Bez sloganu

O Bogu i Kościele, i wielu innych sprawach krótko, jasno, spontanicznie i od serca...

Bez sloganu

O. Leonard Bielecki, o. Jakub Waszkowiak

Bez sloganu

O Bogu i Kościele, i wielu innych sprawach krótko, jasno, spontanicznie i od serca

ISBN 978-83-60040-80-5 ,
stron 120,
cena 19 zł


Bez sloganu, czyli jak dwóch franciszkanów mówi o tym, o czym się często nie mówi

Program internetowy „bEZ sLOGANU” powstał w kwietniu 2008 roku. Zresztą przez pomyłkę, bo miało to być radio, ale… Pojawiał się on regularnie w każdy czwartek na stronie www.franciszkanie.net, aż do września 2008 roku. Prowadzony był przez nas, czyli przez dwóch franciszkanów z Poznania – o. Jakuba Waszkowiaka i o. Leonarda Bieleckiego.
Naszym pragnieniem było mówić o Bogu i o Kościele możliwie jasno i krótko (odcinki bEZ sLOGANU trwają nie dłużej niż 10 minut). Chcieliśmy prosto i zwyczajnie powiedzieć to, co niekiedy może słyszy się powiedziane w sposób zawiły. Stąd nasz pomysł rozpoczęcia cyklu bEZ sLOGANU. Zdecydowaną większość tematów podejmowaliśmy na prośbę widzów. Staraliśmy się odpowiadać na ich pytania tak, aby było to zrozumiałe także dla każdego przypadkowego widza oglądającego nas na www.franciszkanie.net lub na www.youtube.pl.
We wrześniu 2008 r. o. Jakub wyjechał na studia do Ziemi Świętej. Po jego wyjeździe o. Leonard postanowił kontynuować internetową działalność wraz z o. Franciszkiem Chodkowskim, pod nazwą bEZ sLOGANU 2.
Te odcinki, które zostały nagrane z o. Jakubem, zostały teraz przelane na papier.
A zatem, drogi czytelniku mamy przyjemność zaprosić Cię tym razem do przeczytania tego, co zostało powiedziane w naszym programie bEZ sLOGANU.

Pax et Bonum

o. Jakub Waszkowiak OFM
o. Leonard Bielecki OFM

bezsloganu@franciszkanie.ne

„Bez sloganu” to książka powstała w oparciu o cykl popularnych internetowych programów dwóch młodych franciszkanów, o. Leonarda Bieleckiego i o. Jakuba Waszkowiaka. Powstanie takiego cyklu było w Polsce zupełną nowością. Po raz pierwszy każdy użytkownik portalu YouTube mógł obejrzeć krótką, lecz treściwą katechezę przygotowaną na zaproponowany przez internautów temat.

Przedstawione przez autorów rozważania zostają teraz utrwalone w bardziej tradycyjnym medium – na papierze, dzięki czemu możemy powrócić do nich raz jeszcze, na spokojnie, dzięki wszystkim zaletom słowa drukowanego. Autorzy mówią krótko, z humorem, możliwie jasno i bez ogródek nawet o najtrudniejszych problemach i tematach związanych z Kościołem i religią. Będziemy mogli przeczytać m.in. rozważania o modlitwie, sakramentach, powołaniu, wolnej woli, o problemach związanych z seksualnością czy psychiką człowieka, w tym także o tych zagadnieniach, które mogą być trudne czy budzić niepokój, szczególnie młodych ludzi. Każda z katechez zachowuje formę dialogu i nie zajmuje więcej niż kilka stron.

O. Leonard i O. Jakub zaskakują swoją otwartością – traktują wszystkie pytania młodych ludzi na poważnie, odpowiadają szczerze, wnikliwie, współczesnym językiem – bez sloganu!


1. O Jezusie na krzyżu

Ojciec Leonard: Otrzymaliśmy pytanie: „Drodzy Ojcowie, mam pytanie odnośnie do słów, które Chrystus wypowiedział podczas swojej śmierci na krzyżu. Padły słowa: Boże Mój, Boże Mój, czemuś mnie opuścił?”. Meritum tego pytania: czy Chrystus mógł doświadczyć braku obecności Boga, czy Bóg mógł Go opuścić? Jeżeli tak, to przecież byłoby to zwycięstwo szatana. I drugie pytanie: „Gdy czasem nic mi się nie udaje, myślę, że Bóg mnie opuścił. Czy się mylę? I co Bóg robi takiego, że nie może mi pomóc?”. Myślę, że jedno i drugie pytanie traktuje o tym samym. Dlatego odpowiadając na jedno, odpowiemy też na drugie. Ojcze Jakubie, co to są za słowa: „Boże Mój, Boże Mój, czemuś mnie opuścił?”.

Ojciec Jakub: Wiemy z Pisma św., że są to słowa Psalmu 22. Najprawdopodobniej Jezus po prostu modlił się na krzyżu tymi słowami, tym Psalmem. Pamiętam, że kiedyś powiedział bardzo ładnie Jan Paweł II odnośnie do tego, czy Jezus zwątpił na krzyżu, czy stracił wiarę, jak to niektórzy nawet mówili. [Powiedział], że nie można wołać do kogoś, jeżeli się nie wierzy w jego istnienie. I tutaj właśnie Jezus, który mówi „Boże Mój, Boże Mój, czemuś mnie opuścił” doświadcza jakiegoś bolesnego poczucia opuszczenia, nieobecności Boga, ale [jednocześnie] jest w tym [zawołaniu] na pewno wyraz głębokiej wiary Jezusa w obecność Boga w Jego życiu. Dlatego, jak wspomniał Ojciec Leonard, meritum sprawy to kwestia poczucia obecności Boga w naszym życiu lub jego brak.

Ojciec Leonard: Muszę to dodać, że kiedy nie czuję obecności Boga, nie odczuwam, że ktoś mnie lubi, że ktoś mnie kocha, to wcale nie oznacza, że obiektywnie tak jest. To moje odczucia. Jeśli nie czuję, że Ojciec Jakub w tej chwili darzy mnie sympatią, to wcale nie oznacza, że faktycznie mnie nie darzy… Ojcze Jakubie, może zastanówmy się, skąd się może wziąć takie odczucie braku obecności Boga?

Ojciec Jakub: Myślę, że trzeba byłoby wprowadzić takie dwie kategorie. Pierwsza sprawa: człowiek może odczuwać brak obecności Boga w swoim życiu z powodu grzechu. Może to być kwestia grzechu ciężkiego, bo człowiek, który żyje w grzechu ciężkim, buduje na własne życzenie mur między sobą a Panem Bogiem. Wiemy, że stan grzechu ciężkiego wprowadza duszę w stan śmierci, dlatego takie poczucie braku obecności Pana Boga jest rzeczywiste. Taki człowiek jakby na własne życzenie odepchnął Pana Boga poprzez grzechy.

Druga sprawa: może być tak, że poczucie braku obecności Boga w życiu to doświadczenie Boże. Wiemy, że i święci czasami to odczuwali. Wielu ludzi próbuje to jakby… ujednolicić: kiedy odczuwam obecność Pana Boga, to Pan Bóg mnie kocha, jestem z Nim w zażyłej przyjaźni, a kiedy nie czuję, to Pan Bóg pewnie jest ze mnie niezadowolony albo w ogóle zniknął z mojego życia…

Myślę, że takie myślenie jest bardzo niebezpieczne, dlatego że nasze uczucia często się zmieniają i nie mamy do końca nad nimi kontroli. Tutaj przychodzi nam z pomocą św. Jan, dając nam takie jedno zdanie, które nam bardzo pomaga rozeznać, czy Pan Bóg nas kocha, czy nie. Mówi on jasno, że miłość do Pana Boga polega na wierności Jego przykazaniom (por. 1 J 4, 5). A więc nie to, czy czujesz, czy nie czujesz Pana Boga, świadczy o Twojej zdrowej relacji z Panem Bogiem, tylko właśnie to, czy żyjesz w łasce uświęcającej. Jeśli człowiek walczy o wierność przykazaniom Bożym, stara się żyć według tych przykazań, to podnosi się, mimo że może w życiu ma różne upadki. Starając się żyć w łasce uświęcającej, czyli w wierności przykazaniom Bożym, możemy mieć pewność przyjaźni Boga, nawet jeśli nie odczuwamy Jego obecności.

Ojciec Leonard: Właśnie o to chodzi, że brak odczuwania obecności Boga nie musi być jakimś złem w moim życiu. Jak Ojciec Jakub powiedział, to może być pewien dopust Boży. Stąd też, jeżeli takie poczucie towarzyszyło Jezusowi na krzyżu, to też nie możemy powiedzieć, że to było zwycięstwo szatana. Podobnie św. Teresa z Avila, też miała poczucie nocy ciemnej, w ogóle nie czuła obecności Boga w tym czasie…

Zdajemy sobie sprawę, że trudno jest zarysować cały kontekst problemu, ale myślę, że może w jakimś stopniu będzie to inspiracją do dalszego poszukiwania. A może akurat trafiliśmy w ten punkt, który tak bardzo was ciekawił?

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama