Pomiędzy wiarą a niewiarą

W dyskusji nad przyszłością Kościoła nieraz pojawia się cytat z kard. Ratzingera na temat konieczności oczyszczenia i „małej trzódki”, która przetrwa ten czas i pozostanie wierna

W dyskusji na temat przyszłości Kościoła często sięga się po teksty kard. Josepha Ratzingera, późniejszego Benedykta XVI, dziś papieża seniora, wskazując na ich wyjątkową przenikliwość i profetyzm. Dominuje myśl: musi nastąpić oczyszczenie, powrót do idei „małej trzódki”, która przywróci światu utraconą nadzieję.

O przyszłości Kościoła przyszły papież pisał wiele razy. Artykuł „Die neuen Heiden und die Kirche” (Neopoganie i Kościół) został opublikowany w 1958 r. (można go dziś przeczytać po polsku w książce - wywiadzie Petera Seewalda z Benedyktem XVI „Ostatnie rozmowy”). Warto sięgnąć po wypowiedź z 24 grudnia 1969 r. stanowiącą zakończenie cyklu wykładów radiowych zaprezentowanych w rozgłośni Hessian Rundfunk (w 2009 r. wydawnictwo Ignatius Press przypomniało ją w artykule „Jak będzie wyglądać Kościół w roku 2000”, zamieszczonym w zbiorze „Wiara i przyszłość”). Poruszającą lekturę stanowi również list opublikowany przez papieża seniora 11 kwietnia 2019 r. na łamach niemieckiego pisma „Klerusblatt” pt. „Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego”.

Szara strefa

Lata powojenne XX w. przyniosły światu wiele zmian. Za „żelazną kurtyną” nie dostrzegaliśmy tego - w Polsce Kościół, choć prześladowany, nękany przez komunistów, jawił się ciągle jako potęga, przestrzeń wolności. Nie dotarła do nas rewolucja obyczajowa, która na Zachodzie rozpaliła umysły i serca milionów ludzi w 1968 r. Wszystko zmieniło się po 1990 r. Wtedy zaczęliśmy „nadrabiać” zaległości. W roku 2020 „dogoniliśmy” świat...

Czy kościoły opustoszeją? Co zostało przegapione? Jak ma wyglądać Kościół przyszłości? - pytania mnożą się w nieskończoność. Starzy ludzie, z czarnymi parasolami w dłoniach, o zaciśniętych ustach, wykrzykujący na ulicach ohydne hasła, nie wzięli się znikąd. Nastolatki deklamujące publicznie obelżywe słowa, depczący świętość, pochodzą w zdecydowanej większości z tzw. dobrych domów. Mijamy ich na ulicach, uśmiechają się. Przyjdą do kancelarii parafialnej prosić „je..ny kler” o „zaświadczenie na chrzestnego” albo o ślub, chrzest, bierzmowanie, zameldują się na Pasterce. Nie dostrzegą sprzeczności. Niby są, ale mentalnie już dawno znaleźli się poza Kościołem.

Kto zawiódł? Rodzina, szkoła, Kościół? Zadecydował opór przed jasnymi osądami sumienia? A może jest tak, że „przyszedł Czarodziej Smartfon i ukradł nam dzieci”?

„Tania oczywistość”

Ks. Ratzinger od początku zwracał uwagę na tzw. letnich katolików. Piał o nich: „nie bardzo szukają i nie bardzo są w domu [...] Są na progu, to znaczy nie wiedzą, czy do Kościoła wejść, czy z niego wyjść; znajdują się pomiędzy wiarą a niewiarą”.

Chrześcijaństwo stało się dla nas w XX w. oczywistością, nie osobistym wyborem - pisał w „Die neuen Heiden und die Kirche”. Inaczej niż w pierwszych wiekach, kiedy to Kościół „zasadzał się na fundamencie duchowej decyzji jednostki wybierającej wiarę, na akcie nawrócenia. Pozostawał wspólnotą przekonanych - osób, które wzięły na siebie określoną duchową decyzję. Członkiem Kościoła nie można się było stać inaczej jak przez osobistą decyzję potwierdzoną chrztem, a nierzadko i męczeństwem”. I dodał po latach: „W XXI w. Dobra Nowina dotrze do uszu neopogan tylko pod jednym warunkiem: gdy przestanie być tanią oczywistością”. Warto zatrzymać się na tych słowach.

„Bycie chrześcijaninem” przez wieki było tradycją, kulturową wytyczną. Nawet jeśli nie towarzyszyła temu wyborowi wiara, chrzciło się dziecko, wysyłało do Pierwszej Komunii, brało ślub kościelny. Z takimi „oczywistościami” weszliśmy w XXI w. I nagle okazało się, że były... wielkim kłamstwem. „Kościół jako tania oczywistość może, owszem, stanowić ornament, istotny składnik tradycji, ale... nie nawraca, ani nie głosi, nie przekonuje, nie zbawia. Raczej wzmacnia pogaństwo” - pisał ks. Andrzej Draguła na łamach „Więzi” („Polscy wierzący poganie. Ratzinger czytany po 60 latach”). Dziś dostrzegamy zjawisko ze szczególną ostrością. Rozchodzi się ono niejako na dwa inne: na „przynależność bez wiary” i „wiarę bez przynależności”. To temat na kolejny felieton.

Jak przyszłość nas czeka?

„Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków” - prorokuje Ratzinger. „Nie będzie już więcej w stanie utrzymać budynków, które zbudował w czasach dostatku. Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi wiarę w centrum doświadczenia. Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą, a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich. Wtedy ludzie zobaczą tę małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali”.

„Przyszłość Kościoła może wyrosnąć i wyrośnie z tych, których korzenie są głębokie i którzy żyją z czystej pełni swojej wiary” - mówił przyszły papież w 1969 r. „Nie wyrośnie z tych, którzy dostosowują się jedynie do mijającej chwili ani z tych, którzy tylko krytykują innych i zakładają, że sami są nieomylnymi prętami mierniczymi; nie wyrośnie z tych, którzy podejmują łatwiejszą drogę, którzy unikają pasji wiary, twierdząc, że wszystko, co stawia im wymagania, co ich uraża i zmusza do poświęcenia siebie, jest nieprawdziwe i nieaktualne, despotyczne i legalistyczne”. W odnowionym Kościele „udzielanie sakramentów należy ograniczyć jedynie wobec tych, którzy wierzą - inaczej Kościół będzie zwodził sam siebie oraz ludzi. W konsekwencji, jeśli w płaszczyźnie sakramentalnej Kościół będzie musiał się zamykać na nie-Kościoł, gestem zaproszenia musi się stać głoszone słowo, a na płaszczyźnie międzyludzkiej Kościół będzie musiał odbudować «braterstwo komunikujących»”.

Wspólnota świętych

„Przyszłość Kościoła po raz kolejny zostanie ukształtowana przez świętych - pisze dalej ks. Ratzinger - to znaczy przez ludzi, których umysły nie zatrzymują się na hasłach dnia, ale dociekają głębiej, którzy widzą więcej, niż widzą inni, ponieważ ich życie obejmuje szerszą rzeczywistość”. Po latach doda, kontynuując tę myśl w słynnym tekście opublikowanym w 2019 r.: „Nadrzędnym zadaniem, które musi być wynikiem moralnych wstrząsów naszych czasów, jest to, byśmy ponownie zaczęli żyć według Boga i ku Niemu. Nade wszystko my sami musimy nauczyć się ponownie uznawać Boga za fundament naszego życia, zamiast zostawiać Go na boku jako w jakiś sposób nieskuteczne wyrażenie”.

„Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra - Kościół, który stracił wiele”. Na nowo zostanie odkryta posługa kapłańska. „We wszystkich tych zmianach, w których, jak można się domyślać, Kościół na nowo odnajdzie swoją istotę i pełne przekonanie co do tego, co zawsze było w jego centrum: wiary w Trójjedynego Boga, w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który stał się człowiekiem, w obecność Ducha Świętego aż do końca świata. W wierze i modlitwie na nowo uzna sakramenty za formę oddawania czci Bogu, a nie za przedmiot wiedzy liturgicznej [...]. A kiedy minie już proces tego odsiewania, wielka moc popłynie z Kościoła. W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali [...] będzie on postrzegany jako dom dla człowieka, gdzie znajdzie on życie i nadzieję wykraczającą poza śmierć”.

Czy tak będzie? Czy Pan Bóg ma inny plan? Nie wiemy. Pozwoli oczyścić swoją Oblubienicę z tego, co nie jest z Niego, a stanie w obronie tego, co święte, fundamentalne w Kościele? Na pewno! Wiemy jedno: bramy piekielne go nie przemogą.

Echo Katolickie 46/2020

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama