Szatan idzie na Pabianice

O lęku strachu i bojaźni Bożej cz.I

polecamy drugą część atykułu - Przemienia nas w aniołów


Określenie „bojaźń Boża” często budzi wiele nieporozumień. Według niektórych mędrców starożytnych i oświeceniowych, bogów zrodził strach przed naturą, przed życiem i samym sobą. Ale trzeba powiedzieć, że były też okresy, kiedy duszpasterze bardzo skrupulatnie i skwapliwie posługiwali się strachem, jako narzędziem swej duszpasterskiej posługi. Nie trzeba być wielkim znawcą dziejów homiletyki, aby przytoczyć liczne przykłady takiego właśnie, świadomego wzbudzania strachu przed piekłem i wszystkimi innymi ostatecznymi sprawami, aby dostatecznie wstrząsnąć sumieniami wiernych. Mój duchowy mistrz, ojciec Joachim Badeni, jako bardzo młody jeszcze kapłan wyjechał na rekolekcje, które głosiły z innym jeszcze dominikaninem. Wieczorem rozmawiali z proboszczem, który stwierdził:
- No tak, widać, że uczyliście się, ale tego ognia nie ma.
Zapytali więc, o jaki ogień chodzi.
- Ano, w zeszłym roku był tu taki kaznodzieja, zgasił światło, wziął łańcuchy i mówił: „Szatan idzie na Pabianice! Szatan idzie na Pabianice!”
Proszę ojców, największe partyjniaki się spowiadały.
Być może był to dobry sposób w tamtych czasach, ale za bardzo „barokowy”. Mówię o tym nieco żartobliwie, choć uważam, że problem jest bardzo poważny. Spotkałem bowiem bardzo wielu ludzi, dla których lęk, strach przed Bogiem był tak paraliżujący, że wręcz bali się wejść do kościoła, żeby od razu nie zdrętwieć z przerażenia. Na wszelki wypadek trzymali się z daleka od sług Bożych i miejsc, w których oni przebywają. Chcę od razu powiedzieć, iż w moim głębokim przekonaniu, owa bojaźń Boża nie ma nic wspólnego z taką, z lekka demagogiczną pedagogiką strachu, czyli straszenia ludzi Panem Bogiem. Intuicyjne znaczenie terminu „bojaźń Boża” to nie jest strach przed Bogiem, lecz bojaźń O BOGA, o miejsce, jakie On zajmuje w moim życiu. Mówimy, że nadzieja jest wielkoduszna, czyli odważna. Spróbujmy zapytać, w jaki sposób bojaźń o Boga czyni nas ludźmi wielkodusznymi?
Na początek trzeba dokonać kilku rozróżnień, by intuicja tego, czym naprawdę jest bojaźń Boża, stała się dla nas wyraźniejsza.

Najpierw należy odróżnić bojaźń od strachu i lęku. Strach jest uczuciem naturalnym:

boję się zagrażającego mi niebezpieczeństwa. Człowiek, który leci samolotem i nagle zorientował się, że maszynie grozi awaria, prawidłowo reaguje - strachem na tę sytuację. Strach jest nam konieczny, bo jest to zmysł orientacji w świecie, który pozwala reagować w sposób proporcjonalny do zagrożenia, to sposób, w jaki dochodzi do głosu instynkt samozachowawczy. Owszem, śmiejemy się z dziewczynki, która na widok małej myszki wskakuje na stół, ale ze zrozumieniem traktujemy myśliwego, który umyka na drzewo przed gniewem rannego odyńca. Ta reakcja jest proporcjonalna.

Czym innym jest lęk. Powiedziałbym, że lęk nie ma twarzy. Nie ma konkretnego przedmiotu, który krystalizowałby i orientował to moje, jakże trudne doświadczenie.

Lęk nie wynika z konkretnego zagrożenia, jest jakąś tonacją emocjonalną, która towarzysząc człowiekowi, paraliżuje go w sposób straszliwy, często odbierając mu możliwość jakiegokolwiek działania. Człowiek czuje się zaszczuty tym lękiem, który zupełnie zakłóca jego relacje ze światem i otoczeniem, często uniemożliwiając normalne życie.
Czymś innym jest bojaźń. To słowo raczej rzadko funkcjonuje w naszej współczesnej polszczyźnie, ale chciałbym zarezerwować je dla tego uczucia czy przeżycia, które jest odmienne zarówno od strachu, jak i od lęku.

Rozumiem bojaźń jako troskę o coś. Przeżywam bojaźń wtedy, gdy niepokoję się o coś bardzo dla mnie ważnego.

Boję się o dziecko, boję się o naród. Ojciec Święty podczas jednej z wieczornych rozmów z młodzieżą na Jasnej Górze, tłumacząc słowa Apelu Jasnogórskiego powiedział, że „czuwać” to znaczy „strzec wielkiego dobra”. Dokładnie o to chodzi w bojaźni, która wymaga czujności i czuwania. Jeżeli będziemy rozumieli ją w ten sposób, to chyba zgodzicie się ze mną, że taka bojaźń jest bardzo mocno związana z miłością. Tylko ten, kto kocha i jego troska jest przy tym, kogo kocha, wie, co znaczy bojaźń o człowieka i jego dobro.

Bojaźń, w przeciwieństwie do strachu i lęku, jest przeżyciem twórczym, uskrzydlającym człowieka.

Bywa, że gdy zagrożone zostanie dobro, do którego przywykliśmy w codziennym posiadaniu, tak, że już go prawie nie dostrzegamy - potrafimy zdobyć się na heroiczny wręcz wysiłek, aby je ocalić. Rzekłbym wręcz, że tak jak miłość, tak i bojaźń potrafi „zjadaczy chleba przerobić w aniołów”.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama