Po co Bogu cierpienie

Według słów Jana Pawła II, Biblia jest wielką „księgą o cierpieniu”. W tym dramacie, dotykającym każdego ludzkiego życia, Bóg nie zostawia nas samych, ale staje po naszej stronie

Kiedy Jan Paweł II dopełniał żywota... Tak miał się zaczynać ten ostatni wielkopostny artykuł wstępny, po czym zamierzałem pisać o cierpieniu — skąd ono na świecie i po co. Kiedy jednak dopisywałem ostatnie dwa słowa pierwszego zdania: „dopełniał żywota”, przeżyłem coś w rodzaju olśnienia.

Sformułowanie „dopełnić życia”, potocznie rozumiane jako „zakończyć życie”, w rzeczywistości może oznaczać o wiele więcej, i właśnie w żywocie świętego papieża Polaka oznaczało na pewno więcej. Kilka miesięcy umierania, praktycznie na oczach całego świata. Milczące orędzie, które zelektryzowało miliony i być może przekazało więcej niż wszystkie katechezy razem wzięte.

Tak, Jan Paweł II „dopełniał” żywota — i z całą pewnością można powiedzieć, że dopełnił. Nie dlatego, że umarł (w Wielki Piątek kolejna rocznica). Raczej dlatego, że umierał, swoje cierpienie pokazując światu jak maratończyk skrwawione stopy (banalne, wiem, ale ludzkie) i jak Jezus Chrystus wypowiadając „wykonało się”. „W moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” — cytując świętego Pawła, rozpoczynał swój list apostolski Salvifici doloris. Padły w nim następnie słowa, że Pismo Święte jest wielką „księgą o cierpieniu”. Niebezpieczeństwo śmierci, śmierci własnych dzieci, zwłaszcza zaś śmierci pierworodnego syna i jedynaka, bezdzietność, tęsknota za ojczyzną, prześladowanie i wrogość otoczenia, szyderstwo i wyśmiewanie cierpiącego, samotność i opuszczenie, wyrzuty sumienia, niewierność i niewdzięczność ze strony przyjaciół i bliskich czy też nieszczęścia własnego narodu — te wszystkie okoliczności wypełniające Biblię, które wymienia papież, faktycznie sprawiają, że trudno nie przyznać mu racji, iż jest ona księgą o cierpieniu. Czy jest zatem zbiorem skarg i zażaleń, cierpiętniczych wyrzutów czynionych Bogu i historii, jak mogłoby się wydawać? Nie, z oczywistych względów: bo księga ta, pełna opisów ludzkiego cierpienia, jest przede wszystkim księgą historii Boga cierpiącego z miłości do człowieka. To jest klucz do jej właściwego odczytania. Ba — do odczytania tajemnicy ludzkiego cierpienia również.

„Po co Bogu cierpienie” to temat przewodni bieżącego numeru „Gościa Niedzielnego” przeznaczonego na Wielki Tydzień. „Odwieczne pytanie o sens bólu i utrapienia odwiecznie pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi. W Chrystusie jest jednak coś więcej niż teoretyczna odpowiedź”, stwierdził Franciszek Kucharczak, autor tekstu pod tym tytułem, w którym wraz z teologiem dogmatykiem rozprawia się z zagadką ludzkiego cierpienia (ss. 30—31).

Zachęcając do lektury, przypomnę pewną starą przypowieść z homiletycznych podręczników, w której jakiś człowiek przez całe życie biegł, bo... uciekał przed własnym cieniem, którego się bał. Kiedy padł wreszcie z wycieńczenia, przechodzący obok ludzie kiwali głowami z politowaniem nad jego głupotą. „Wystarczyłoby przecież, żeby stanął w cieniu drzewa, wówczas zniknąłby ten jego cień” — mówili. A ja na ten Wielki Tydzień przypomnę: drodzy Czytelnicy, my też mamy takie drzewo, w cieniu którego wszystkie nasze cienie nikną. Krzyż Chrystusa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama