Czy rozumiem Franciszka?

Bez emocji, które mogą zaślepiać rozum, wracamy po raz kolejny do najbardziej komentowanego przypisu 351 do adhortacji "Amoris laetitia".

Emocje wokół adhortacji Amoris laetitia powoli zaczynają opadać. Niewątpliwie przyczyniła się do tego również publikacja „Wytycznych pastoralnych” Konferencji Episkopatu Polski, o których pisałem przed tygodniem.

Dokument ten ma szersze znaczenie niż tylko dla wiernych w Polsce. Ze zdaniem polskich biskupów liczą się także episkopaty innych krajów. Również te, które chciałyby, aby w sporach teologiczno-pastoralnych na forum europejskim i ogólnokościelnym Konferencja Episkopatu Polski podzielała ich stanowisko.

Polska jest obecnie krajem o największej w Europie liczbie realnie praktykujących katolików! Jesteśmy także – mimo pojawiającego się kryzysu – europejską potęgą w liczbie powołań do kapłaństwa. Do tego stanowisko polskiej delegacji z abp. Stanisławem Gądeckim na czele na poświęcony rodzinie synod okazało się bardzo jasne, odpowiedzialne i wyważone. Przy wielu okazjach biskupi polscy byli pytani za granicą przez swoich konfratrów i przez dziennikarzy, kiedy wydadzą oficjalny dokument na temat Amoris laetitia. Teraz dokument ten stanowi punkt odniesienia dla wielu katolików także poza Polską, choćby się z nim do końca nie zgadzali.

Bez emocji, które mogą zaślepiać rozum, wracamy więc po raz kolejny do najbardziej komentowanego przypisu 351 do adhortacji Amoris laetitia. Dlaczego w duszpasterstwie małżeństw niesakramentalnych „w pewnych przypadkach” kierownik duchowy mógłby okazać im także „pomoc sakramentów”? Dlaczego papież umieścił tę możliwość nie w samym tekście, ale w przypisie, i dlaczego mówi szeroko o „pomocy sakramentów”, a nie tylko jednego sakramentu? Dlaczego, choć dalej pisze o Eucharystii, że jest ona lekarstwem, a nie nagrodą, to wcześniej poucza, że konfesjonał ma być miejscem doświadczenia miłosierdzia, a nie salą tortur?

Światło na te sprawy może rzucać wypowiedź przywódcy prawosławia, patriarchy Bartłomieja I z Konstantynopola. Zacytował ją w ubiegłym tygodniu prawosławny metropolita Augustyn z Niemiec w kontekście toczącej się tam dyskusji o Komunii dla niekatolików. Przypomniał, że Kościół wschodni kieruje się dwoma zasadami: ekonomii, czyli okazania miłosierdzia, i akrybii, czyli ścisłego przestrzegania prawa. Zasada ekonomii, czyli okazania miłosierdzia, może być stosowana, jeśli jest przydatna do zbawienia danej osoby. Na ten temat patriarcha Bartłomiej I miał powiedzieć: „W momencie, kiedy definiuje się możliwości stosowania zasady ekonomii (miłosierdzia), zasada ta staje się regułą bądź przepisem”. Trzeba zaś unikać przekształcania wyjątków w zasadę czy obowiązujący przepis – tłumaczy metropolita Augustyn.

Odnosząc to do Komunii dla małżeństw niesakramentalnych, wyobrażam sobie, co bym zrobił, gdybym pracował np. w dalekiej Syberii czy w dorzeczu Amazonki. Gdybym tam spotkał małżonków niesakramentalnych, dla których odniesienie się do sądu biskupiego w celu stwierdzenia nieważności poprzedniego małżeństwa jest w danym momencie niewykonalne, choćby ze względu na odległość, brak środków itd.? Zacząłbym od towarzyszenia im i rozeznania ich sytuacji – jak pisze Franciszek. A kiedy miałbym moralną pewność, że zgodnie z nauczaniem Kościoła ich poprzednie małżeństwa były nieważne, to nie czekałbym, aż będą na łożu śmierci, tylko przyjąłbym ich spowiedź, udzielił rozgrzeszenia, pobłogosławił ich małżeństwo i zaprosił do stołu Eucharystii. Zobowiązałbym ich tylko, że kiedy pojawią się takie możliwości, zwrócą do sądu biskupiego ze swoją sprawą. Podobnie zrobiłbym np. w przypadku wojny czy innego końca świata. Dzisiaj nie musiałbym się bać kary za to od żadnego biskupa, bo pokazałbym mu adhortację papieża Franciszka i przypis 351. W sytuacjach absolutnie wyjątkowych zawsze bym tak zrobił.

U nas, w Niemczech czy gdziekolwiek w Europie takie nadzwyczajne sytuacje nie zachodzą. Sądy biskupie są łatwo dostępne, działają dość szybko i tanio. Dlatego „Wytyczne” KEP nie zajmują się szczególnymi przypadkami, dla których papież Franciszek wskazuje furtkę w przypisie 351. I tylko w przypisie, a nie w tekście. Pewnie dlatego też nie odpowiada wprost na list kilku kardynałów zawierający ich dubia, czyli wątpliwości. Bo każda oficjalna wypowiedź w tej kwestii stałaby się prawem. To, co bez naruszania spójności nauczania Kościoła jest uprawnionym, choć rzadkim wyjątkiem, szybko stałoby się obowiązującą zasadą.

A nie o to Ci chodziło, Ojcze Święty – jeśli Cię dobrze rozumiem.

"Idziemy" nr 25/2018

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama