Mówię, jak jest

Słońce pięknie świeci, a my w 'Gościu' straszymy piekłem. Chyba nic głupszego nie można zrobić. Oczywiście trochę przesadzam

Słońce pięknie świeci, a my w 'Gościu' straszymy piekłem. Chyba nic głupszego nie można zrobić. Oczywiście trochę przesadzam...

Mówię, jak jest

Pisanie o piekle jest zapewne dobrym sposobem na katastrofę sprzedażową. Kto chciałby czytać o piekle. I to w wakacje, które co prawda mają się ku końcowi, ale przecież jeszcze trwają. Słońce pięknie świeci, a my w „Gościu” straszymy piekłem. Chyba nic głupszego nie można zrobić. Oczywiście trochę przesadzam. Zapewne wielu z Państwa chętnie przeczyta tekst ks. Tomasza Jaklewicza pt. „Kazanie o piekle” (ss. 16–19). Tym bardziej że z jakichś powodów temat piekła zniknął z poważnej rozmowy. Można o nim co najwyżej żartować. A przecież z tego, że o czymś się nie mówi, wcale nie wynika, że tego nie ma. Zresztą Katechizm Kościoła Katolickiego nie pozostawia żadnych wątpliwości.

W punkcie 1033 czytamy m.in.: „Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym. (…) Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem »piekło«”. Nie wiem, jaki procent zadeklarowanych katolików w Europie wierzy w piekło, ale jestem przekonany, że nie wszyscy. Przypuszczam jednak, że więcej ludzi wierzy w niebo niż w piekło. Jeżeli moje założenie jest słuszne, to myślę, że taki stan rzeczy może wynikać z dosyć powszechnego milczenia Kościoła na ten temat. Ale może być jeszcze inny powód – brak realizmu. I duża skłonność do zamykania oczu na realne problemy. Weźmy przykład greckich wysp. Na jednych turyści z całej Europy leżą na plaży, kąpią się, odpoczywają. U wybrzeży innych wysp imigranci topią się, próbując dostać się na ląd. Szczególnie widoczne było to w zeszłym roku. Te dwa światy istnieją obok siebie. W jednym ludzie żyją bezpiecznie. W drugim – umierają. I to nie na niby, ale naprawdę. Z wiarą w niebo i piekło, jak sądzę, jest podobnie. Dwa światy – życia wiecznego i śmierci wiecznej – też istnieją obok siebie, nawet w bardzo bliskiej odległości. Brak realizmu powoduje jednak, że tego drugiego świata nie bierze się pod uwagę. Nie dostrzega się go, by ostatecznie zaprzeczyć jego istnieniu. To zresztą jest zrozumiałe – widok wysp szczęśliwych jest zdecydowanie piękniejszy od widoku wysp z imigrantami.

I jeżeli nie dziwi mnie brak realizmu europejskich elit, które już wiele razy nie potrafiły zdobyć się na odwagę nazywania rzeczy po imieniu, to postawa wielu z nas, ludzi Kościoła, może budzić niepokój. O miłości Boga trzeba mówić nieustannie, ale o niebezpieczeństwie piekła też nie wolno milczeć. Przywoływana na tysiące sposobów św. siostra Faustyna zapisała w „Dzienniczku” proste słowa: „Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła po to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest”. Faustyna nie hamletyzuje, nie niuansuje. Mówi, jak jest. Chciałoby się powtórzyć za popularnym korespondentem, który swoje relacje z USA kończy słowami: „Mariusz Max Kolonko. Mówię, jak jest. Nowy Jork”.

Jest to słowo wstępne redaktora naczelnego "Gościa Niedzielnego" ks. Marka Gancarczyka do nr 35/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama