodawco, nadziejo i ratunku narodów, przyjdź nas wybawić”.

***

Klemens August von Galen, biskup Münster, który w III Rzeszy narażał się nieraz jej władzom, w jednym z kazań wskazał na zgubny wpływ Hitlerjugend w wychowywaniu młodzieży. Jeden ze słuchaczy zawołał: – Ktoś, kto nie ma dzieci, nie ma tu nic do powiedzenia!

Na to kaznodzieja: – Wypraszam sobie w kościele wszelką krytykę Führera!

***

O znanym teologu niemieckim, który kwestionował papieską nieomylność, opowiadano, że został wybrany na papieża, ale odmówił przyjęcia tej godności, tłumacząc, że przestałby wtedy być nieomylny.

***

Uporczywe trzymanie się własnego zdania wbrew mocnym cudzym argumentom, czyli aspirowanie do tego czy innego stopnia nieomylności, nie jest przypadłością wyjątkową czy rzadką, a występuje ona nie tylko wśród teologów. Nie należy jednak tracić nadziei, gdyż najpóźniej na sądzie Boskim uznają oni, że się mylili. Tak uważał i autor Boskiej Komedii, przedstawiając w niej papieża Grzegorza Wielkiego, który przekonuje się po śmierci, że jego stwierdzenia – niedogmatyczne przecież: o niebiańskiej hierarchii – nie przystają do tamtejszej rzeczywistości. Dante ujawnił, że Ojciec Kościoła nie zareagował jednak na to przygnębieniem, lecz śmiechem z siebie samego.

To samo uczynił chyba i sam Alighieri, jeśli po przekroczeniu progu wieczności musiał przyznać, że niejedna osobistość, którą on umieścił w piekle, zażywa chwały nieba.

***

Aż do XX w. teologowie spierali się o wieczny los nieochrzczonych dzieci, a oficjalnego rozstrzygnięcia kościelnego ciągle brakowało. Dwaj teologowie rozmawiali o nowej książce na ten temat: – I kto to przeczyta? Najwyżej paru specjalistów – powiada jeden. Na to drugi: – Ale bądź co bądź Pan Bóg wie już odtąd, jak ma postąpić w tak trudnym przypadku.

***

Klaus Hemmerle, biskup Akwizgranu, bardzo lubił kontakt z przedszkolakami. Na zaskakujące pytania dzieci nie zawsze było łatwo odpowiedzieć: – Czemu, biskupie, masz taki długi nos?

W katedrze rozległ się śmiech, dzięki czemu zagadnięty miał kilka sekund na poszukanie odpowiedzi: – Może dobry Bóg chciał przez to przypomnieć, że biskupi stale mają w drodze do nieba wyprzedzać innych choćby o długość nosa?

***

Kardynał Johannes Willebrands, przewodniczący Sekretariatu Jedności Chrześcijan, na światowym zgromadzeniu przedstawicieli różnych religii w Asyżu opowiada zebranym pozornie błahą dykteryjkę, z której, jak z przypowieści, wynika coś znacznie poważniejszego:

Amerykański cmentarz. Chrześcijanin przynosi na grób kwiaty. Na sąsiedniej mogile Chińczyk stawia miseczkę z ryżem. Ten pierwszy: – Wierzy pan, że zmarły wyjdzie z grobu i zje ten ryż?

Na co Azjata odpowiada z uśmiechem: – Wyjdzie w tej samej chwili, kiedy pana zmarły wstanie, żeby powąchać te kwiaty.

Spotkanie własnej swojskości z cudzą innością może bowiem służyć przechodzeniu od zdziwienia do zrozumienia, że i nasza oczywista swojskość bywa dla tego drugiego zdumiewającą innością.

***

Kardynał Leo Suenens, prymas Belgii, w okresie II Soboru Watykańskiego o dialogu mówił częściej, niż sam go praktykował. Dlatego księża jego archidiecezji (Mechelen-Bruksela) stwierdzili, że ich arcybiskup to mistrz monologu na temat dialogu.

***

W roku śmierci kardynała Domenico Tardiniego (1961) zmarło jeszcze dwóch innych kardynałów. Cała trójka musiała poczekać u bram nieba, gdyż św. Piotr był mocno zajęty. Po jakimś czasie zobaczyli elegancką młodą damę, która zastukała do rajskich wierzei i od razu została za nie wpuszczona. – Widocznie purpura mało się tu liczy – rzekł jeden z dostojników. Po dłuższej chwili pojawił się Piotr i przepraszając eminencje, wyjaśnił, że owa pani to córka wielkiego przemysłowca. – Ojciec kupił jej mercedesa, którym jeździła za szybko, co skończyło się jej śmiertelnym wypadkiem. Dowiedziawszy się o tym, wielu ludzi zaczęło myśleć o własnej śmierci głębiej niż po waszych kazaniach i książkach, i poprawiło swe życie. Rozumiecie więc, czemu musiałem tę damę przyjąć przed wami do nieba.

Historyjkę tę opowiedział rekolekcjonistom papież Jan Paweł I.

***

Kardynał Spelman, arcybiskup Nowego Jorku, odwiedził amerykańskie lotnisko wojskowe. Oprowadzający go oficer z dumą wskazywał na samoloty, wiele razy szybsze od ptaków. – Ale i tak – zauważył gość – nie usadowi się pan ze swą maszyną na cienkiej gałęzi, świergocząc jednocześnie wesołą melodię.

***

Na przyjęciu, jakie po wystąpieniu na ewangelickiej uczelni Konrada Adenauera wydał na cześć gościa biskup krajowy Hans Lilje, kanclerz, będąc w dobrym humorze, opowiadał, że podczas jego pobytu w Watykanie papież zapytał go, który z protestanckich biskupów jest najlepszy. Wobec wahań kanclerza papież wyraził własną opinię, wymieniając biskupa Lilje. Biesiadnicy zareagowali owacjami, a uhonorowany biskup zabrał głos i tak zakończył: – W tej sytuacji skłaniam się do uwierzenia w papieską nieomylność.

***

Połowa XX w. Na biurku któregoś biskupa obok telefonu domowego zainstalowano drugi, łączący go bezpośrednio ze światem. Sekretarz zastanawiał się, co zrobi ekscelencja, gdy pewnego razu zadzwonią jednocześnie obydwa aparaty. Podczas rozmowy z szefem doczekał tej chwili. Dostojnik podniósł obie słuchawki, przyłożył do jednego i drugiego ucha i zgodnie z prawdą oświadczył: – Mam rozmowę na drugim telefonie.

Co rzekłszy, odłożył słuchawki na widełki i do zaskoczonego sekretarza rzekł: – Teraz możemy spokojnie kontynuować rozmowę.

***

„Niektórzy biskupi są jak orły, które szybują majestatycznie, tworząc cenne dokumenty. Inni – jak słowiki wyśpiewujące pięknie chwałę Pana. Jeszcze inni – jak mizerne wróble na najniższej gałęzi kościelnego drzewa usiłujący swymi małymi myślami wyrazić wzniosłe tematy”.

Wypowiedź nieproszonego klasyfikatora? Nie, fragment jednego z apokryficznych listów adresowanych do nieżyjących wielkich ludzi (ten – do Marka Twaina) przez biskupa Albino Lucianiego, przyszłego papieża Jana Pawła I, który po wymienieniu konfratrów z najniższej gałęzi eklezjalnej dodał skromnie: „Ja należę do tej właśnie kategorii”.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama