Kara śmierci: czy jeszcze uprawniona?

Pamiętam, jak w czasie studiów rzymskich, blisko 15 lat temu, dyskutowaliśmy o karze śmierci...

"Idziemy" nr 37/2009

Ks. Wacław Madej

KARA ŚMIERCI: CZY JESZCZE UPRAWNIONA?

Pamiętam, jak w czasie studiów rzymskich, blisko 15 lat temu, dyskutowaliśmy o karze śmierci. Na jednym z wykładów pewien poważny teolog, współpracownik Kongregacji Nauki Wiary powiedział nam, że nowe wydanie Katechizmu Kościoła Katolickiego zawierałoby dużo radykalniejszy zapis nt. kary śmierci, gdyby nie protest biskupów afrykańskich.

Pytani o zdanie mieli oni przekonywać, że dokument magisterialny o tak uniwersalnym zasięgu, odczytując na nowo kondycję człowieka i poddając jego zachowania ocenie moralnej, nie może nie brać pod uwagę ciągle jeszcze złożonej sytuacji na Czarnym Lądzie. Tam ludzie w dużo mniejszym stopniu niż np. w Europie, skłonni są do interpretowania piątego przykazania Bożego w kategoriach absolutnych. Ostatecznie więc w numerze 2266 KKK czytamy: „Ochrona wspólnego dobra społeczeństwa domaga się unieszkodliwienia napastnika. Z tej racji tradycyjne nauczanie Kościoła uznało za uzasadnione prawo i obowiązek prawowitej władzy publicznej do wymierzania kar odpowiednich do ciężaru przestępstwa, nie wykluczając kary śmierci w przypadkach najwyższej wagi”. Katechizm uczy, iż ostatecznie jest tak dlatego, że: „Pierwszym celem kary jest naprawienie nieporządku wywołanego przez wykroczenie. Gdy kara jest dobrowolnie przyjęta przez winowajcę, ma wartość zadośćuczynienia. Ponadto, kara ma na celu ochronę porządku publicznego i bezpieczeństwa osób. Wreszcie, kara ma wartość leczniczą; powinna w miarę możliwości – przyczynić się do poprawy winowajcy”.

Jak wszyscy wiedzą, pomimo tak czytelnej oceny moralnej tego strasznego aktu, cała jednak działalność papieska na tym polu, wzmocniona argumentem o nieodwracalności kary śmierci, była i jest nieustannym wezwaniem do zaprzestania jej stosowania.

W tym kontekście, jeszcze jeden smutny argument przeciw karze śmierci przyszedł ostatnio zza oceanu. Chodzi o Teksas, stan, w którym wykonuje się najwięcej wyroków śmierci w USA, a sprawa dotyczy niejakiego Todda Willinghama, który w 1992 roku został oskarżony o umyślne podpalenie swojego domu, w którym zginęły trzy jego malutkie córeczki. Przez 12 lat oskarżony zapewniał o swojej niewinności, jednak w lutym 2004 roku został on stracony poprzez wstrzyknięcie do żył trucizny. Już po wykonaniu wyroku pojawiły się ekspertyzy dowodzące, że pożar jednak wybuchł sam. Jak podaje prasa, po raz pierwszy w historii, władze amerykańskiego stanu zamierzają przyznać się do wykonania wyroku śmierci na osobie skazanej w wyniku pomyłki sądowej.

Czy ujawnienie podobnych wstrząsających przypadków, z których wyżej opisany nie jest prawdopodobnie jedyny, zdołają przekonać obrońców stosowania kary śmierci do zmiany oceny? Trudno powiedzieć. Tym bardziej, że i oni mają za sobą mocne argumenty. Dowodzą, że motyw całkowitego odrzucenia kary śmierci nie tylko nie jest religijny, ale wręcz areligijny! Przypominają bowiem, że religia nie widzi życia jako końca, ale jako środek, służący osiągnięciu celu nadprzyrodzonego, a tego nikt i nigdy nie może człowiekowi odebrać. Dlatego w przypadku osób, dla których cała ich ludzka działalność jest zaprzedaniem się wyłącznie swojemu życiu fizycznemu z poważną szkodą dla bliźnich, dopiero widmo utraty tego życia jako kary za szczególnie ciężkie zbrodnie, może nakierować ich umysły i serca na życie wieczne, o którym w przeciwnym wypadku w ogóle by nie myśleli. Dodajmy, że ten typ argumentacji, według której wolno komuś odebrać życie fizyczne dla ratowania wiecznego, odnajdujemy także u św. Tomasza z Akwinu.

Może więc ostatecznie dlatego w Katechizmie Kościoła Katolickiego nie ma potępienia kary śmierci jako takiej, a widnieje sugestia jej niewykonywania: „Jeśli środki bezkrwawe wystarczają do obrony życia ludzkiego przed napastnikiem i do ochrony porządku publicznego oraz bezpieczeństwa osób, władza powinna stosować te środki, gdyż są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej” (KKK 2267).

Aż do powtórnego przyjścia Zbawiciela, ziemia nie będzie niebem. Miejmy jednak nadzieję, że ludzie osiągną jednak kiedyś taki stan przyjaznych relacji międzyosobowych, że dla ich obrony nie będą się musieli uciekać do odbierania życia ten porządek naruszającym. Z całą pewnością, prorocze nauczanie ostatnich papieży i straszna ofiara Todda Willinghama, przysłużą się temu niepomiernie.

Autor jest wykładowcą teologii moralnej w Wyższym Seminarium Duchownym w Warszawie-Tarchominie.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama