Purpura i brokat

Słowo Boże tworzy także kulturę chrześcijańską. Jakie są jej dotychczasowe owoce? Jak możemy ją współtworzyć?

Kultura chrześcijańska - dla jednych to pojęcie niezwykle pojemne, obejmujące rzeczywistość rozległą i wielowątkową, rozciągniętą w czasie i przestrzeni, dla innych, kontestujących rolę dziedzictwa Ewangelii w historii, ewentualnie dowodzących, że jego czas przeminął - obraz „masy upadłościowej” świata, który odchodzi w przeszłość. Kto ma rację?

Starsi pamiętają wspaniały klimat Tygodni Kultury Chrześcijańskiej organizowanych w Polsce głównie w latach 80 ubiegłego wieku. Z czasem, gdy „wybuchła” wolność, ich rola zaczęła się zmniejszać. Wydawało się, że sam fakt zrzucenia komunistycznej niewoli niejako z automatu pozwoli zwrócić się ku źródłom zanurzonej od ponad tysiąca lat w chrześcijańskiej kulturze ojczyźnie. Burzliwe, czasem wręcz bluźniercze dyskusje najpierw w latach 90 XX w., potem powracające falami spory światopoglądowe, angażujące miliony Polaków, pokazały, że nie będzie to łatwa droga.

Wielka...

Prawda jest taka, że cała nasza rzeczywistość zanurzona została w kulturze chrześcijańskiej. Nader często nie jesteśmy tego świadomi. Albo nie znamy skali owej zależności. Poczynając od miar czasu, przez rozwój i kształt języka (jego zachowanie np. podczas zaborów), rozwój nauki, sposób interpretacji zjawisk w świecie, rolę klasztorów w promowaniu zdobyczy cywilizacyjnych, zabytki piśmiennictwa, architekturę, rzeźbę, malarstwo, muzykę - tworzone na przestrzeni wieków, jak też i współcześnie - aż po sposoby świętowania, znaczenie takich pojęć, jak sprawiedliwość, prawda, godność ludzkiego życia, rodzina itd. wszystko ma swój rodowód ewangeliczny! Dostarczyło ono - wraz z filozofią grecką i prawem rzymskim - narzędzi do opisu i rozumienia świata. Tak pojmowana kultura chrześcijańska wychodzi poza ramy Kościoła instytucjonalnego w tym sensie, że po pierwsze, przenika praktycznie każdą wielką twórczość, po drugie zaś, jest prezentowana nie tylko w murach świątyń i klasztorów czy też pod patronatem Kościoła. Doskonałym tego przykładem mogą być wielcy polscy kompozytorzy XX i XXI w.: Michał Górecki, Wojciech Kilar i Krzysztof Penderecki, których utwory rozbrzmiewają w salach koncertowych całego świata, czy też sztuka (nie tylko) sakralna Mariusza Drapikowskiego. Jej ślady można dostrzec też w dziełach autorów, którzy nie deklarują się jako chrześcijanie czy nawet ludzie wierzący, ale poszukują odpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące kondycji człowieka.

...i zwyczajna kultura

Kultura chrześcijańska to nie tylko „momenty świąteczne” życia. To także codzienność. Trudno zliczyć małe, przyparafialne teatrzyki, dziecięce scholki i całkiem „dorosłe” chóry, biblioteki, wystawy, ale też sympozja i konferencje, koncerty organizowane przez Kościół. Są bliskie zwyczajnym ludziom, ponieważ oni je tworzą, wkładają w nie swój czas, serce. Ileż razy dzięki nim udało się odkryć wielkie talenty? To troska o człowieka - na wszystkich etapach jego życia. To także tradycja pozwalająca zachować pamięć przeszłości, sposoby radzenia sobie z doświadczeniem żałoby, stratą. Ale przede wszystkim to sposób budowania relacji, którą można by nazwać „regułą chrześcijańskiej kultury codzienności”. Jak ją rozumieć? Zwyczajnie. „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody” - mówił Jezus (Mk 9,41). To przekonanie, że będziemy sądzeni z miłości. „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili [...] Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie” (por. Mt 25,31-46). Inne nacje mogą nam jej zazdrościć.

Kultura chrześcijańska, zrośnięta w jedną całość z dziejami narodu, sprawiała, iż Polska od wieków była wielkim, tolerancyjnym (wbrew temu, co dziś się nam wmawia) domem, w którym znajdowali gościnę wygnańcy, nigdy nie było wojen religijnych - nawet jeśli to było, z różnych powodów, trudne sąsiedztwo.

Co dalej?

Czy jesteśmy w sytuacji, którą opisał Thomas Eliot, iż postchrześcijańskie społeczeństwo wyrzeka się dziś chrześcijaństwa, a wraz z nim całego chrześcijańskiego dziedzictwa obecnego w kulturze? Wydaje się, że nie. Przynajmniej w Polsce. Spychanie go do lamusa historii ciągle pozostaje bardziej w sferze życzeń ludzi nienawidzących Pana Boga i Kościoła, niż staje się realnym dokonaniem. Oczywiście nie można bagatelizować zagrożeń. Nie wolno pozwolić na sytuację, iż będzie ona co najwyżej atrapą maskującą duchową pustkę - chodzi o to, by stała się pretekstem do poszukiwań, by intrygowała i kierowała do Źródła. Nie ma sensu obrażać się na wariujący świat i jego obsesje, budować szklany sufit, zamykać się w gettach. Trzeba iść do niego. Np. obcemu naszej tradycji halloween przeciwstawiać swojskie „bale świętych” (holy wins) - z radością i uśmiechem na ustach. Wydawać pisma, tworzyć świetne portale internetowe, prowadzić blogi, promować sztukę, zakładać schole i teatry, organizować festiwale filmowe, konferencje, wracać do pięknej tradycji Dni Kultury Chrześcijańskiej. Gdy została przywrócona ranga Uroczystości Objawienia Pańskiego, ktoś wpadł na pomysł, że tego dnia mogą ruszyć w Polskę Orszaki Trzech Króli. Dlaczego nie? Malkontenci powiedzą: religijny folklor, płytkość doznań. A dlaczego nie mielibyśmy ewangelizować popkultury! W imię czego mamy ten obszar - skądinąd przecież ważny - oddawać innym? Trzeba się wreszcie przestać bać! Nie pozwolić na sytuację, że ciągle musimy się z czegoś tłumaczyć, wstydzić swojego dumnego dziedzictwa!

Brokat i lukier

Warto zauważyć, że zagrożenia kultury chrześcijańskiej płyną także z jej wnętrza. To wszechobecny kicz, spływające lukrem i brokatem obrazki, wizerunki świętych, ogólnie rzecz ujmując - religijne souveniry uwłaczające świętości i powadze majestatu Boga. To różnego rodzaju religijne covery światowych hitów (słynne pielgrzymkowe „Despacito”, księża i siostry zakonne, młodzi ludzie śmiesznie podrygujący w rytmie ociekającej - w oryginale - erotyzmem piosenki). Naprawdę pozostał nam już tylko nieudolny mimetyzm? Takie „wynalazki” zamiast przybliżać, oddalają od Niego. „Kościół, jaki wyłania się z tej strony, jest dokładnie takim, jaki wyśmiewają jego przeciwnicy” - mówił jakiś czas temu bp Janocha. Trudno odmówić mu racji.

Papież św. Pius X w 1905 r. pisał do Francuzów (najbardziej wówczas zeświecczonego społeczeństwa na świecie): „Cywilizacji nie trzeba wymyślać na nowo. Cywilizacja po prostu jest”. Mamy za sobą tysiącletnią tradycję, piękne świadectwa kultury. Jest na czym budować przyszłość. Więc nie marudźmy, że „się nie da”, że „nie mamy takich środków, jak oni”, że w ogóle - wstyd i średniowiecze. Po prostu zakasajmy rękawy i zmieniajmy ten kawałek świata, jaki Pan Bóg włożył nam w ręce. Najpiękniej, jak potrafimy.

ks. Paweł Siedlanowski

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama