Czekając na beatyfikację

Pod koniec 2019 r. możliwa jest beatyfikacja sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. Jak wpisał się w naszą pamięć?

Ze wzruszeniem czekam na werdykt kardynałów i datę beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego - mówi ks. prałat Mieczysław Lipniacki, w opinii którego świętość Prymasa Tysiąclecia jest sprawą bezdyskusyjną.

19 stycznia podczas gali Nagrody Społecznej im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie wice postulator procesu beatyfikacyjnego kard. S. Wyszyńskiego o. Gabriel Bartoszewski OFMCap poinformował, że 29 listopada 2018 r. konsylium lekarskie watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zatwierdziło cud uzdrowienia młodej dziewczyny za przyczyną kard. S. Wyszyńskiego. Ten długo oczekiwany fakt uruchomi końcowe procedury umożliwiające beatyfikację sługi Bożego. Pierwsza z nich to posiedzenie komisji konsultorów teologów, której zadaniem jest stwierdzić, czy uzdrowienie miało związek z modlitwą za przyczyną sługi Bożego. Kolejna to posiedzenie komisji kardynałów i biskupów wydającej ostateczny werdykt zatwierdzający uzdrowienie. Jej efektem jest przedstawienie papieżowi przez prefekta kongregacji protokołu komisji. Ojciec Święty poleca mu następnie opracowanie dekretu o cudownym uzdrowieniu, który jest ogłaszany po podpisaniu przez papieża. Istnieje szansa, że jeszcze w tym roku wyniesienie na ołtarze sługi Bożego kard. S. Wyszyńskiego stanie się faktem.

Dotknięcie wielkiego człowieka

Opowiadając o swoich spotkaniach z kard. S. Wyszyńskim, ks. prałat M. Lipniacki wspomina chwile, gdy w 1949 r. po zlikwidowaniu przez władze komunistyczne liceum księży marianów w Warszawie, został uczniem XIII LO im. L. Waryńskiego. - Bp S. Wyszyński był już w Warszawie i od razu zdobył serca młodzieży [w 1948 r. został mianowany arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim i warszawskim oraz prymasem Polski - przyp. red.]. Dowiadywaliśmy, gdzie będzie głosił kazanie i w niedzielę jechaliśmy tam, by posłuchać nieprzeciętnego człowieka - opowiada. W pamięci utkwił mu obrazek sprzed kościoła Najczystszego Serca Maryi. - Na wielkim placu ogromna rzesza ludzi. Podjeżdża czarne auto z bp. Wyszyńskim. Nieoczekiwanie młodzież chwyta samochód na ręce i niesie przed kościół. Widziałem to na własne oczy! - relacjonuje. Przywołuje też chwile, gdy już po aresztowaniu prymasa wraz z kolegami dzielili się przed lekcjami tym, co o losach Wyszyńskiego udało im się wysłuchać m.in. z Radia Wolna Europa. - Potem był apel, na którym ktoś z ZMP serwował nam lekturę „Trybuny Ludu”. My na ten apel wchodziliśmy solidnie „uzbrojeni” wieściami z wolnego świata - opowiada ks. M. Lipniacki.

Opisuje też emocje, z jakimi już jako student siedleckiego seminarium ustawiał się wraz z klerycką bracią do wspólnej fotografii - z bp. Ignacym Świrskim i kard. S. Wyszyńskim, a w pierwszych latach kapłaństwa - pozował na dziedzińcu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego do zdjęcia między bp. Karolem Wojtyłą a kard. S. Wyszyńskim. - Był bodajże 1964 r., na KUL trwały wykłady dla kapłanów. Najlepiej zapamiętałem pierwszy z nich, wygłoszony przez księdza kardynała z wielka emfazą i z humorem, a dotyczący personalizmu - wspomina. I opowiada: pewnego razu dwie idące ulicą dziewczynki wykrzyknęły na jego widok: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Odpowiedział: „Witam półtora człowieka”. Starsza, może dziewięcioletnia, spoglądając na tę młodszą, sprostowała z powagą: „To dwa ludzie!”. „Wiedziała, że to małe dziecko jest w pełni człowiekiem!” - mówił kardynał.

- Po obiedzie ponownie zebraliśmy się na auli. Ciasnota, jak nie wiem co, więc stanąłem w drzwiach, opierając się o futrynę. W pewnym momencie podszedł do mnie kard. S. Wyszyński i obydwoma swoimi rękoma wsparł się na moim ramieniu. Niby drobnostka, ale dla mnie było to takie bezpośrednie dotknięcie wielkiego człowieka - mówi ks. M. Lipniacki.

Wielka sprawa

Dzieląc się swoimi kapłańskimi doświadczeniami, ksiądz prałat nawiązuje też do innych charakterem spotkań z Prymasem Tysiąclecia. Podczas wycieczki w Bieszczady ze swoimi parafianami w Komańczy na prośbę sióstr nosili w wiadrach zaprawę do miejsca w lesie, gdzie podczas spacerów więziony tutaj prymas zawsze zatrzymywał się na modlitwę. - Przy figurze Matki Bożej montowane były wtedy dwie tablice. Pomodliłem się tam razem z siostrami i moimi pielgrzymami - mówi.

Za sprawą ks. Lipniackiego w Białej Podlaskiej imię kard. S. Wyszyńskiego zyskała w latach 80 ul. Piaskowa. - Prosili mnie o to członkowie „Solidarności” z bialskiej fabryki mebli, już po zdelegalizowaniu „Solidarności”. Złożyłem w tej sprawie podanie do urzędu miasta, bardzo narażając się prezydentowi. Podczas zjazdu PZPR w Białej Podlaskiej konsultował się w tej kwestii z Józefem Oleksym, który - nieoczekiwanie - zmianę nazwy ulicy uznał za bardzo dobry pomysł… - tłumaczy. Wyrazem hołdu jest również rzeźba Prymasa Tysiąclecia usytuowana przed sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białej Podlaskiej, pobudowana przez ks. Lipniackiego. - Dzisiaj, kiedy ze wzruszeniem czekam na werdykt kardynałów i datę beatyfikacji kard. S. Wyszyńskiego, myślę, że doprowadzenie do końca tych dwóch spraw: zmiany nazwy ulicy i budowy pomnika, było wielką sprawą - kończy kapłan.

Zaufał Maryi

Mieszkająca w Horodyszczu Teresa Bartkowska pamięta z dzieciństwa atmosferę przygotowań do obchodów Milenium Chrztu Polski. Często sięga też do „Zapisków więziennych” kard. S. Wyszyńskiego. - W Komańczy, w odosobnieniu i cierpieniu ksiądz kardynał opracował Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego i przygotował naród do Tysiąclecia Chrztu Polski. Do obrony wiary porwał za sobą cały naród, również mieszkańców Horodyszcza i okolicy - zaznacza, odwołując się do swoistych śladów nauczania Prymasa Tysiąclecia w najbliższym otoczeniu. - W Horodyszczu jest to piękna, wyniosła grota na placu kościelnym z figurą Niepokalanej i postacią klęczącej Bernadety i napisem: „Królowej Polski w Roku Maryjnym 1956”. Do dziś jest to dla parafian miejsce szczególnego kultu Maryi - zaznacza. To Prymas Tysiąclecia wzywał Polaków do odnawiania kapliczek przydrożnych i krzyży. Na obrzeżach Horodyszcza przypominają o tym krzyże milenijne. Stawiali je mieszkańcy Horodyszcza - w tym tata pani Teresy Józefa Bartkowskiego - pod osłoną nocy, a okupili prześladowaniami ze strony władz komunistycznych. Jak mówi T. Bartkowska, w niektórych domach do dzisiaj wiszą obrazy z napisem: „Pamiątka oddania rodziny w macierzyńską niewolę Maryi za wolność Kościoła”; upamiętniają one peregrynację kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w ramach przygotowań do jubileuszu 1966 r.

- Noszę w pamięci słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, który mówił, że takiego prymasa Pan Bóg daje Kościołowi raz na tysiąc lat. Kard. S. Wyszyński swoim życiem zasłużył na świętość. To człowiek wielkiej wiary oraz modlitewnej więzi z Bogiem i Maryją. Swoje uwięzienie i prześladowania traktował jako ofiarę złożoną za Kościół w Polsce. Zgadzał się z wolą Bożą, przyjmując cierpienie, przebaczył prześladowcom, a nawet modlił się za nich. Został upokorzony, posądzony o zdradę narodu, a doprowadził Kościół do wolności - mówi T. Bartkowska. - Uważam, że osiągnął wiele, bo wszystko zawierzył Matce Najświętszej, Pani Jasnogórskiej. Na łożu śmierci podsumował: „Byłaś, Maryjo, największą łaską, światłem i programem mojego życia” - dodaje.

Był głosem Kościoła

Janusz Leśniak, prezes Zarządu Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej Diecezji Siedleckiej, w kard. Stefanie Wyszyńskim widzi przede wszystkim wielkiego hierarchę. - Sługa Boży jest dla mnie świętym kapłanem, mężem stanu i głową Kościoła. Ocalił polski Kościół przed komunizmem, oddając go w niewolę miłości Maryi - ocenia. - Od 25 lat jestem członkiem Akcji Katolickiej, organizacji ludzi świeckich, którzy we współpracy z duchowieństwem realizują swoje powołanie do apostolstwa. Nauka kard. Wyszyńskiego jest wciąż aktualna, stanowi kierunkowskaz w służbie Bogu, Kościołowi i ojczyźnie - zauważa. Jak mówi, często odwołuje się do słów kard. Wyszyńskiego wypowiedzianych 10 lutego 1978 r.: „Nie wolno nam zatwardzać naszych serc i uszu na głos Boga”. - Są dla mnie od wielu lat inspiracją do realizowania swego powołania w Kościele. Służąc Bogu i ludziom, wsłuchujemy się w głos Ojca Świętego i biskupów. Niestety, współcześnie można odnieść wrażenie, że czasami w Kościele katolickim brakuje jednego głosu, jakim kiedyś był głos Prymasa Tysiąclecia. Wierzę w rychłe wyniesienie na ołtarze i w to, że jako święty będzie patronem jedności Kościoła polskiego - mówi J. Leśniak.

LI
Echo Katolickie 7/2019

 

Kard. S. Wyszyński odbył siedem oficjalnych wizyt duszpasterskich do diecezji siedleckiej czyli podlaskiej. 14 czerwca 1964 r. w Parczewie, podczas obchodów 400-lecia przyjęcia przez króla Zygmunta Augusta uchwał Soboru Trydenckiego, dobitnie zwrócił się do wiernych: „Przypominamy wam zasady naszej mocy i jedności religijnej. Przypominamy, że macie być wierni Bogu, Krzyżowi, Ewangelii Chrystusowej, Kościołowi, Najwyższemu Pasterzowi i biskupom. Przypominamy, że macie «od piwnic po strychy» żyć w łasce uświęcającej. Przypominamy wam obowiązek obrony życia dusz i ciał. Przypominamy wam małżeństwo chrześcijańskie sakramentalne, rodzinę Bogiem silną, młodzież wierną Chrystusowi. Przypominamy wam Polskę, w której sprawiedliwość ma być zaślubiona z miłością. Przypominamy, jak wszyscy macie wyzwalać się z nałogów i błędów narodowych, a zdobywać cnoty, potrzebne do poprawy bytu doczesnego, duchowego, religijnego i kulturalnego narodu. I przypominamy wam, najmilsze dzieci, że naszą siłą jest Maryja, Dziewica Wspomożycielka, Pani Jasnogórska, do której wy, Podlasiacy, jawnie, czy tajnie, zdartymi nieraz nogami, wędrowaliście w tysiącznych pielgrzymkach”.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama