Badacze Pisma Świętego

Wspólnoty adwentystyczne to tylko część dziedzictwa Williama Millera, pomysłodawcy koncepcji o rychle zbliżającym się drugim nadejściu Chrystusa.

"Idziemy" nr 26/2010

Przemysław Mazur

BADACZE PISMA ŚWIĘTEGO

Wspólnoty adwentystyczne to tylko część dziedzictwa Williama Millera, pomysłodawcy koncepcji o rychle zbliżającym się drugim nadejściu Chrystusa. Istotnym i do dziś zauważalnym efektem zapoczątkowanej przezeń idei są ruchy badackie. Najliczniejszymi z ich grona pozostają świadkowie Jehowy.

Po wielkim rozczarowaniu niespełnioną przepowiednią powrotu Chrystusa w roku 1844, wspólnoty adwentystów doszukiwały się wszelkich przesłanek na rzecz chociażby częściowego wybronienia tez Millera. Liderzy jednej z nich doszli do wniosku, że pomylił się on o 30 lat i stąd też właściwej paruzji, czyli ponownego przyjścia Chrystusa, wypadałoby oczekiwać jesienią 1873 lub 1874 r. Pozwoliło to przetrwać wspomnianej grupie, która obok kościoła skupionego wokół prorokini Ellen G. White stała się najliczniejszą wspólnotą postmillerowską.

„Zwiastun Poranka”

Z poglądami Drugich Adwentystów – bo tak się nazwali – sympatyzował Nelson Horatio Barbour (1824-1905), lekarz i wynalazca, który z czasem poświęcił się publicystyce religijnej. Na łamach redagowanego przezeń czasopisma „Krzyk o północy” usiłował wykazywać słuszność chronologii wspomnianej grupy, dzieląc się przy okazji autorskimi spostrzeżeniami. Innowacje Barboura przyczyniły się do wytworzenia różnic programowych z adwentystami i tym samym dały początek kolejnej już grupie religijnej.

Najistotniejsza doktryna dotyczyła sposobu powrotu Chrystusa. W odróżnieniu od swych niedawnych mentorów Barbour wypatrywał nie tyle widzialnego przybycia Syna Bożego, co raczej Jego ukrytej obecności i pośredniego monitorowania zmian zmierzających do zaistnienia wzmiankowanego w Apokalipsie św. Jana tysiącletniego Królestwa. Początek tego procesu miał mieć miejsce właśnie jesienią 1874 r. Dla podkreślenia spełnionego w jego mniemaniu proroctwa Barbour zmienił tytuł pisma na „Zwiastun Poranka”.

Wnikliwy badacz

Jednym z nich był wywodzący się z Allegheny (obecnie dzielnica Pittsburgha) Charles Taze Russell (1852-1916), syn majętnego kupca, który z powodzeniem rozwijał rodzinny interes. Od wczesnej młodości przejawiał zainteresowanie problematyką biblijną. Kilkakrotnie zmieniał wspólnotę kościelną: od prezbiterianizmu poprzez kongregacjonalizm do metodyzmu. Otarł się również o filozofie wschodu oraz koncepcje wolnomularskie. Młodego Russella w sposób szczególny frapowało przekonanie chrześcijan o istnieniu piekła. Nie potrafił on bowiem zaakceptować doktryny, w myśl której miłosierny Bóg byłby zdolny skazywać na wieczne cierpienie własne stworzenia. Z upodobaniem chłonął też wszelkie pomysły dotyczące biblijnej chronologii i wiążącej się z nią eschatologią. Adwentyzm wydawał się zatem naturalnym celem jego poszukiwań.

Wraz z ojcem i gronem bliskich przyjaciół podjął regularne studia nad Pismem Świętym, uzupełniane lekturą tematycznych czasopism. Pośród nich znalazł się również „Zwiastun Poranka” ze stycznia 1876 r. Jak wspominał sam Russell, treść artykułu dotyczącego niewidzialnej obecności Chrystusa w pełni pokrywała się z wnioskami wysnutymi przezeń w trakcie studiowania Biblii. Stąd postanowił niezwłocznie skontaktować się z Barbourem. Już niebawem obaj panowie podjęli szeroko zakrojoną współpracę. Wspólnie redagowali „Zwiastuna Poranka”, lansując swój pogląd o niewidzialnym panowaniu Chrystusa zaistniałym wraz z rokiem 1874.

Początkowo współpraca obu panów układała się wzorcowo. Barbour przygotowywał większość artykułów, Russell zaś finansował działalność. Z czasem jednak także on przejawiał coraz większą aktywność doktrynalną. Prędzej czy później musiało dojść do konfliktu na tym tle, co miało miejsce w początkach roku 1879. Russell zdecydował się działać na własną rękę. Już w lipcu tegoż roku opublikował pierwszy numer „Strażnicy Syjońskiej i Zwiastuna Obecności Chrystusa”. Nakład pisma stopniowo wzrastał wraz z gronem osób zainteresowanych przesłaniem niegdysiejszego kupca. Z czasem lokalne zgromadzenia czytelników przyjęły strukturę autonomicznych zborów, dając tym samym początek Badaczom Pisma Świętego.

Działalność misyjna

Rychło okazało się, że Russell jest nie tylko rzutkim handlowcem i redaktorem, ale też wprawnym mówcą. Jego wykłady przyciągały tłumy ciekawych, czemu zresztą sprzyjała poruszana przezeń pełna napięcia problematyka. W ciągu kolejnych lat odbył on szereg podróży po Stanach Zjednoczonych, Europie (w 1910 r. gościł w Warszawie) i Azji, promując przy tej okazji publikowane przezeń czasopisma, a przede wszystkim kolejne tomy (łącznie wyszło ich sześć) cyklu znanego jako „Wykłady Pisma Świętego”. Rzecz jasna, twierdził, że bez ich lektury nie ma możliwości pełnego zrozumienia Biblii.

Nie omieszkał również sięgać po nowatorskie metody reklamowania swych teorii, np. poprzez filmową „Fotodramę stworzenia”. Skłaniał też do kolportażu swych dzieł przedstawicieli lokalnych grup badackich. Nic więc dziwnego, że działalność przyniosła Russellowi krociowe wręcz zyski i na dłuższą metę okazała się świetnie prosperującym interesem. Inwestował w rozwój Towarzystwa Traktatowego Strażnica Syjońska, które koordynowało zarówno proces wydawniczy, jak i funkcjonowanie lokalnych zborów.

Doktryna

Dogmatyka Russella wyrosła z przekonania o konieczności wnikliwego studiowania Biblii bez oglądania się na tradycje i naleciałości grup wywodzących się z chrześcijaństwa. Prędko popadł w przekonanie, że tylko on posiadł jedyną słuszną metodę interpretacyjną, opartą nie tylko na tekście Pisma Świętego, ale też zawikłanej teorii „Boskiego Planu Wieków” zawartego w piramidzie Cheopsa. To z kolei dało podłoże częstokroć dziwacznym wyliczeniom, co w połączeniu ze swoistą chronologią biblijną przejawiło się w licznych niesprawdzonych proroctwach.

Tak było w roku 1878, gdy Russell był przekonany, że zarówno on, jak i jego zwolennicy zostaną wyniesieni do nieba. Podobna sytuacja powtórzyła się w roku 1881. Największą jednak wagę przykładał do roku 1914, kiedy to w myśl jego proroctw miało dojść do ogólnoświatowej rewolucji, a w jej następstwie do chaosu, pośród którego jedynie Palestyna – rządzona przez Badaczy i nawróconych na chrześcijaństwo Żydów – miała stanowić enklawę spokoju. Po tym Chrystus miał przejąć pełnię władzy nad Ziemią – rzecz jasna za pośrednictwem Towarzystwa Strażnica.

Inicjator ruchu odrzucił szereg doktryn chrześcijańskich, takich jak Trójca Święta, dusza nieśmiertelna, czy osobowość Ducha Świętego.

Dziedzictwo

Russell, a zwłaszcza jego chybione proroctwa, wzbudzały wśród współczesnych mu kontrowersje. Zarzucano mu niekompetencje, prozelityzm i autorytaryzm. Istotnie, przy okazji publicznych dysput dał się poznać jako temperamentny, a momentami wręcz arogancki rozmówca. Jednego nie można mu jednak odmówić: rozmachu działalności. Przemierzył on bowiem tysiące kilometrów, a jego skromna początkowo inicjatywa przeistoczyła się w autentyczne imperium wydawnicze z siedzibą na nowojorskim Brooklynie, filiami m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii oraz coraz liczniejszym gronem odbiorców literatury Towarzystwa, stanowiących równocześnie jej kolporterów. Zmarł tak jak żył – w trakcie podróży pociągiem na kolejny z cyklu wykładów.

Pomimo finansowej prężności dało się zauważyć wyraźne symptomy kryzysu organizacji, co wiązało się nie tylko z blamażem przepowiedni o 1914 r., ale też zarysowującymi się różnicami w łonie zarządu. Ambitni dyrektorzy już szykowali się do walki o władzę nad intratnym dziedzictwem.

W wyniku licznych podziałów, jakie miały miejsce po śmierci Russella, zaistniało szereg stowarzyszeń i związków religijnych. Najliczniejsze skupiło się wokół Josepha Franklina Rutherforda. To właśnie ono, dysponujące większością zaplecza materialnego Towarzystwa Strażnica dali początek świadkom Jehowy. Pozostające w antagonistycznych relacjach z Brooklynem inne ugrupowania badackie: Zrzeszenie Wolnych Badaczy Pisma Świętego, Świecki Ruch Misyjny „Epifania” – wciąż funkcjonują, choć uczciwie trzeba przyznać, że ich działalność stopniowo zanika.

Przedstawiciele tych grup nie są łatwymi partnerami do dyskusji. Usilnie odżegnują się od powiązań ze świadkami Jehowy, z którymi, ku ich rozdrażnieniu, często są utożsamiani. W ich postawie da się odczuć poczucie niszowości oraz braku zrozumienia przez ogół ludzkości. W odróżnieniu od jehowitów, którzy z czasem porzucili bądź zmodyfikowali większość doktryn Russella, Badacze niezmiennie trwają przy jego wykładni Pisma. Pomimo nieco archaicznej doktryny stanowią istotne ogniwo w rozwoju amerykańskiej religijności inspirowanej milleryzmem, czyli dziedzictwem Willima Millera.

Ruchy „badackie” opierają się w dużej mierze na „russellityzmie”, stąd też ich ocenę, z katolickiego punktu widzenia, należy stosować taką, jaką odnosi się do świadków Jehowy.

bp Zygmunt Pawłowicz – "Kościół i sekty w Polsce”

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama