Historia chrześcijaństwa. Od św. Piotra do św. Jana Pawła II. Bardo pielgrzymem

W końcu Bardo i jego towarzysze zobaczyli w oddali Compostelę i wieże jej wielkiej świątyni. Przed kościołem przyjął ich kapłan...

Historia chrześcijaństwa. Od św. Piotra do św. Jana Pawła II. Bardo pielgrzymem

Juan Maria Laboa (red.)

Historia chrześcijaństwa

Od św. Piotra do św. Jana Pawła II
fragment:

Bardo pielgrzymem

Pewnego zimowego wieczoru Bardo siedząc przy ogniu, opowiedział żonie o ślubie, jaki uczynił, kiedy opuszczał północną Francję, aby udać się do Prowansji: „Przyrzekłem św. Jakubowi – mówił – że jeśli mi pomoże na nowej drodze życia, pójdę na pielgrzymkę do jego grobu w Santiago de Compostela. Teraz przyszła pora, aby wypełnić ślub. W kwietniu dołączę do innych pątników udających się do hiszpańskiego sanktuarium”. Oczywiście Bardo rozmawiał też o swojej decyzji z zarządcą i uzyskał jego zgodę, pod warunkiem że zdąży wykonać prace polowe zaplanowane na czas, kiedy będzie przebywać na pielgrzymim szlaku.

Pożegnał się z Hermentrudą i dziećmi i zaopatrzony jedynie w sakwę i kostur poszedł do zamku feudała, gdzie spotkał się z innymi osobami, które tak jak on pielgrzymowały do Santiago de Compostela. Wszyscy razem ruszyli bez zwłoki. Czekało ich wiele godzin marszu, a przed wieczorem musieli znaleźć się w domu gościnnym klasztoru, który znajdował się przy drodze prowadzącej do pierwszego etapu ich pielgrzymki, Arles – dużego miasta na południu Francji. Przed zmierzchem pielgrzymi osiągnęli cel i zanocowali w klasztorze. Wczesnym rankiem obudził ich mnich i pobłogosławił na dalszą drogę. Po czterech dniach nasi przyjaciele dotarli do Arles. Idąc ulicami miasta, pytali, jak dojść do kościoła św. Trofima, gdzie zbierali się pątnicy udający się do Composteli. Potem zaczęła się trudna przeprawa przez Pireneje, góry oddzielające Francję i Hiszpanię.

Na szlaku do Composteli – zarówno we Francji, jak i w Hiszpanii – Bardo i pozostali pielgrzymi zwykle byli gościnnie przyjmowani. Znajdowali dach nad głową w schroniskach kierowanych przez osoby duchowne przy kościołach i klasztorach, ponadto w specjalnie do tego przeznaczonych domach, które prowadziły osoby świeckie, jak również w domostwach prywatnych. Potrzeby pielgrzymów zaspokajała zresztą cała armia ludzi z kupcami i karczmarzami na czele. Niestety nie brakowało wśród nich osób robiących niezbyt uczciwe interesy na pątnikach. Droga do grobu św. Jakuba była zatem prawdziwym „szlakiem do Santiago de Compostela”, którym nie tylko podążali pielgrzymi, ale który gromadził mnóstwo zajmujących się nimi osób. Dlatego Bardo nie odczuwał samotności, a jego dziękczynna wędrówka do grobu świętego nie była jakąś „dziwną” podróżą. Wręcz przeciwnie, budziła w nim najszlachetniejsze uczucia, a obecność tych wszystkich ludzi utwierdzała go w podjętej decyzji. Był szczęśliwy, mogąc poświęcić Chrystusowi trud pielgrzymowania i oddalenia od rodziny. Z tej radości podarował żebrakowi swoją jedyną manierkę.

W końcu Bardo i jego towarzysze zobaczyli w oddali Compostelę i wieże jej wielkiej świątyni. Przed kościołem przyjął ich kapłan. Opowiedział im historię św. Jakuba, który przybył na te tereny, by nieść Dobrą Nowinę i dzielić się doświadczeniem wspólnego życia z Jezusem. Potem wzruszeni pątnicy długo modlili się przy grobie Apostoła, dziękując Panu, że udało im się dopełnić ślubów. Następnie skierowali się do jednego z wielu domów dla pielgrzymów przy sanktuarium, gdzie mogli odpocząć po trudach podróży. Musieli być wypoczęci, gdyż nazajutrz mieli wziąć udział w uroczystej liturgii święta Pięćdziesiątnicy. Po kilku dniach bogatsi o to głębokie religijne doświadczenie wyruszyli w drogę powrotną do swoich domów.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama