Co ma wiara do kredytu

Czy to przypadek, że nagorzej, jeśli chodzi o spłacalność kredytów, wypadają te regiony Polski, w których najmniej jest praktykujących katolików, a najwięcej głosujących na partie liberalne?

Co ma wiara do kredytu

Biuro Informacji Kredytowej to instytucja zajmująca się zbieraniem informacji o wszelkich kredytach, zarówno spłaconych, jak i niespłaconych. W rozmowie z wiceszefem Biura, Sławomirem Grzelczakiem, szczególnie zainteresowały mnie dwie informacje (czytaj w GN 50/2015 na ss. 44—46).

Okazuje się, że ze względu na spłacalność kredytów Polskę można podzielić na dwie części. Najgorzej kredyty spłacają mieszkańcy Polski północno-zachodniej, a najlepiej osoby mieszkające w Polsce południowo-wschodniej. Na przykład w województwach podkarpackim, podlaskim i lubelskim na 100 dorosłych mieszkańców przypadają 3—4 osoby zalegające z terminową spłatą zobowiązań. W województwach zachodniopomorskim, lubuskim czy kujawsko-pomorskim takich osób jest ponad 8. Może to przypadek, ale ten podział z grubsza pokrywa się z wynikami wyborów politycznych. W ostatnich latach na zachodzie i północy kraju różne wybory wygrywała zwykle PO, a na południu i wschodzie dominował PiS. Również religijność terenów z lepszą spłacalnością kredytów jest wyższa niż tam, gdzie są problemy z oddawaniem długów. Taka zależność wcale mnie nie dziwi. Zdrowa chrześcijańska religijność musi pozytywnie przełożyć się na postawy społeczne.

Biuro Informacji Kredytowej gromadzi też dane o osobach zalegających z płaceniem alimentów. Obecnie jest ich 202 tys., a łączna kwota zaległości alimentacyjnych przekroczyła 6 mld zł. Wiceprezes Grzelak nazywa tę sytuację plagą społeczną. Według szacunków tylko 16—17 proc. zobowiązanych regularnie płaci alimenty na swoje dzieci. Można i trzeba ścigać alimenciarzy metodami administracyjnymi, ale w dłuższej perspektywie zdecydowanie lepsze efekty przyniesie troska o nierozerwalność małżeństwa. I tu znów kłania się Kościół ze swoją nauką o małżeństwie. Krótko mówiąc, zdrowa religijność jest dobra i na dłużników, i na alimenciarzy.

Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi zaczęło dostrzegać wartość żywej wiary. Może to zbyt optymistyczna opinia, ale przy wszystkich zawirowaniach jakby coś dobrego wisiało w powietrzu. Dwa drobne przykłady. Księża zaopatrujący się w naszej redakcji w materiały adwentowe mówili, że nie wiedzą, skąd nagle na Roratach wzięło się u nich tyle dzieci. Swoisty boom przeżywają też Kursy Alpha (więcej na ss. 20—22). Po dziesięciu spotkaniach przy kolacji wiele osób odkrywa nagle, że nie może dalej żyć bez spowiedzi i Mszy Świętej. A to dopiero początek Nadzwyczajnego Roku Miłosierdzia.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama